Dzisiejszy przegląd newsów ze świata nauki będzie miał wyjątkowo orientalny charakter. Powiemy co nieco o materiale uzyskanym w Uniwersytecie Tohoku, japońskim kandydacie na pierwszego księżycowego turystę, wielkim sukcesie misji Hayabusa 2 oraz o Japończyku, który sam sobie zrobił kolonoskopię.
[ecko_fullpage_image]
Rozdano Ig Noble 2018
W najnowszej odsłonie konkursu nagrodzeni zostali naukowcy w 10. kategoriach, nieco odbiegających od klasycznej systematyki noblowskiej. Przede wszystkim w zestawieniu nie znalazło się niestety żadne dokonanie z dziedziny fizyki. Nie zabrakło natomiast zaskakujących odkryć z zakresu antropologii, medycyny, odżywiania, literatury, ekonomii, czy medycyny reprodukcyjnej. Znalazło się miejsce nawet na nagrodę pokojową. Przyznano ją grupie naukowców z Walencji, badających poziom agresji kierowców i wyciągających na tej podstawie wnioski dotyczące bezpieczeństwa na hiszpańskich drogach. Pojawił się również akcent kanibalistyczny. Brytyjski antropolog James Cole dowiódł, iż ludzkie mięso jest mniej pożywne ze powszechnie spotykanych mięsnych potraw, a jego konsumpcja na przełomie wieków wiązała się raczej z obrzędami rytualnymi niż zaspokajaniem głodu.
Jednak w największą konsternację wprawił wszystkich laureat Ig Nobla w dziedzinie edukacji medycznej. Japończyk Akira Horiouchi przeprowadził na sobie samodzielnie… zabieg kolonoskopii. Dokonał tego trzykrotnie, wprowadzając wziernik do własnego odbytu w pozycji siedzącej. Chciał udowodnić większą dogodność i skuteczność takiej formy badania, od zwykle stosowanej kolonoskopii w pozycji leżącej. Na wymienienie wszystkich nagrodzonych eksperymentów zabrakłoby miejsca, ale pełną ich listę można zobaczyć tutaj.

Po latach doceniono prawdziwą odkrywczynię pulsarów

MoSiBTiC nowym super-wytrzymałym materiałem

Yusaku Maezawa pragnie zostać pierwszym księżycowym turystą
Przez długi czas w tajemnicy utrzymywano tożsamość kosmicznego pasażera, a sam Musk podsycał napięcie rzucając jedynie lakonicznymi tweetami. Jeden z nich zawierał flagę Japonii, a dopiero kilka dni później oficjalnie ujawniono nazwisko obywatela Kraju Kwitnącej Wiśni, który zostanie wyniesiony w przestrzeń przez (wciąż niegotową) rakietę Big Falcon Rocket. Milioner Yusaku Maezawa, bo o nim mowa, wykupił wszystkie 8 miejsc. Zadeklarował iż zabierze ze sobą w podróż artystów, dla których takie doświadczenie będzie stanowić gigantyczną inspirację i natchnie ich do tworzenia genialnych dzieł. Kto bogatemu zabroni? Wstępne zapowiedzi mówią o starcie w 2023 roku – więc pewnie dojdzie jeszcze do niejednej obsuwy. Sam wehikuł jedynie okrąży Księżyc, nie lądując na jego powierzchni. Ograniczenie to nie wynika tyle z niemożności “zacumowania” statku, lecz z bardziej prozaicznych powodów. Przede wszystkim załoga złożona z samych amatorów, nie będzie w stanie wykonać skomplikowanych operacji koniecznych do bezpiecznego lądowania, a następnie wystartowania z powierzchni obcego globu. Przebycie całej trasy z Ziemi i z powrotem, ma zająć około dwóch dni. Zgodnie z zapewnieniami szefa SpaceX – transmisja z lotu będzie emitowana na żywo w wysokiej rozdzielczości przy wykorzystaniu technologii VR.

