10th
maj
2013
Wojna o boską cząstkę
Ten Higgs to naprawdę nieprzyjemny typ. Nie dość, że wziął udział w dziele “zniszczenia” symetrii wszechświata, to jeszcze próbuje zagarnąć cały splendor dla siebie. François Englert, Robert Brout, Carl Hagen i pozostali teoretycy, którzy wnieśli pokaźny wkład w koncepcję słynnego bozonu, mogą co najwyżej ogrzać się w jego blasku.
13th
kwiecień
2013
Człowiek idealny made in China
Mówi się, że rodzice powinni bezwarunkowo kochać dzieci. Myśl, z którą trudno polemizować, a jednak nie mogę sobie wyobrazić ojca lub matki nie życzących swojemu potomstwu atrakcyjnego wyglądu, ponadprzeciętnej inteligencji i perfekcyjnego zdrowia. Rzecz o tyle ciekawa, że już wkrótce nie będzie zależeć tylko od rzucanych w stronę opatrzności życzeń.
6th
kwiecień
2013
Poprzedni odcinek: Łazik na Evie.
Zaraz przed wejściem na orbitę pozbyłem się ostatnich dużych zbiorników. Reszta musi wystarczyć do dalszej podróży.
Celem był Jool, największa planeta układu. Zielona wersja znanego nam Jowisza.
Lot Adapy IV trwał prawie rok. Wejście na orbitę Joola nie było łatwe i kosztowało sporo paliwa.
Po odpowiednim pomniejszeniu średnicy orbity, sonda zbliżyła się do zielonej planety. Prędko wykryto jego cztery satelity: Laythe, Val, Tylo i maleńki Bop.
Dla lepszego poznania układu planetarnego, wysłano kolejne misje w inne miejsca. Najciekawszym celem było zbadanie gwiazdy centralnej.
Orbita miała mocno spłaszczony kształt. Podczas kolejnych trzech obrotów Adapa V zmniejszała peryhelium aż do wyczerpania paliwa.
Gwiazda centralna z odległości niecałego pół miliona kilometrów.
To koniec moich relacji z rozgrywki w Kerbal Space Program. Mam nadzieję, że zwróciłem waszą uwagę na ten, dość unikatowy jeśli chodzi o tematykę, produkt. Niezdecydowanych zapraszam na jutrzejszą recenzję, w której podsumuję i ostatecznie ocenię wartość KSP.
Tydzień z Kerbalami odc.6 – Na kraniec układu
Z braku mobilizacji, a częściowo z braku czasu, w ostatnim odcinku przedstawię nieco mniej ekscytującą misję niż powinienem. Tym razem obrałem sobie za cel skonstruowanie jak największej rakiety nośnej, a następnie wykorzystanie jej do posłania sondy w celu zbadania krańców układu planetarnego.
Poprzedni odcinek: Łazik na Evie.
Rakiety z serii Agapa cechowała odmienna niż dotąd budowa. Rdzeń rakiety złożony z mniejszych typów zbiorników i silników niejako “wsadziłem” wewnątrz pierścienia największych napędów. Na ilustracji Agapa II.
Wszelkie wymagania spełniła czwarta wersja rakiety. Oderwanie tego kolosa od powierzchni ziemi zapewniało aż dziewięć potężnych silników na paliwo ciekłe. Trzeba było być jednak ostrożnym, bowiem zwiększenie ciągu do maksimum powodowało rozsypanie się maszyny.
Zaraz przed wejściem na orbitę pozbyłem się ostatnich dużych zbiorników. Reszta musi wystarczyć do dalszej podróży.
Celem był Jool, największa planeta układu. Zielona wersja znanego nam Jowisza.
Lot Adapy IV trwał prawie rok. Wejście na orbitę Joola nie było łatwe i kosztowało sporo paliwa.
Po odpowiednim pomniejszeniu średnicy orbity, sonda zbliżyła się do zielonej planety. Prędko wykryto jego cztery satelity: Laythe, Val, Tylo i maleńki Bop.
Dla lepszego poznania układu planetarnego, wysłano kolejne misje w inne miejsca. Najciekawszym celem było zbadanie gwiazdy centralnej.
Orbita miała mocno spłaszczony kształt. Podczas kolejnych trzech obrotów Adapa V zmniejszała peryhelium aż do wyczerpania paliwa.
Gwiazda centralna z odległości niecałego pół miliona kilometrów.
To koniec moich relacji z rozgrywki w Kerbal Space Program. Mam nadzieję, że zwróciłem waszą uwagę na ten, dość unikatowy jeśli chodzi o tematykę, produkt. Niezdecydowanych zapraszam na jutrzejszą recenzję, w której podsumuję i ostatecznie ocenię wartość KSP.
