Nawet jeżeli ministrowie bywają różni, to trudno oprzeć się wrażeniu, że większość można by ująć w schemat bezbarwnego funkcjonariusza o charyzmie domokrążcy. Nie dotyczy to jednak Przemysława Czarnka. O nie. Ten poszedł o krok dalej i od początku swojej kariery politycznej daje przykład, jak umiejętnie łączyć urok artysty disco polo z mądrością prowincjonalnego farorza. Łatwo przy tym zapomnieć, że przecież mamy do czynienia nie tylko z politykiem, ale również z doktorem nauk prawnych i byłym wykładowcą.
Dlatego, kiedy tylko profesor KUL-u rozsiadł się w fotelu Wszechministra Edukacji i Nauki[1], pomyślałem, że warto monitorować sytuację. W ten sposób, przez ostatni rok regularnie wynotowywałem co ciekawsze czarnkowe wypowiedzi i decyzje, które ostatecznie złożyły się na poniższą listę. Kolejność trochę chronologiczna, trochę przypadkowa.
Rok Wielkiego Inkwizytora
Czyli jak Przemysław Czarnek wzbogacił polską naukę?
I. Zaangażowanie ekspertów
„Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę”. Pamiętając o tej cennej radzie Przemysław Czarnek zwołał nieliczny, ale fanatyczny zespół doradców reprezentujących różne środowiska, dziedziny i sposoby myślenia. Na czele gremium stanął politolog z UMCS, wcześniej członek rady programowej PiS oraz komitetu naukowego Konferencji Smoleńskiej, Waldemar Paruch. Dalej na liście znajdziemy takie nazwiska jak: ks. Paweł Bortkiewicz (wykładowca z Torunia, publicysta Trwam i Radia Maryja), Mieczysław Ryba (historyk KUL, samorządowiec PiS, publicysta Radia Maryja), Teresa Krasowska (Katedra Chóralistyki UMCS, aktywistka walcząca z Marszami Równości, niedoszła posłanka PiS), Wojciech Gizicki, Jakub Koper (socjologowie KUL), Marek Pietraś (politolog UMCS), czy ks. Waldemar Cisło (teolog UKSW).
Oczywiście to tylko część zespołu doradczego liczącego w obecnej chwili 15 nazwisk. Mimo to, znaleźli się zawistnicy kontestujący ten wybór, uważający, że gremium nie jest reprezentatywne i premiuje określone ośrodki. Pewien pracownik Uniwersytetu Warszawskiego posunął się nawet do określenia ministerialnych zauszników „chrześcijańskimi talibami”, którzy „idą na cywilizacyjną wojnę ze współczesną nauką, uczelniami, cywilizacją Zachodu”.
II. Podarowanie naukowcom „Pakietu Wolnościowego”
Niemal natychmiast po objęciu stanowiska Czarnek zapowiedział dwie zmiany: wycofanie z reform swojego poprzednika (Jarosława Gowina) oraz podjęcie walki z akademicką cenzurą. Nie były to słowa rzucone na wiatr. Minister bardzo szybko zaprezentował projekt Pakietu Wolności Akademickiej modyfikujący regulacje dotyczące odpowiedzialności dyscyplinarnej naukowców. Główny punkt dokumentu gwarantuje, że już nigdy, żaden nauczyciel akademicki nie będzie pociągnięty do odpowiedzialności za „wyrażenie przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych”.
Z jakiegoś powodu aż 79 rektorów polskich uczelni zaapelowało za wycofaniem projektu, tym samym opowiadając się za utrzymaniem obecnej cenzury. Z kolei opozycja usiłowała przekształcić kluczowy przepis w taki sposób, aby owe „przekonania religijne, światopoglądowe lub filozoficzne” nie mogły pozostawać w sprzeczności z kryterium naukowości. Jednak Inkwizytor nie chodzi na kompromisy. Polscy profesorowie zaznają prawdziwej wolności[2], czy im się to podoba, czy nie. I niezależnie od tego, co Thomas Kuhn czy inny Karl Popper (nie zapominajmy, że autor Logiki odkrycia naukowego był nauczycielem George’a Sorosa!) uważali za naukę.
III. Rzetelną edukację seksualną
Czasem zarzuca się ministrowi niechęć do edukacji seksualnej w szkołach. Nic bardziej mylnego. Czarnek nie tylko zachęca do starannego tłumaczenia uczniom co i do czego służy, ale nawet wskazuje odpowiednie źródła takiej wiedzy. Jak powiedział w wywiadzie dla Gościa niedzielnego: „Nie jestem też przeciwnikiem postulatów, aby w najstarszych rocznikach szkół ponadpodstawowych wprowadzić elementy nauczania Jana Pawła II na temat ludzkiej seksualności, które zawarł np. w książce Miłość i odpowiedzialność„.
