Kult “chłopskiego rozumu” w naszym narodzie jest silny. Pamiętam gdy rok temu pojawił się news o statku MS MALMO, który utknął na skutych lodem wodach, gdzieś w pobliżu Svalbardu. Strasznie śmieszna wiadomość – bo wiecie – wśród pasażerów znajdowali się aktywiści klimatyczni. Głupcy martwili się o topniejące lodowce, tymczasem lód uniemożliwił im żeglugę. Co prawda wieloletnie pomiary i zdjęcia satelitarne mogą niepokoić, ale zabawna anegdota oraz prosta intuicja, skutecznie przeważą każdy dowód.
Na podobnej zasadzie niemal co roku media społecznościowe zasypuje lawina postów, podpartych równie wyrafinowaną argumentacją: jest mi zimno, więc globalne ocieplenie to kłamstwo. Bynajmniej nie są to jedynie wynurzenia jakiegoś foliarskiego marginesu czy znudzonych trolli. Tylko w ostatnich tygodniach swoją wiedzą z zakresu geografii i fizyki atmosfery postanowili podzielić się m.in. Tomasz Sakiewicz (Republika, Gazeta Polska), Cezary “Trotyl” Gmyz (Republika, Rzeczpospolita), Tomasz Sommer (Najwyższy czas) czy Tomasz Rzymkowski (wiceminister… edukacji i nauki).
Niby śmietanka opiniotwórczej publicystyki (z gościnnym występem przedstawiciela rządu), a czuję się jakbym trafił na protokół z sympozjum zwolenników płaskiej Ziemi. I nie korzystam tu wcale hiperboli, albowiem w obu przypadkach mamy do czynienia z bliźniaczym quasi-logicznym schematem myślowym. Formułowanie opinii na temat klimatu w oparciu o to, co widzimy akurat za oknem, wynika przecież z tych samych deficytów, które każą dowodzić płaskości Ziemi na podstawie braku krzywizny własnego podwórka. Jeszcze rozumiem, kiedy jakiś sceptyk wyraża wątpliwości co do genezy światowego ocieplenia; kiedy ktoś usiłuje podważyć tezę o związku pomiędzy wzrostem temperatur a emisjami gazów cieplarnianych, wskazując na inne możliwe przyczyny. Taki przynajmniej się stara, w odróżnieniu od gałganów powyżej.
Dlatego w tym miejscu nie wjedzie wywód cierpliwie tłumaczący, co i jak. Zresztą tej sztuki próbowali już internauci. Wyjaśniali redaktorom, że większe opady (w tym opady śniegu) niekoniecznie muszą stanowić objaw ochłodzenia. Przypominali, że nawet jeśli tegoroczna zima jest nieco sroższa od kilku poprzednich, to wciąż bardzo daleko jej do siarczystych mrozów ubiegłego stulecia. Zwracali również uwagę na istnienie subtelnej różnicy pomiędzy pogodą a klimatem. Jak grochem o ścianę.
Patrząc na te beznadziejne wysiłki, przyszło mi do głowy, że chyba wymagamy zbyt wiele. Żądamy od denialistów wiedzy z zakresu geografii i fizyki na poziomie końca szkoły podstawowej, podczas gdy ich braki sięgają znacznie głębiej. Przede wszystkim trudno prowadzić polemikę na temat globalnego ocieplenia, kiedy druga strona nie przyswaja samego znaczenia słowa globalny.
W związku z powyższym, specjalnie dla Czarka i trzech Tomków, spróbujmy rozszyfrować ten tajemniczy termin. Sięgnijmy do Słownika PWN:
globalny
Słownik języka polskiego PWN
1. «obliczony ogólnie, ujmowany jako całość»
2. «odnoszący się do całego świata»
Nie śmiałbym przywdziewać butów prof. Bralczyka, więc ograniczę się tylko do sugestii, że skoro przymiotnik globalny odnosi się do ogółu, do całego globu; to raczej nie odnosi się do części, do kraju, czy do regionu. Przekładając to na nasz problem, termin globalne ocieplenie opisuje wzrost (średniej) temperatur w skali całego wielkiego świata. Tu ciekawostka: powierzchnia Kuli Ziemskiej wynosi aż 510 milionów km², z czego nasz kraj zajmuje 0,06% całości. (Na wszelki wypadek zaznaczę, że dostępne w niektórych sklepach globusy Polski to tylko żart). Wnioski możecie zapisać w kajeciku lub opublikować w postach na Albicli. Dla ułatwienia dodam, że pod względem globalnej średniej temperatur 2020 był najcieplejszym rokiem w historii pomiarów, na równi z 2016.
Zmiany temperatury w różnych częściach świata zachodzą w różnym tempie. Najszybszy wzrost temperatury obserwujemy w pobliżu bieguna północnego – jest to związane ze (…) sprzężeniem pomiędzy temperaturą wody, zasięgiem lodu morskiego i ilością pochłanianego przez powierzchnię promieniowania słonecznego. Średnio rzecz biorąc, lądy ogrzewają się szybciej niż oceany, a półkula północna (na której powierzchnia lądów jest większa) szybciej niż południowa.
“Klimatyczne ABC”, Lekcja 8
Należy pamiętać, że na temperaturę w konkretnych częściach świata wpływają także inne czynniki, na przykład zmiany w transporcie ciepła przez prądy morskie, z których część zachodzi cyklicznie i powoduje wieloletnie lub sezonowe podwyższenie lub obniżenie średnich temperatur nad danym akwenem. Te zmiany to także jedna z przyczyn, dla których wykres średniej temperatury powierzchni Ziemi nie jest linią gładką.
Jeszcze jedno. Naukowcy nie rezygnują z terminu globalne ocieplenie na rzecz zmian klimatu – jak gdzieś ostatnio usłyszałem – bo muszą tuszować swoje rzekome pomyłki. Jeśli nawet wolą sięgać do innych określeń, to raczej dlatego, że pojęcie globalnego ocieplenia, niespodziewanie okazało się zbyt trudne do ogarnięcia dla przeciętnego denialisty.
Korzystając z okazji, że akurat dotknąłem zagadnienia zmian klimatu, pozwolę sobie na jedną polecankę. Badacze z Uniwersytetu Warszawskiego wydali niedawno pierwsze polskojęzyczne, kompleksowe opracowanie problemu globalnego ocieplenia uwzględniającego punkt widzenia fizyki, ekologii i geografii, ale również psychologii oraz ekonomii. Nad trzynastoma lekcjami/rozdziałami czuwało kilkunastu uczonych, pod redakcją Magdaleny Budziszewskiej, Zbigniewa Bohdanowicza i Aleksandry Kardaś. Co najważniejsze, podręcznik pod tytułem
Klimatyczne ABC
został udostępniony zupełnie za darmo i można go pobrać w całości ze strony UW. Ufam, że po takiej lekturze, nawet panowie publicyści zdołają zrozumieć, że wzrost globalnej średniej temperatur nie równa się cudownemu podgrzaniu każdego miejsca, w każdym momencie.