5th
kwiecień
2013
Poprzedni odcinek: Wielki krok dla Kerbinu.
Oczekiwania spełnił dopiero Marduk IX. Prawdę mówiąc, nie wierzyłem, że tak dziwaczny plan ma szansę na powodzenie. Dopięte zbiorniki na paliwo stałe zużywały się znacznie szybciej niż reszta, ale nie odrywały się od rakiety stanowiąc dodatkowy balast. Mimo to, całość opuściła Kerbin.
Mając w zapasie jeszcze trzy duże zbiorniki paliwa, udało się dostać na orbitę okołosłoneczną.
Musiały minąć miesiące, zanim trajektoria lotu Marduka natrafiła na Evę. Wbrew pozorom, “trafienie” w planetę wcale nie należy do najłatwiejszych zadań, biorąc pod uwagę kosmiczną skalę odległości.
Fioletowy glob z bliska. Wielkością Eva przypomina Kerbin.
Wejście Marduka w atmosferę.
Lądowanie na Evie było jedną z łatwiejszych części operacji. Resztka paliwa pozwoliła wyhamować do rozsądnej prędkości, a dzięki odpowiednio gęstej atmosferze zadziałał spadochron.
Łazik aktywny będzie głównie w czasie dnia, z uwagi na konieczność ładowania baterii słonecznych. Wkrótce dowiemy się jakie tajemnice skrywa Eva.
Jutro przedostatni odcinek.
Tydzień z Kerbalami odc.5 – Łazik na Evie
Kerbalski program kosmiczny wchodzi dziś w nową erę. Dzięki misji Marduk uda się po raz pierwszy dokonać bezpośrednich badań obcej planety. Wybór padł na Evę – sąsiadkę Kerbinu i drugie ciało niebieskie od strony Słońca.
Poprzedni odcinek: Wielki krok dla Kerbinu.
Nawet podróż do najbliższej planety stanowi nieporównywalnie większe wyzwanie od lądowania na Munie. Wysłanie misji załogowej na tą chwilę nie wchodziło w rachubę, toteż zabrałem się za przygotowanie odpowiedniego łazika. W teorii mogłem użyć maszyny wypróbowanej dwa odcinki temu na księżycu, ale wolałem opracować trwalszą konstrukcję.
Eva leży na tyle daleko, że żadna z dotąd użytych rakiet nie miała szans na osiągnięcie celu. Żmudna metoda prób i błędów doprowadziła do odrzucenia aż ośmiu projektów. Maszyny były albo za słabe, albo zbyt masywne i niestabilne.
Oczekiwania spełnił dopiero Marduk IX. Prawdę mówiąc, nie wierzyłem, że tak dziwaczny plan ma szansę na powodzenie. Dopięte zbiorniki na paliwo stałe zużywały się znacznie szybciej niż reszta, ale nie odrywały się od rakiety stanowiąc dodatkowy balast. Mimo to, całość opuściła Kerbin.
Mając w zapasie jeszcze trzy duże zbiorniki paliwa, udało się dostać na orbitę okołosłoneczną.
Musiały minąć miesiące, zanim trajektoria lotu Marduka natrafiła na Evę. Wbrew pozorom, “trafienie” w planetę wcale nie należy do najłatwiejszych zadań, biorąc pod uwagę kosmiczną skalę odległości.
Fioletowy glob z bliska. Wielkością Eva przypomina Kerbin.
Wejście Marduka w atmosferę.
Lądowanie na Evie było jedną z łatwiejszych części operacji. Resztka paliwa pozwoliła wyhamować do rozsądnej prędkości, a dzięki odpowiednio gęstej atmosferze zadziałał spadochron.
Łazik aktywny będzie głównie w czasie dnia, z uwagi na konieczność ładowania baterii słonecznych. Wkrótce dowiemy się jakie tajemnice skrywa Eva.
Jutro przedostatni odcinek.
4th
kwiecień
2013
Poprzedni odcinek: Na Mun!
Pierwszy start posłużył sprawdzeniu stabilności rakiety i wychwyceniu wad konstrukcyjnych. Wszystko poszło dobrze i po dwudniowym pobycie w przestrzeni, moduł spadł do oceanu.
Przezornie do Ninlil II dorzuciłem dodatkowy zbiornik z paliwem. Zapasów musiało wystarczyć w obie strony.
Ostatni człon został odrzucony zaraz po obraniu kursu na Mun. Pojawiły się poważne wątpliwości. Sam lądownik dotrze do celu, ale szansę na powrót nie były zbyt wielkie. Cena nauki.