IV. Poprawienie punktacji czasopism
W lutym resort wziął się za listę czasopism naukowych, nanosząc solidne poprawki dotyczące punktacji. Część środowiska skrytykowała ten ruch zauważając, że w kilkudziesięciu przypadkach aktualizacja nie miała oparcia w rekomendacjach Komisji Ewaluacji Nauki i nie została w jakikolwiek sposób uzasadniona. Ministerstwo podniosło rangę m.in. takich periodyków jak: Kościół i Prawo (z 20 punktów na 70), Przegląd Tomistyczny (40 na 70), czy Ethos. Kwartalnik Instytutu Jana Pawła II (20 na 70).
Wzrost może wydawać się znaczny, ale do maksymalnych 200 punktów wciąż daleko, co daje pole do kolejnych poprawek. Te niewątpliwie nastąpią, bo jak twierdzi Inkwizytor: „Była sytuacja, że nie opłacało się publikować w polskich czasopismach, nieraz bardzo zasłużonych, z atrakcyjnym tytułem, z wielką historią, z wielkim doświadczeniem”. Nie ma przecież najmniejszego powodu, aby utalentowany badacz piszący dla Przeglądu Tomistycznego był dyskryminowany względem ojkofoba publikującego w The Lancet czy innym Nature.
V. Zadbanie o zdrowie i wagę uczennic
Na sercu ministra leży nie tylko rozwój umysłowy i duchowy młodych Polaków, ale również ich kondycja. W marcu, zapowiadając na antenie TVP powrót uczniów do nauczania stacjonarnego, Czarnek zwrócił uwagę na narastający problem otyłości wśród młodzieży. Jako człowiek konkretny od razu rozwinął swoją myśl proponując dodatkowe zajęcia SKS, skierowane głównie do dziewczynek, „bo tam jest największy problem”.
Paru psychologów uznało te słowa za szkodliwe i przysparzające dojrzewającym nastolatkom dodatkowych kompleksów. Z kolei dziennikarscy nienawistnicy wypomnieli Czarnkowi, że sam raczej odbiega od greckiego kanonu piękna. Polityk odpowiedział z najwyższą godnością, obiecując, że da uczennicom przykład, osobiście zrzucając 5 kilogramów[3].
VI. Wytropienie satanistów
Teraz poważniejszy temat. Podczas ubiegłorocznego Strajku Kobiet bystre oko byłego wykładowcy KUL-u, dostrzegło nadciągającą falę satanizmu. Jak mówił w TVP: „To jest atak na nasze wartości, na nasze świętości. To jest atak na Polskę taką, jaką znamy od wieków i taką, jaką kształtowali nasi przodkowie w pocie czoła, oddając swoje życie, składając swoje życie na wolność Polski. Dzisiaj te wszystkie świętości są szargane. Niekiedy mamy do czynienia wręcz z oznakami satanizmu”.
Wielki Inkwizytor poradził sobie jednak z satanist(k)ami. Dał również po łapach władzom kilku uczelni, które ustaliły godziny rektorskie, ułatwiając studentkom udział w sabatach manifestacjach. Przyznał, że rektorzy w istocie cieszą się bezgraniczną wolnością i autonomią, ale to on ma kompetencje do rozdzielania środków na inwestycje i granty. Partia godna Magnusa Carlsena.
VII. Powrót na drogę najlepszej, klasycznej edukacji
Już wspomniałem o doradcach Czarnka, jednak poza resortowym zespołem ds. rozwoju szkolnictwa wyższego i nauki, minister wyciągnął dłoń również do innych znamienitych ekspertów. Do najciekawszych należy dr Artur Górecki, który ma służyć pomocą w kwestii szkolnych podręczników oraz podstawy programowej.
Członek prestiżowej organizacji badawczej Ordo Iuris oraz publicysta kwartalnika Christianitas słynie z wyrazistych opinii na temat współczesnej oświaty. Od dawna propaguje pogląd, że nauka pobłądziła już gdzieś w okresie renesansu, kiedy to porzucono siedem sztuk wyzwolonych i zapomniano, że wszelka prawda pochodzi od Boga. Dla bliższego poznania nietuzinkowej filozofii Góreckiego warto wsłuchać się w jego wykład O bezdrożach edukacji.
