Na ekranach polskich kin debiutuje właśnie Marsjanin Ridleya Scotta. Jako, że lekturę mam dawno za sobą (czytaj!), filmowej adaptacji na pewno sobie nie odpuszczę. Jednak zanim się zbiorę, postanowiłem odgrzebać Kerbal Space Program i zwiedzić tamtejszy Czerwony Glob.
Program Mara. Szczyt kerbalskiej myśli technicznej, naukowej i logistycznej, mający na celu wysłanie pierwszego w dziejach kerbalonauty na obcą planetę. Według wszystkich był to kolejny logiczny krok, po opanowaniu orbity Kerbinu (program Talos) oraz postawieniu stopy na obu jego księżycach: Munie i Minmusie (program Stendarr). Decydenci spółki QuantSpace obrali za cel chłodną, suchą i czerwoną Dunę. Plan był prosty, właściwie aż za prosty. Zamiast tworzyć stację orbitalną i rozbijać przedsięwzięcie na kilka części, postanowiono osiągnąć cel „bez przesiadki” stosując jedną, potężną rakietę lecącą z jednej planety na drugą.
Przezornie, dla uspokojenia humanitarystów, na pierwszy ogień rzucono misję bezzałogową. W ramach Mary I, w okolicach północnego bieguna Duny, bez większych kłopotów wylądował łazik Hircyn.
Sprzęt nie zawiódł a droga okazała się możliwa do przeprawy dla kerbalskich technologii. Po wzmocnieniu centralnej części rakiety i wymianie Hircyna na moduł załogowy Azura, kerbalonauci wyruszyli w prawie roczną podróż po długiej koniunkcyjnej trasie – wszystko dla zaoszczędzenia zapasów. A skoro już o tym: wedle zielonych mądrych głów, do wydostania się z niewielkiej Duny, powinien wystarczyć pojedynczy silnik i stosunkowo niewielka ilość paliwa. Oczywiście przy założeniu, że załoga nie będzie musiała wielokrotnie korygować kursu.
Załoga musiała wielokrotnie korygować kurs. W związku z tym miała dokumentnie przesrane. Istniała rozpaczliwie mała szansa wyhamowania i bezpiecznego wylądowania na Czerwonej Planecie oraz niemal zerowa na powrót do domu. Kerbalonauci podjęli więc heroiczną decyzję o wykonaniu misji i zdobyciu Duny.
Kapitan Bill Kerman miał przejść do historii. Pragnął doczekać się podstrony na Wikipedii z własnym nazwiskiem. Marzył o powrocie w roli bohatera i o opędzaniu się od ślicznych, zielonych, wielkogłowych kerbalek. Cóż, wydaje się, że obecnie może liczyć jedynie na odhaczenie dwóch pierwszych punktów. A wystarczyło włączyć silnik minutę wcześniej, aby zwiększyć szanse na przeżycie do 1%. Niestety atmosfera Duny okazała się jeszcze rzadsza niż przypuszczano – twarde lądowanie przy dużej prędkości uszkodziło jedyny silnik, dewastując wszelkie nadzieje.
I tak oto Bill Kerman na nowo zdefiniował pojęcie samotności. (╯︵╰,)