Prawie całe paliwo zużyłem na wejście na orbitę okołoksiężycową. Nie ma odwrotu
Jako, że Mun nie posiada atmosfery, zadanie spowolnienia pojazdu spoczywa w całości na silniku. Sprawdził się najczarniejszy scenariusz. Paliwo szybko się skończyło a lądownik gruchnął w powierzchnię z prędkością ponad 500 m/s. Załoga poległa.
Ninlil III obładowałem kilkunastoma silnikami o największej mocy. Masywny potwór był o dziwo bardzo stabilny i bezproblemowo utrzymał kurs.
Na trzydziestu kilometrach pozbyłem się głównego balastu. Dalej poszło już gładko.
Na orbitę wokół Muna udało się wejść bez zmarnowania kropli paliwa lądownika. Wszystko przebiegło zgodnie z planem.
Odczekałem dobę dla znalezienia odpowiedniej pozycji. Zależało mi aby wylądować po jasnej stronie Muna.
Po odrzuceniu ostatniego zbiornika, przystąpiłem do operacji lądowania.
Nie kusząc losu opadałem bardzo powoli. Bak nadal pełny.
W końcu się udało. Moduł przenoszący załogę w składzie – Samemy Kerman, Hanlie Kerman i Gerly Kerman – bezpiecznie osiadł na powierzchni naturalnego satelity. To mały krok dla kerbala, ale wielki skok dla Kerbinu! Niestety nie zabrano flagi…
Sprowadzenie lądownika do domu okazało się dziecinnie łatwym zadaniem. Dla urwania się słabej grawitacji Muna wystarczyło uruchomić silnik na kilkadziesiąt sekund.
Załoga bez komplikacji wróciła na Kerbin. Pozostało odebrać ordery i czekać na głosy twierdzące, że żadna wyprawa się nie odbyła a kroki Samemego Kermana zostały nakręcone w studio telewizyjnym =).
Co będzie dalej?
Tydzień z Kerbalami odc.4 – Wielki krok dla Kerbinu
Czwarty odcinek Tygodnia z Kerbalami. Doświadczenia płynące z udanej bezzałogowej misji na Mun, pozwoliły na zainicjowanie programu Ninlil. Tym razem celem jest wysłanie na księżyc lądownika z trzema kerbalami, a następnie bezpieczne sprowadzenie ich do domu.
Poprzedni odcinek: Na Mun!
Przy konstrukcji Ninlil I wiele zaczerpnąłem z projektu Iszkar. Oczywiście, zamiast kołowego pojazdu, na szczycie umiejscowiłem duży moduł mieszczący trzech kerbalonautów. Istotny był lądownik. O ile jego rozbicie w poprzednim locie nie miało większego znaczenia, o tyle teraz musiał być zdolny pewnego lądowania i bezawaryjnego powrotu na Kerbin.
Pierwszy start posłużył sprawdzeniu stabilności rakiety i wychwyceniu wad konstrukcyjnych. Wszystko poszło dobrze i po dwudniowym pobycie w przestrzeni, moduł spadł do oceanu.
Przezornie do Ninlil II dorzuciłem dodatkowy zbiornik z paliwem. Zapasów musiało wystarczyć w obie strony.
Ostatni człon został odrzucony zaraz po obraniu kursu na Mun. Pojawiły się poważne wątpliwości. Sam lądownik dotrze do celu, ale szansę na powrót nie były zbyt wielkie. Cena nauki.
Prawie całe paliwo zużyłem na wejście na orbitę okołoksiężycową. Nie ma odwrotu
Jako, że Mun nie posiada atmosfery, zadanie spowolnienia pojazdu spoczywa w całości na silniku. Sprawdził się najczarniejszy scenariusz. Paliwo szybko się skończyło a lądownik gruchnął w powierzchnię z prędkością ponad 500 m/s. Załoga poległa.
Ninlil III obładowałem kilkunastoma silnikami o największej mocy. Masywny potwór był o dziwo bardzo stabilny i bezproblemowo utrzymał kurs.
Na trzydziestu kilometrach pozbyłem się głównego balastu. Dalej poszło już gładko.
Na orbitę wokół Muna udało się wejść bez zmarnowania kropli paliwa lądownika. Wszystko przebiegło zgodnie z planem.
Odczekałem dobę dla znalezienia odpowiedniej pozycji. Zależało mi aby wylądować po jasnej stronie Muna.
Po odrzuceniu ostatniego zbiornika, przystąpiłem do operacji lądowania.
Nie kusząc losu opadałem bardzo powoli. Bak nadal pełny.
W końcu się udało. Moduł przenoszący załogę w składzie – Samemy Kerman, Hanlie Kerman i Gerly Kerman – bezpiecznie osiadł na powierzchni naturalnego satelity. To mały krok dla kerbala, ale wielki skok dla Kerbinu! Niestety nie zabrano flagi…
Sprowadzenie lądownika do domu okazało się dziecinnie łatwym zadaniem. Dla urwania się słabej grawitacji Muna wystarczyło uruchomić silnik na kilkadziesiąt sekund.