Świetne uzupełnienie dla powyższych rozważań stanowią słowa szefa Gabinetu Politycznego Ministra, Radosława Brzózki: „Wiedza przekazywana uczniom ma być podawana nie w oderwaniu od tożsamości Polaków, ale w kontekście kultury łacińskiej, bo w tej kulturze szczególnie pielęgnuje się wszelką naukę, poszukuje się mądrości. Jesteśmy dziedzicami tradycji greckiej, antycznej, ale też tymi, którzy, oświetleni światłem Ewangelii, poszukują prawdy w sposób pozbawiony uprzedzeń i dbają o to, żeby ta prawda była dostępna w sposób powszechny, a nie była jakąś wiedzą tajemną”.
VIII. Coraz lepsze podręczniki
Pociągnijmy wątek podręczników. Te, wbrew pozorom wcale nie mają się najgorzej i – pomijając drobne nieścisłości językowe (np. wymienienie islamu przed chrześcijaństwem w jednej z książek do historii – co nie umknęło bystremu oku ministra) – zostały ocenione przez resort pozytywnie. Inne zdanie mają niektórzy rodzice, skarżący się w sieci na podręcznik geografii, wskazujący program 500+ jako przykład prodemograficznej polityki państwa. Medialną karierę zrobiła również pozycja Świadczę o Jezusie w świecie. Na stronach tego podręcznika do religii można znaleźć m.in. argumenty przeciwko teorii ewolucji. Krytycy nie rozumieją najwyraźniej na czym polega idea interdyscyplinarności – tak ważna dla nowoczesnej edukacji.
IX. Urozmaicenie kanonu lektur
Pod koniec ostatnich wakacji Czarnek podpisał trzy nowe rozporządzenia, w tym to, na które wszyscy czekali – nowy, lepszy wykaz lektur. Z listy zniknęło niewiele, a jeśli już to pozycje wywrotowe (np. Stowarzyszenie Umarłych Poetów Kleinbaum) lub nieistotne (np. Mitologia Parandowskiego).
Znacznie więcej dodano zarówno w charakterze lektur obowiązkowych, jak i uzupełniających. W ten sposób w czasie lekcji języka polskiego najmłodsi będą mogli zapoznać się m.in. z fragmentami takich dzieł jak: Lolek. Opowiadania o dzieciństwie Karola Wojtyły Piotra Kordyasza, Nie lękajcie się! Rozmowy z Janem Pawłem II André Frossarda, Ojciec wolnych ludzi. Opowieść o Prymasie Wyszyńskim Pawła Zuchniewicza, Przekroczyć próg nadziei, Tryptyk rzymski: Pamięć i tożsamość, Fides et ratio, czy Przed sklepem jubilera – wszystkie Karola Wojtyły. Do tego dosypano również solidną garść pozycji o charakterze historyczno-martyrologicznym.
X. JP2, JP2, JP2, Wyszyński i jeszcze trochę JP2
Lektury to nie wszystko. Ministerstwo idzie z duchem czasu i przygotowuje również komputerowe gry edukacyjne. Hitem jest bez wątpienia produkcja Godność, wolność i niepodległość, dostępna na platformie epodreczniki.pl oraz na stronie niepodlegla.men.gov.pl. Rzecz składa się z 18 misji zapewniających rewelacyjną i zróżnicowaną zabawę (np. minigra polegająca na rozpalaniu pieca, z którego wydobędzie się biały dym kończący konklawe), a jednocześnie przeprowadzających gracza przez dziedzictwo kulturowe Papieża Polaka. I nie tylko.
Produkcja kosztowała podobno 2 miliony złotych. Zauważmy, że to setki razy mniej niż budżet popularnego Cyberpunka 2077, który w odróżnieniu od gry MEN wciąż wydaje się niedopracowany i wymaga nieustannego łatania.
XI. Pogłębioną edukację historyczną
Jak pisał szlachetny Cyceron: historia magistra vitae est. Czarnek doskonale rozumie tę paremię i zadecydował, że zamiast dodatkowych godzin fizyki, chemii czy biologii, uczniowie powinni spędzić więcej czasu na studiowaniu dziejów. I to nie byle jakich dziejów, lecz konkretnie historii krajowej, z naciskiem na ostatnie dziesięciolecia. Uzasadnienie reformy jest proste: historia starożytna to strata czasu, bo przecież nie ma w niej Polaków, natomiast młodzież musi być prowadzona tak, aby zrozumiała „skąd Polska wzięła się w tym momencie rozwoju”.