Trwa czarna seria marsjańskich łazików
Ciężkie czasy nastały dla marsjańskich łazików. Odkąd w czerwcu na powierzchni Czerwonej Planety rozpętała się szaleńcza burza, NASA straciła kontakt z Opportunity oraz Curiosity. Naukowcy długo żywili nadzieje, że przerwa w łączności nie potrwa zbyt długo i obie maszyny rychło wrócą do życia. Teraz jednak nastroje stały się znacznie posępniejsze, bo choć pogoda od 11 września nieco się poprawiła, wciąż nie dociera do nas żaden sygnał z obu wehikułów. W przypadku Opportunity i tak można mówić o rekordzie – wylądował na Marsie w 2004 roku i zakładano, że jego czas działania wyniesie 90 ziemskich dni. Mimo to, inżynierowie NASA liczą na tchnięcie życia w wiekową maszynę. W tym celu uruchomiła proces “45 dni aktywnego słuchania”. Przez ten czas wysyłane z Ziemi sygnały zostaną odpowiednio wzmożone, co ma na celu pobudzenie uśpionych czujników. Po upływie tego terminu, w przypadku dalszego milczenia Opportunity, agencja będzie musiała podjąć decyzję dotyczącą dalszych losów misji.Niepokojące wieści dotyczą również młodszego Curiosity, który na powierzchni Marsa znajduje się od 2012 roku. Naukowcy zapewniali jeszcze w czerwcu, że są o przyszłość łazika bardziej spokojni, gdyż wyposażono go w trwalsze instrumenty i posiada nowocześniejszą technologię. Okazuje się jednak, że kłopoty w jego funkcjonowaniu mogą być spowodowane czymś poważniejszym niż pierwotnie zakładano. Najprawdopodobniej wystąpiła nieokreślona awaria elektroniczna. Specjaliści w Kalifornii, gdzie znajduje się centrum badawcze Jet Propulsion Laboratory, głowią się nad tym problemem. Jeden z szefów projektu Stanley Lee, zapewnia, iż programiści są coraz bliżej zlokalizowania źródła kłopotów. Szczęśliwie dla nich Curiosity zdolny jest do przesyłania danych w czasie rzeczywistym, co może przyczynić się do szybszego ustalenia usterki.

Turcja kończy z nauczaniem teorii ewolucji
Decyzja dotycząca wycofania teorii ewolucji z podręczników szkolnych wpisuje się w szerszą politykę prezydenta Recepa Erdogana. Jej celem jest odejście od świeckości państwa i położenie większego nacisku na religię oraz tradycję.

Michael Atiyah przedstawił swój dowód hipotezy Riemanna
Przez cały ten czas pojawiali się kolejni matematycy pewni, że zdołali rozgryźć leciwy problem – lecz jak dotąd wszyscy łamali sobie nań zęby. Najnowszym śmiałkiem okazał się emerytowany profesor z Oxfordu, Michael Atiyah. Mający na swoim koncie Medal Fieldsa (“matematycznego Nobla”) Brytyjczyk, przedstawił wyniki swojej pracy w krótkiej prezentacji 24 września. Czy przejdzie do historii nauki? Wielu w to wątpi, już teraz zauważając, że jego metoda wykorzystująca funkcję Todda, co najwyżej wskazuje ścieżkę prowadzącą do dowodu, lecz sama jeszcze dowodem nie jest. Na wiążące recenzje prawdopodobnie przyjdzie nam poczekać kilka, może kilkanaście miesięcy.

Japońskie lądowniki osiągnęły powierzchnię planetoidy Ryugu
Japońska sonda będzie okrążać planetoidę do 2019 roku, aby w roku następnym powrócić na Ziemię wraz z próbkami. Obydwa maleństwa (lądowniki posiadają średnicę ok. 18 cm – ach ta miniaturyzacja!) przemieszczają się po powierzchni planetoidy skokami w warunkach bardzo słabej grawitacji. Jeden skok pozwala przemierzyć im nawet 15 metrów, a czas jego trwania może wynosić 15 min. Na tym jednak nie koniec, bowiem w planach jest umieszczenie na Ryugu jeszcze dwóch urządzeń. Już w październiku wysłany zostanie większy niemiecko-francuski MASCOT, wyposażony m.in. w spektrometry podczerwieni i magnetometr. Z kolei na początku przyszłego roku z Hyabusy 2 wypuszczony zostanie czwarta i ostatnia maszyna.
Weronika Cygan
Komentarze