Załoga bez komplikacji wróciła na Kerbin. Pozostało odebrać ordery i czekać na głosy twierdzące, że żadna wyprawa się nie odbyła a kroki Samemego Kermana zostały nakręcone w studio telewizyjnym =).
Co będzie dalej?
3rd
kwiecień
2013
Poprzedni odcinek: Kerbal leci w kosmos.
Dla zwiększenia ciągu w Iszkar II zamieniłem silniki na paliwo stałe, na największe dostępne silniki napędzane paliwem ciekłym. Górne elementy konstrukcji, wraz z lądownikiem pozostały bez zmian.
Misja przebiegała bez zarzutu, jednak już na orbicie wiadomo było, że nie wystarczy zapasów paliwa.
Bingo!
Iszkar IV był na tę chwilę najbardziej oddalonym od Kerbinu dziełem kerbalskich rąk.
Jutro za łazikiem podąży kerbal.
Tydzień z Kerbalami odc.3 – Na Mun!
Pomysł ze zbudowaniem stacji orbitalnej nie wypalił, więc poszukałem innego wyzwania. W ten sposób skierowałem swoje ambicje ku najbliższemu Kerbinowi ciału niebieskiemu – pierwszemu spośród dwóch naturalnych satelitów planety – Munowi.
Poprzedni odcinek: Kerbal leci w kosmos.
Zamiast od razu ryzykować życiem niewinnych kerbali, postanowiłem dla klimatu przetrzeć dla nich szlak, wysyłając najpierw maszynę. Jak widać na załączonej ilustracji, pierwszy łazik mojego autorstwa prezentował się raczej skromnie skromnie.
Znacznie więcej problemów przysporzyło skonstruowanie rakiety nośnej, zdolnej do lotu na najbliższy księżyc…
Po fiasku testów rakiet z serii Damalgnuna (będących de facto powiększoną wersją Hubiszagów), zacząłem projektować od zera. Owocem tej pracy był zgrabny Iszkar I.
Trop był dobry. Maszyna okazała się bezawaryjna i wzniosła się na orbitę, jednak nie do dalszego lotu potrzeba było czegoś więcej.
Misja przebiegała bez zarzutu, jednak już na orbicie wiadomo było, że nie wystarczy zapasów paliwa.
Lepiej pominę żenujące próby z Iszkar III (dobrze, że gra nie przewiduje ograniczonego budżetu) i przejdę od razu do “czwórki”. Tym razem podrasowałem dodatkowo środkowy segment rakiety, wstawiając większe zbiorniki i silniki paliwa ciekłego.
Bingo!
Iszkar IV był na tę chwilę najbardziej oddalonym od Kerbinu dziełem kerbalskich rąk.
Pierwsze lądowanie to niezwykle emocjonujący moment. Mun do złudzenia przypomina nasz Księżyc – brakuje atmosfery, a grawitacja jest bardzo delikatna. W związku z tym o żadnych spadochronach nie ma mowy, a sam upadek trzeba cierpliwie spowalniać silnikami.
Lądownik pozwolił mi na wyhamowanie, lecz nie na tyle aby go w całości posadzić na srebrnym globie. Aby uratować wyprawę, odczepiłem łazik półtora kilometra nad powierzchnią. Był na tyle lekki, że mogłem nim wylądować przy pomocy samego systemu RCS. Reszta maszyny rozbiła się kilka kilometrów dalej. I tak nie zamierzałem wracać.
Jutro za łazikiem podąży kerbal.
2nd
kwiecień
2013
Załoga Hubiszag II poradziła sobie znacznie lepiej, ustawiając statek na orbicie, oczekując na połączenie z bliźniaczą maszyną, która wystartowała nazajutrz.
Po długim i żmudnym procesie dopasowania orbit, przyszła chwila prawdy.
Mniej niż kilometr do połączenia…
…115 metrów…
Szlag! Statki minęły się w odległości kilkudziesięciu metrów.
Tydzień z Kerbalami odc.2 – Kerbal leci w kosmos
Wczoraj cywilizacja kerbali postawiła pierwszy krok na drodze do eksploracji kosmosu, konstruując pierwszego sztucznego satelitę. Nadszedł czas, aby za maszyną podążyli kerbale – śmiałkowie, którzy odważą się opuścić matczyną planetę.
Do pierwszych testów doszło bardzo szybko, ponieważ próbowałem wykorzystać schematy zastosowane wcześniej w Dumuzi IV. Enki I posiadał jeden człon więcej, lecz główną siłę nośną miały zapewnić analogicznie 3 silniki na paliwo stałe.