Nowe podręczniki powinny zdaniem ministra sięgać współczesności[4] i wskazywać choćby na „ewolucję Unii Europejskiej z tworu praworządnego na twór niepraworządny, bo dzisiaj jest ona tworem niepraworządnym, który nie przestrzega własnych ram prawnych”.
XII. Znalezienie niszy dla polskiej nauki
18 kwietnia, podczas przemówienia na Jasnej Górze wygłoszonego przy okazji obchodów Piątego Narodowego Dnia Czytania Pisma Świętego, Przemysław Czarnek zapowiedział formalne wyodrębnienie biblistyki, jako samoistnej dyscypliny naukowej. Był to wyraz uznania dla prestiżu rodzimych wydziałów teologicznych, a także ich nieskończonego potencjału. „Środowisko zwracało uwagę, iż utworzenie odrębnej dyscypliny w ramach dziedziny teologia mogłoby przyspieszyć rozwój biblistyki tak, aby Polska stała się jednym z kilku wiodących ośrodków studiów nad Biblią na świecie” – argumentował minister.
Poza biblistyką, resort pracuje również nad wyodrębnieniem jako nowej dyscypliny nauk o rodzinie. Być może nadciągające reformy nie przyniosą nam wielu Nobli, ale za to uzyskamy coś ważniejszego – „obronimy rodzinę” i „przeciwstawimy się rozmaitym prądom, tezom, które są nieprawdziwe”.
XIII. Czuwanie nad fizyką jądrową
Jako człowiek wielu talentów, zgodnie z zarządzeniem Ministra Klimatu i Środowiska z 20 sierpnia 2021 roku, Przemysław Czarnek wszedł w skład Rady do spraw rozwoju technologii wysokotemperaturowych reaktorów chłodzonych gazem, jako jej wiceprzewodniczący. Stanowisko przewodniczącego Michał Kurtyka (minister klimatu), przyznał sam sobie.
W jednym z wywiadów Inkwizytor tłumaczył skromnie, że to jedynie funkcja polityczna. Niemniej fakt, że ekonomista i prawnik czują się zdolni do nadzorowania prac nad chłodzeniem reaktorów oraz koordynowania działań fizyków i inżynierów – budzi podziw.
XIV. Ustalenie nowych prawd biologicznych
Poza fizyką, w kręgu pasji ministra znajduje się również biologia. Na pytanie dotyczące rezolucji Parlamentu Europejskiego w sprawie małżeństw jednopłciowych Czarnek odparł, że „bardzo chętnie przychyliłby się do niej, gdyby istniało coś takiego w przyrodzie jak małżeństwa jednopłciowe”. Przypomniał również nieukom, iż „małżeństwo to termin zastany jeszcze z prawa rzymskiego, stworzony przed wiekami, długo przed naszym przyjściem na ten świat i który oznacza związek kobiety i mężczyzny, więc coś takiego w przyrodzie jak małżeństwa jednopłciowe nie istnieje„.
W swoim mikrowykładzie uczony zawarł dwie istotne tezy. Po pierwsze, zaprzeczył obserwacjom delfinów, szympansów bonobo i innych gatunków, skłonnych rzekomo do obcowania z osobnikami tej samej płci. Po drugie (i chyba ważniejsze), zasugerował, że w świecie zwierząt mamy do czynienia z małżeństwami[5]. Tak dokonuje się postęp.
XV. Punktowanie kreacjonistów
Bardzo podobny ton przybrała późniejsza wypowiedź Inkwizytora, rzucająca nieco nowego światła nie tylko na biologię, ale i paleontologię: „Czy ja wszystkim muszę tłumaczyć, że rodzic to jest ten, co zradza potomstwo? To są tak oczywiste sprawy, znane ludziom od miliardów lat”.
Powiecie zaraz, że Australopitek przemierzał Afrykę około 5 milionów lat temu, a pierwsi przedstawiciele Homo sapiens pojawili się na świecie zaledwie 200 tysięcy lat temu. Oczywiście będziecie mieli rację, ale właśnie na tym polegał wyrafinowany, wielowarstwowy żart. Minister w delikatny sposób wbił szpilkę byłej pani premier, znanej z rzucania kamieniami w dinozaury; jednocześnie rozsierdzając kreacjonistów wyznających pseudonaukową koncepcję Młodej Ziemi, stworzonej wraz z całym inwentarzem 6 tysięcy lat temu.
