Galileusz, Mario Livio

Buntownik, heretyk, uczony – recenzja “Galileusza” Mario Livio

Mimo, że zaraz upłynie 380 lat od śmierci Galileusza, życiorys pioniera nowożytnej nauki wciąż nie traci na atrakcyjności, dając chleb historykom i biografom.

Nie jestem zdziwiony, bo jeżeli istnieje postać, która przez niemal cztery stulecia generuje tyleż inspiracji co kontrowersji – to jest nią bez wątpienia Galileo Galilei. Włoch dysponował nie tylko nieprzeciętną błyskotliwością, duszą prawdziwego humanisty i nieskończonymi zasobami kreatywności, ale przede wszystkim, tak rzadkim w jego epoce rodzajem intelektualnej bezczelności. Bezczelności, która w końcu zaprowadziła go przed oblicze Świętego Oficjum.

Autorem przetłumaczonej właśnie na język polski książki Galileusz. Heretyk, który poruszył wszechświat jest urodzony w Bukareszcie, izraelsko-amerykański fizyk Mario Livio. Twórca mogący pochwalić się obfitym dorobkiem w zakresie popularyzacji kosmologii i matematyki, a z jakiegoś powodu kompletnie anonimowy w naszym kraju. (Tym bardziej doceniam Wydawnictwo Poznańskie za odkopanie tak zasłużonego autora i liczę na znacznie więcej).

Pojawia się tu naturalne pytanie, dlaczego doświadczony autor w ogóle uznał za konieczne dokładanie jeszcze jednego tomu do i tak mocno obciążonej półki z biografiami włoskiego mistrza? Livio we wstępie do swojego dzieła wymienia ku temu trzy główne powody. Po pierwsze, jako doświadczony fizyk chciał spojrzeć na portret Galileusza okiem zawodowca i dodać od siebie kilka świeżych spostrzeżeń. Po drugie, marzył o znalezieniu złotego środka i zapełnienie luki pomiędzy banalnymi i bardzo powierzchownymi biografiami, a tymi “hermetycznymi lub zdecydowanie zbyt szczegółowymi”. Wreszcie po trzecie, pragnął przekonać czytelników, że dramatyczna historia konfliktu uczonego z Kościołem nie straciła na aktualności i można w niej znaleźć również recepty na współczesne kłopoty z naukowym negacjonizmem.

Patrząc ogólnie, jeśli przyjrzymy się jego życiu przez pryzmat prywatnej satysfakcji, przybiera ono kształt podobny do odwróconej litery U, z widocznym szczytem krótko po serii odkryć astronomicznych, po których następuje dość ostry spadek. Jak na ironię, paraboliczny tor lotu pocisków, który Galileusz miał opisać jako pierwszy, przybiera podobny kształt.

Livio z grubsza wywiązał się ze złożonych deklaracji, choć na pewno nie w stu procentach; zwłaszcza w przypadku pierwszej obietnicy. Ciężar jego dzieła – bez zaskoczenia – pozostaje przesunięty w kierunku historyczno-filozoficznym i trudno byłoby mi teraz przytoczyć zapowiadane, czysto naukowe i prawdziwie nieszablonowe refleksje. Dlatego nie sądzę też, że fizyk napisał wiele więcej, niż byłby w stanie przekazać wytrawny historyk czy filozof.

Prawdą jest natomiast, że Galileusz nie straszy grubością (nie liczy nawet 300 stron), a elegancki i przejrzysty styl pisarski, umożliwia spożycie całej treści w dwa, trzy satysfakcjonujące wieczory. Jednocześnie nie odczułem, żeby opracowanie było nazbyt płytkie lub nie wyczerpywało tematu. Przeciwnie, dostałem odpowiedzi na wszystkie pytania jakie pojawiały się w mojej głowie. Twórca skupił się na najważniejszych wątkach (zwłaszcza na zatargu z Kościołem), upychając w kilkunastu rozdziałach imponującą liczbę cytatów, wyjątków ze źródeł oraz przypisów – co w przypadku stosunkowo krótkiej pracy wcale nie było oczywistością.

Ostatnią ze swych obietnic – tę dotyczącą współczesnej recepcji myśli Galileusza – Livio stara się spełnić w trzech końcowych rozdziałach. Już po zamknięciu części ściśle biograficznej, fizyk pozwala sobie na garść subiektywnych refleksji.

W ten sposób Kościół praktycznie ogłosił, że sprawa Galileusza jest zamknięta. Światowe media miały używanie. “Los Angeles Times” pisał: “To oficjalne: Ziemia krąży wokół Słońca, nawet dla Watykanu”. (…) Gwoli uczciwości należy stwierdzić, że papież znajdował się w sytuacji bez wyjścia. Cokolwiek by powiedział lub czegokolwiek by nie powiedział o błędach Kościoła, zostałoby z jakiegoś powodu skrytykowane. Mimo to teologiczna rehabilitacja Galileusza przyszła o wiele za późno.

Twórca otwarcie, choć bez nadmiernej złośliwości, komentuje wytężoną gimnastykę Watykanu, próbującego zmyć z siebie grzechy przeszłości. Przywołuje m.in. działania Pio Paschiniego i Michelego Maccarronego z Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego, wyznaczonych do sporządzenia “korzystniejszej” wersji życiorysu Galileusza. Następnie wskazuje jak trzeźwe, galileuszowe spojrzenie na naukę i religię, daje się niemal bezpośrednio odnieść do współczesnych sporów, takich jak idea kreacjonizmu. Ciekawe urozmaicenie stanowi przy tym szerokie skonfrontowanie filozofii Galileusza, z poglądami Alberta Einsteina i innych wielkich umysłów z kart historii. Całość zamyka krótki rozdział Jedna kultura, wyrażający tęsknotę za czasami harmonijnego wykształcenia i wzajemnego przenikania światów humanistyki i nauk ścisłych. (Tęsknotę, którą również podzielam. W końcu, kiedyś to było).

Na koniec należy zadać pytanie, dlaczego osoba zaciekawiona sylwetką Galileusza powinna sięgnąć po publikację Mario Livio, a nie po konkurencję (np. Jamesa Restona lub rodzimego Jerzego Kierula)? Jak zaznaczył sam autor, jego celem było odnalezienie równowagi między długością i przystępnością, a zadowalającym poziomem szczegółowości. I taka jest ta książka. Jeśli więc nie przygotowujecie się do rozpoczęcia zaawansowanych studiów na temat życia i twórczości XVII-wiecznego polihistora, Heretyk, który poruszył świat prawdopodobnie spełni wasze oczekiwania z nawiązką. Zwłaszcza, jeżeli (podobnie do mnie) szczególnie gnębią was szczegóły jednego z najgłośniejszych procesów w dziejach i lubicie ponarzekać na pseudonaukę.

Info:
Autor: Mario Livio;
Przełożył: Jan Szkudliński;
Tytuł: Galileusz. Heretyk, który poruszył wszechświat;
Tytuł oryginału: Galileo and the Science Deniers;
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie;
Wydanie: Poznań 2021;
Liczba stron: 286.

7/10
Total Score
  • Styl i przystępność
    8/10 Very good
  • Unikatowość treści
    6/10 Normal
  • Oprawa i wydanie
    7/10 Good
Total
0
Shares
Zobacz też