Rakieta wzbiła się dość wysoko, aby uznać Rodvina Kermana za pierwszego kerbala wysłanego w przestrzeń kosmiczną. Jego lot trwał bardzo krótko, gdyż drobna maszyna nie zdołała usadowić się na orbicie. Kapsuła spadła bezpiecznie do oceanu.
W wersji Enki II zmieniłem całą podstawę rakiety, po raz pierwszy stosując cztery duże silniki na paliwo stałe Rockmax BACC. W kilkanaście sekund po starcie, doszło do pierwszej katastrofy w kerbińskim kosmodromie. Rakieta eksplodowała, lecz jakimś cudem moduł z kerbalonautom ocalał i zdołał opaść na spadochronie.
Enki III – różniąca się od poprzedniczki wzmocnieniem konstrukcji – okazała się strzałem w dziesiątkę. Rakieta była dość solidna, aby ze sporymi zapasami wyrwać się grawitacji i wyrównać orbitę wokół planety.
Aby nie było problemów ze ściągnięciem ofiary ochotnika na ziemię, zadowoliłem się minimalną orbitą.
Przed powrotem, Henbrett Kerman na chwilę opuścił moduł podziwiając wschód Słońca. Samo lądowanie nie stanowiło większego problemu – bilans strat w kerbalach nadal zerowy.
Ten stan rzeczy uległ zmianie wraz z serią operacji Hubiszag. Moim celem były próby dokowania w przestrzeni kosmicznej, mające w przyszłości posłużyć do stworzenia pierwszej stacji orbitalnej. Jako, że zainstalowałem większy moduł, podczas nieudanego startu Hubiszag I zginęły naraz trzy osoby. Ku chwale ojczyzny.
Załoga Hubiszag II poradziła sobie znacznie lepiej, ustawiając statek na orbicie, oczekując na połączenie z bliźniaczą maszyną, która wystartowała nazajutrz.
Po długim i żmudnym procesie dopasowania orbit, przyszła chwila prawdy.
Mniej niż kilometr do połączenia…
…115 metrów…
Szlag! Statki minęły się w odległości kilkudziesięciu metrów.
Przyznaję, że dokowanie na orbicie okazało na dzień dzisiejszy zbyt wielkim wyzwaniem. Dostosowanie orbity oraz prędkości obu rakiet wymaga niemal chirurgicznej precyzji i niemałej wprawy. Podjąłem jeszcze kilka prób – jednak wciąż bez sukcesu. Najwyraźniej plany założenia kerbalskiego ISS muszę odłożyć na później.
Do jutra!
1st
kwiecień
2013
Tydzień z Kerbalami odc.1 – pierwsze opuszczenie Kerbinu
Nie mając natchnienia do blogowania, postanowiłem odprężyć się przy dobrej grze komputerowej. Pomyślałem jednak, że wybierając źródło rozrywki o odpowiedniej tematyce, mogę połączyć jedno z drugim. Plan jest następujący – przez siedem dni, codziennie będę zamieszczał krótkie relacje z kolejnych etapów rozgrywki Kerbal Space Program, a na koniec pokuszę się o podsumowanie i zrecenzowanie całej gry.
Dla tych, którym tytuł wpisu nic nie mówi: Kerbal Space Program to gra pozwalająca na swobodne konstruowanie własnych rakiet, wahadłowców, lądowników, łazików, sond, stacji orbitalnych i czego tam jeszcze chcecie; a następnie zaplanowanie i poprowadzenie dowolnych misji z ich udziałem w symulowanym układzie planetarnym. Wersja 0.19 nie posiada jeszcze trybu kariery, dzięki czemu cele wyznaczamy sobie sami – od wysłania na orbitę prostego satelity, aż po założenie kolonii na najodleglejszej planecie – przy czym niektóre projekty mogą stanowić nie lada wyzwanie logistyczne.
Swoją przygodę z Kerbalami zacząłem dość standardowo, właśnie od próby zbudowania bezzałogowego obiektu, zdolnego opuścić atmosferę Kerbinu i osiągnąć stabilną orbitę. Pierwsza rakieta (właściwie rakietka) otrzymała nazwę Dumuzi I.
Ładunek jest wyjątkowo lekki, więc maszynę zaopatrzyłem jedynie w dwa człony i maleńki napęd samego satelity. Pierwszy zbiornik paliwa został odrzucony już na wysokości 5 km, ale przy drugiej próbie rakieta zdołała wyjść na odpowiednią wysokość.