XVI. Powstrzymanie pochodu ekologizmu i klimatyzmu
Niektórzy sądzą, że Przemysław Czarnek pozostaje sceptyczny wobec ochrony planety oraz zmian klimatycznych. To wierutna bzdura, o czym świadczy fakt podpisania przez ministra listu intencyjnego wyrażającego chęć współpracy z młodymi aktywistami. „Jesteśmy wszyscy, bez względu na poglądy, uczestnikami sztafety pokoleń i prędzej czy później tę pałeczkę w sztafecie będziemy musieli przekazać najmłodszym dziś żyjącym Polakom oraz tym, którzy jeszcze się nie urodzili, a którzy będą następnymi pokoleniami. To na nas ciąży obowiązek zostawienia im świata, Polski, środowiska w najlepszym stanie, po to, żeby mogli godnie żyć” – mówił na sierpniowej konferencji Czarnek.
Trudno nie podpisać się pod tą piękną myślą wszystkimi kończynami. Ale trzeba też zachować zdrowy rozsądek i dokładnie analizować postulaty poszczególnych organizacji. Bo choć edukacja ekologiczna jest dla Czarnka szalenie istotna, to nie wolno pod żadnym pozorem przepuścić do podręczników „jakiejkolwiek ideologii ekologizmu, polegającej na humanizacji roślin i zwierząt i animalizacji człowieka”.
W istocie, jeszcze nie tak dawno zdarzało się, że w uniwersyteckich aulach padały prymitywne porównania ludzi do dzików. Cieszy, że wreszcie ktoś zrobi z tym porządek.
XVII. Obronę praw uciskanej większości
Przeciwnicy polityczni ministra regularnie oskarżają go o nietolerancję. W reakcji na te niedorzeczne zarzuty, Czarnek przypomniał niedawno, że jako wytrawny prawnik, pozostaje specjalistą w tym zakresie i mógłby osobiście prowadzić szkolenia antydyskryminacyjne. Warto przy tym zauważyć, że czarnkowej tolerancji zdążyli już zaznać nie tylko przedstawiciele mniejszości seksualnych, ale również innowiercy oraz ateiści. Jak mówił: „Tolerujemy i akceptujemy absolutnie ateistów i to są nasi przyjaciele, prosimy o takie samo zachowanie w stosunku do nas”.
A jak polityk odpowiada osobom krytykującym nadreprezentację duchownych w kanonie lektur, szkolne lekcje religii lub obecność krzyży w klasach? W swoim stylu, króciutko i logicznie: „Gdybyśmy zlikwidowali wszystkie elementy życia religijnego w przestrzeni publicznej i w ogóle przestali mówić o chrześcijaństwie (…) to wtedy mielibyśmy dyktaturę ateizmu. Mielibyśmy promowanie jednego tylko światopoglądu, ateistycznego – a neutralność polega na tym, że nie promujemy żadnego”.
XIX. Utemperowanie Polskiej Akademii Nauk
W kwietniu wyciekł projekt ustawy, powołującej do życia Narodowy Program Kopernikański. Nowa instytucja miałaby przyznawać granty, wspierać badania oraz uczelnie i rzecz jasna, upamiętnić postać Mikołaja Kopernika. Ten wspaniały pomysł nie przypadł jednak do gustu niektórym profesorom, rozsiewającym plotkę, jakoby zależny od resortu organ miał zmarginalizować lub nawet zastąpić PAN. Na szczęście minister szybko uciął łeb tym bzdurom, publicznie wzywając na dywanik prezesa prof. Jerzego Duszyńskiego i zadając kluczowe w tej sytuacji pytanie o audyt dotyczący niejasnych finansów PAN…
Dobra, mógłbym jeszcze długo, ale to już nużące. Jaki Przemysław Czarnek jest każdy widzi. Zaskakuje jedynie, że na zgromadzenie tych wszystkich niedorzecznych decyzji i kuriozalnych wypowiedzi Inkwizytorowi z KUL-u wystarczył zaledwie rok.
Kojarzycie historię Incitatusa? Był to ulubiony koń Kaliguli, którego według podań cesarz obdarzył godnością senatora, aby tylko upokorzyć swoich przeciwników. Nie mogę wyzbyć się wrażenia, że Czarnek pełni funkcję takiego Incitatusa. Bo nadrzędnym celem tej nominacji nie jest – jak niektórzy sądzą – próba wdrożenia fundamentalistycznej i nacjonalistycznej wizji szkolnictwa. Taką misję powierzono by komuś znacznie przebieglejszemu.
Jedyne na czym zależy rządzącym to upokorzenie. Wymierzenie siarczystego policzka nauczycielom, studentom i pracownikom naukowym – przedstawicielom wszystkich tych środowisk, na których poparcie władza nie może liczyć. Bo jeśli nie można się kogoś pozbyć, ani zyskać jego przychylności, warto go chociaż zgnoić.