Niestety w czasie operacji ustawiania na odpowiedniej trajektorii, okazało się, że brakuje energii elektrycznej nawet do tego aby wysunąć panele słoneczne, nie mówiąc o uruchamianiu innych podzespołów. Karygodny błąd spowodował, że po krótkim pobycie w przestrzeni satelita wpadł z powrotem w atmosferę.
W Dumuzi II nie powtórzyłem błędu z zasilaniem, jednak nawet mimo dodatkowych baterii, urządzenie nie osiągnęło dostatecznej wysokości, w końcu podzielając los poprzednika.
Dopiero misja Dumuzi III okazała się prawdziwym przełomem. Ta sama rakieta, z niewielkimi poprawkami, pozwoliła osiągnąć stabilną, choć bardzo niską orbitę – pierwszy sztuczny satelita okrążył Ziemię. Wykonałem plan minimum, lecz na tym nie poprzestałem. Następnym krokiem Kerbali było zbudowanie lepszej rakiety, mogącej wynieść satelitę na wyższą wysokość.
Dumuzi IV wydatnie wzmocniłem, poprzez dodanie trzech silników na paliwo stałe, mających oddzielić się od rdzenia na wysokości około 7 km.
90 km ponad powierzchnią, satelita oderwał się od ostatniego członu i przy pomocy maleńkiego silniczka korygował kurs.
Pełen sukces. Satelita zarysował piękną, niemal kołową orbitę na wysokości ponad 200 km, z nierównością mniejszą niż 5 km.
Następny krok po wystrzeleniu pionierskiego sztucznego satelity jest oczywisty – pora na pierwszego człowieka kerbala w kosmosie. Relacja misji Enki już jutro.
15th
marzec
2013
42 AstroCiekawostki cz.4
Zgodnie z obietnicą – z niecodziennej okazji przekroczenia przez nową odsłonę bloga bariery 100 tysięcy wyświetleń – odkopuję popularną serię 42 AstroCiekawostki. Już czwarty raz zapraszam was do porzucenia szarej codzienności i zagłębienia się w niezwykły świat naukowych anegdot oraz zdumiewających faktów z zakresu astronomii, kosmologii, kosmonautyki oraz fizyki cząstek elementarnych.
Zobacz też: AstroCiekawostki cz.3.
1.
Słynny XVII-wieczny astronom – Johannes Kepler – nie stronił od astrologii. Oprócz wykładania na jednej ze szkół, pobierał pieniądze za stawianie horoskopów: Bóg każdemu stworzeniu zapewnia środki do przeżycia – astronomom dał astrologię.
2.
Richard Cassady zdobył doktorat w dość nietypowy sposób. Temat jego pracy doktorskiej, stanowiło: “Probabilistyczne podejście do badania strategii wyboru miejsca do parkowania”. Cassady stwierdził, że zamiast szukać najbardziej odpowiadającego nam miejsca na parkingu, bardziej opłacalne jest zajęcie pierwszego zauważonego stanowiska. Skraca to proces parkowania średnio o 10 sekund.
3.
Załoga rezerwowa misji Apollo 12, zrobiła sympatyczną niespodziankę swoim kolegom. Astronauci podczas pobytu w przestrzeni, zorientowali się, że w jednym z segregatorów zawierających wytyczne misji, umieszczono zdjęcia z rozkładówki Playboya.
4.
Obok najsłynniejszej burzy w Układzie Słonecznym – wielkiej czerwonej plamy – na Jowiszu znajduje się również czerwona plama “junior”. Antycyklon posiada średnicę około 10-15 tys. kilometrów, a więc o połowę mniejszą od potężniejszego odpowiednika.
5.
Słońce porusza się względem innych gwiazd z prędkością około 25 km/s. Fakt ten jest możliwy do zaobserwowania, ponieważ emitowane przez naszą gwiazdę cząstki (wiatr słoneczny) tworzą wydłużony bąbel ochronny, wchodzący w interakcję z materią międzygwiezdną i emitujący przy tym słabe promieniowanie ultrafioletowe.
6.
Filozof David Hume, wysunął osobliwy pogląd zakładający, iż komety są… komórkami rozrodczymi wszechświata, czy też plemnikami układów planetarnych. Do powstania nowych planet, miałoby dochodzić na skutek kosmicznego “zbliżenia”.
7.
Przez dekady powstała gigantyczna ilość teorii na temat tzw. katastrofy Tunguskiej z czerwca 1908 roku. Jedna z bardziej nieprawdopodobnych, brała pod uwagę zetknięcie się ziemskiej atmosfery z zabłąkaną grudką antymaterii.
8.
Najstarszą ze znanych i zbadanych gwiazd jest HD 140283. Staruszka liczy sobie co najmniej 12 miliardów lat.
9.
Z kolei najmłodszą znaną nam czarną dziurą jest W49B, obiekt oddalony od nas o niecałe 30 tys. lat świetlnych.
10.
Obserwatorzy nieba wiedzą jak uciążliwe potrafią być wszechobecne źródła sztucznego światła. Odpowiadając na ten problem powstają parki ciemnego nieba. Jednym z pierwszych tego typu miejsc w Europie był park w Górach Izerskich, na granicy polsko-czeskiej.
11.
CERN ostatecznie wygrał niemą rywalizację z ośrodkami amerykańskimi. Dwa lata temu zakończył pracę legendarny akcelerator Tevatron, a jego los podzieli już niebawem ostatnie tego typu urządzenie w Stanach – RHIC. Genewski LHC, przynajmniej na razie, pozostanie niekwestionowanym liderem w dziedzinie badań cząstek elementarnych.
12.
Czarne dziury wciąż potrafią zaskakiwać – NGC 1277 jest 17 miliardów razy masywniejsza od naszego Słońca. Ciekawe jest jednak to, że galaktyka w której się owy obiekt znajduje ma znacznie mniejsze gabaryty od Drogi Mlecznej. Tym samym, ta czarna dziura skupia w sobie niemal 15% masy całej galaktyki!
13.
Wielu badaczy przez lata dziwiło istnienie bogatych złóż złota, tytanu, a zwłaszcza żelaza, na powierzchni Ziemi. Grawitacja, jeszcze na wczesnych etapach tworzenia planety, spowodowała przemieszczenie się najcięższych pierwiastków do jej jądra. Istnieje więc prawdopodobieństwo, że ciężkie metale przybyły do nas nieco później, wraz ze spadającymi meteorytami.
14.
Najstarszym człowiekiem przebywającym w przestrzeni kosmicznej był 77-letni John Glenn. Astronauta zrobił również karierę w polityce jako senator, a nawet kandydat do stołka prezydenckiego USA.
15.
Jednym z ciekawszych zwyczajów praktykowanych przez rosyjskich astronautów jest… obsikiwanie jednego z kół busa podwożącego ich do kosmodromu. Podobno, tradycja ta została uhonorowana również przez Łajkę.
16.
Cofając się w historii Ziemi, zauważymy, że obroty planety były szybsze, a dzień nieco krótszy niż obecnie. Na początku ery paleozoicznej, przed pojawieniem się pierwszych kręgowców doba trwała mniej niż 20 godzin.
17.
Energia słoneczna powoduje coroczne parowanie około 700 bilionów ton wody w pasie równikowym. Woda ta unosi się do atmosfery, aby następnie spaść w formie deszczu.
18.
Najbardziej dominującym składnikiem wszechświata wydaje się światło. Według Stevena Weinberga, na każdy nukleon (proton lub neutron) przypada do 100 miliardów fotonów.
19.
Wolfram i węgiel to pierwiastki o najwyższej temperaturze topnienia. Aby do tego doprowadzić potrzeba temperatury około 3,5 tys. stopni Celsjusza. Dla porównania żelazo topnieje już przy 1,5 tys. stopni Celsjusza.
20.
Każdy rodzaj promieniowania z inną intensywnością oddziałuje z materią. Promieniowanie alfa potrafi się zatrzymać nawet na ludzkiej skórze, promieniowanie beta nie przeniknie aluminiowej blaszki, natomiast promienie gamma zostaną unieszkodliwione dopiero przez grubą warstwę ołowiu.
21.
Sąsiednia galaktyka M31 stale zbliża się do Drogi Mlecznej. Fakt ten został zauważony już w 1912 roku przez Vesto Sliphera. Astronom na podstawie przesunięcia widma w kierunku fioletu, postawił tezę o ruchu Andromedy w stronę Ziemi z prędkością 284 km/s.
22.
Wciąż odkrywamy nowe fakty podpierające hipotezę o powszechności występowania życia we wszechświecie. Przykładem są cząsteczki związane z syntezą aminokwasów, które występują nawet w pyle międzygwiezdnym.
23.
Pewnie słyszeliście o coraz popularniejszych drukarkach 3D. Inżynierowie z MIT poszli o krok dalej, konstruując drukarkę… 4D!
24.
W ciągu najbliższych 20 lat powinna się znaleźć na orbicie pierwsza duża stacja kosmiczna należąca do Chin. Dla nas jest to o tyle istotne, że Azjatom najbliżej do współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną.
25.
Również Hindusi nie próżnują. Indie już niedługo planują wysłać w kierunku Marsa własnego satelitę nawigacyjnego, a w przyszłości sondę Mangalyaan.
26.
Choć nie jesteśmy tego świadomi, nasze ciała są stale poddawane pewnym dawkom promieniowania. Jednakże, wbrew pozorom jedynie 10-20% pochodzi ze źródeł sztucznych.
27.
Nie bez znaczenia jest miejsce naszego pobytu. Ludzie zamieszkujący tereny wysokogórskie otrzymują nawet trzykrotnie większą dawkę promieniowania kosmicznego niż niż ci, przebywający na poziomie morza.
28.
Jeden z pierwszych podręczników w całości poświęconych teorii względności, został wydany już w 1923 roku. Była to książka The Mathematical Theory of Relativity autorstwa Arthura Eddingtona.
29.
Jak powszechnie wiadomo, Edwin Hubble obserwacyjnie udowodnił, że pewne grupy gwiazd to tak naprawdę osobne galaktyki położone poza Drogą Mleczną. Początkowo jednak, nawet on nie docenił skali odległości. Po wstępnych obliczeniach Hubble szacował, iż galaktyka Andromedy leży jakieś 900 tys. lat świetlnych od nas. W rzeczywistości odległość ta jest prawie trzykrotnie większa.
30.
Wiele księżyców Układu Słonecznego wygląda na znacznie mniej poszkodowane niż satelita Ziemi. Powodem jest ich aktywność geologiczna, zacierające ślady kraterów po uderzeniach meteorytów.
31.
Niewiele metali topi się tak łatwo jak gal (Ga). Pierwiastek ten przybiera płynną postać w temperaturze zaledwie 30 stopni Celsjusza.
32.
Prawdopodobnie najrzadziej występującym metalem na Ziemi jest Ren (Re). Wpływa to na jego cenę, która potrafi wynieść nawet kilkanaście tysięcy euro za kilogram.
33.
Tak naprawdę nie istnieje w pełni bezpieczna dawka promieniowania. Natężenie jedynie zwiększa bądź zmniejsza prawdopodobieństwo uszkodzenia tkanek, ale przy ogromnym pechu nawet pojedyncza cząstka może zainicjować powstanie nowotworu lub uszkodzenie płodu.
34.
Największym kraterem ziemskiego Księżyca jest Hertzsprung. Jego średnica wynosi 591 km, co oznacza, że jest tylko nieznacznie mniejsza niż szerokość Polski.
35.
Planetoida 2008 TC3, która w 2008 roku spaliła się w ziemskiej atmosferze, była pierwszym obiektem wykrytym i monitorowanym już przed zbliżeniem się do naszej planety.
36.
Najmasywniejszą zaobserwowaną planetą pozasłoneczną jest 70 Virginis B. Szacuje się, że ten gazowy olbrzym nawet sześciokrotnie przewyższa masę Jowisza i 2 tysiące razy masę Ziemi.
37.
Astronom David Nesvorny, postawił teorię wedle której wczesny Układ Słoneczny był bogatszy o co najmniej jedną planetę. Najprawdopodobniej był to sporego rozmiaru gazowy olbrzym, który urwał się grawitacji Słońca i odleciał w przestrzeń międzygwiezdną.
38.
Pięć spośród ośmiu planet Układu Słonecznego można zauważyć gołym okiem: Jowisz, Mars, Merkury, Saturn i Wenus. Zdecydowanie najjaśniejsza jest Wenus, zwana też gwiazdą zaranną.
39.
Nie tylko Peter Higgs przewidywał istnienie bozonu i pola nadających cząstkom masę. Bardzo podobny wkład w teorię mieli Belgowie: François Englert oraz Robert Brout. Poprawnie powinniśmy więc mówić o bozonie i polu Englerta-Brouta-Higgsa.
40.
Na powierzchni planetoidy Westa (4) znajduje się krater Rheasilvia, przykrywający 3/4 powierzchni całego ciała.
41.
Westa (4) jest również jedyną planetoidą potencjalnie możliwą do zaobserwowania nieuzbrojonym okiem. Dzięki temu została odkryta bardzo szybko, bo już na początku XIX wieku.
42.
Współtwórca mechaniki kwantowej Werner Heisenberg, nie zawsze miał opinię zdolnego fizyka. Jeden z jego wykładowców – noblista Wilhelm Wien – ledwo przepuścił młodego Heisenberga, twierdząc, że student nie ma pojęcia o praktycznych aspektach fizyki.
Natura – tak nazywamy
miliardy miliardów miliardów cząstek
toczących między sobą nigdy nie kończącą się grę
w biliardy biliardów biliardów.
~ Piet Hein
Niektóre źródła*:
DiscoverMagazine.com
UniverseToday.com
Wiedza i Życie
Książki Hoimara von Ditfurtha, Richarda Fifielda, Michała Hellera i inne.
* Ciekawostki tworzę ad hoc, często zapominając zapisać źródło, z którego je wyciągnąłem. Ciekawscy na pewno większość wygooglują.
3rd
marzec
2013