4th
styczeń
2014
‘Od splątania cząstek do kwantowej teleportacji’ – recenzja
Opisanie splątania kwantowego i to w sposób naprawdę zrozumiały dla laika, należy do najtrudniejszych wyzwań z jakimi może się zmierzyć popularyzator nauki. Tym chętniej wyczekiwałem na pracę, która wyjdzie spod ręki specjalisty w tej dziedzinie, Antona Zeilingera. Nazwisko profesora Uniwersytetu Wiedeńskiego powinno być znane każdej osobie zainteresowanej współczesną fizyką. Zespół austriackiego badacza dokonał w roku 1997 pionierskiego eksperymentu: kwantowej teleportacji z udziałem fotonów. Obecnie, niemal co roku poprawia kolejne rekordy i usprawnia model kwantowej “komunikacji”.
18th
grudzień
2013
Sandra Bullock na orbicie – opinia o “Grawitacji”
Grawitacja. Cóż za piękny tytuł dla potencjalnego filmu popularnonaukowego poświęconego ogólnej teorii względności! Niestety zamiast tego, dane mi było obejrzeć hollywodzki hit. Ale może i dobrze, bo mam wątpliwości czy George Clooney sprawdziłby się w roli Einsteina.
6th
sierpień
2013
Jutubowe polecanki: “O pochodzeniu życia”
Kiedyś to były materiały na YouTube! Może i nie zawierały pięknych grafik, przyciągających oko efektów wizualnych i głupkowato uśmiechniętych gęb internetowych celebrytów, ale po ich obejrzeniu człowiek nie zastanawiał się czy aby nie stracił dziesięciu minut swojego życia.
8th
lipiec
2013
Mniej znane epizody Projektu Manhattan – recenzja “Dziewczyn Atomowych”
Amerykański program jądrowy to nie tylko odkrycia grupy Oppenhaimera. To tytaniczny wysiłek tysięcy ludzi pracujących w setkach ośrodków przemysłowych, badawczych, testowych, administracyjnych i wojskowych, o których większość opracowań nie wspomina ani słowem.
22nd
czerwiec
2013
Świadectwo Carla Sagana – recenzja “Miliardów, miliardów…”
Rzadko zdarza się aby książka popularnonaukowa wzbudzała w czytelniku tyle smutku lub nostalgii co Miliardy, miliardy: Rozważania o życiu i śmierci u schyłku tysiąclecia.
7th
kwiecień
2013
Kerbal Space Program 0.19 – opinia
Ostatnie sześć dni zapewniło mi sporo zabawy: projektowałem rakiety, wysyłałem sondy, lądowałem na księżycu i zwiedzałem obce światy. Zgodnie z obietnicą złożoną na początku Tygodnia z Kerbalami, przyszedł czas na podsumowanie i wystawienie ostatecznej oceny.
Ci, którzy przespali ostatnie 6 dni, powinni się dowiedzieć o czym w ogóle mowa. Kerbal Space Program to gra przenosząca nas na fikcyjną planetę Kerbin, zamieszkałą przez ciekawskie i żądne przygód kerbale. Zadaniem gracza jest pokierowanie kerbalskim programem kosmicznym i umożliwienie sympatycznym istotom eksploracji układu planetarnego.
Odpowiedzialne za produkcję studio Squad, podążyło coraz popularniejszą ścieżką, tworząc swoje dzieło na oczach fanów. Pierwsza wersja KSP pojawiła się w sieci prawie dwa lata temu lecz do dziś nie wydano oficjalnej pełnej wersji. Samo nasuwa się porównanie do strategii marketingowej Markusa „Notcha” Perssona. Kolejne bety jego MineCrafta biły rekordy popularności a z samego twórcy zrobiły milionera. Co ciekawe, na tym podobieństwa między tymi dwoma tytułami się nie kończą.
Co mi tam jakieś Curiosity? |
Zbuduj własną rakietę
Na Kerbale trzeba spojrzeć przez pryzmat dwóch warstw rozgrywki. Pierwszą jest sfera sanboxowa, której smak poznajemy w ogromnym hangarze, bawiąc się w konstruktora różnorakich wehikułów. Tak naprawdę otrzymujemy tu coś na kształt LEGO. Wybierając spośród kilkudziesięciu gotowych elementów – modułów, silników, zbiorników paliwa, kolektorów słonecznych i całej masy innego ustrojstwa – w szybki i intuicyjny sposób składamy urządzenia potrzebne do podboju kosmosu. A możemy sobie pozwolić na wiele, od prostych rakiet i małych satelitów, po złożone łaziki badawcze czy monstrualne stacje orbitalne. Głównym ograniczeniem pozostaje nasza ambicja, wyobraźnia i oczywiście prawa fizyki. Nikt nie zabroni nam stworzyć smoka złożonego z pięciuset elementów, jednak jego oderwanie od ziemi i utrzymanie w całości może się okazać nad wyraz karkołomnym zadaniem.
Trzeba wspomnieć o jeszcze jednej sanboxowej cesze. Mianowicie KSP dysponuje obecnie jedynie trybem swobodnej rozrywki, co niemal na pewno ulegnie zmianie w wersji finalnej. (Sugeruje to widniejący w menu, ale nieaktywny przycisk kariery.) Na razie wszystko zależy od naszego widzimisię. Możemy bez skrupułów wysyłać zastępy kerbali na samobójcze misje, albo spędzić dziesiątki godzin nad skomplikowanym projektem bazy na obcej planecie.
Drugą warstwę gry stanowi swoisty symulator. Po wyjściu z hangaru zostajemy przeniesieni w miejsce startu naszej maszyny. Tak naprawdę dopiero po naciśnięciu magicznego przycisku spacji, dowiadujemy się czy nasze pomysły i przewidywania w ogóle mają rację bytu i czy wzniesiona przez nas rakieta nie rozpadnie się w ogromnej eksplozji. A wierzcie mi, to wcale nie jest najgorsze. Znacznie boleśniejszym przeżyciem jest uświadomienie sobie po kilkudziesięciu minutach lotu, że zabraknie nam paliwa, albo zapomnieliśmy przymocowaniu jakiegoś istotnego na dalszym etapie misji elementu. Nie ma zmiłuj – wracamy do centrum i zaczynamy od początku. Czy to źle? Wręcz przeciwnie. Emocje podczas pionierskiego lądowania na Munie (kerbalski odpowiednik Księżyca) jak i satysfakcja płynąca z udanego powrotu na Kerbin są dzięki temu znacznie większe.
Bob Kerman nie może wyjść z szoku po powrocie z Muna. |
Kerbalski Układ Słoneczny
Warto zaznaczyć, że choć twórcy stworzyli własny świat, z oryginalnymi mieszkańcami, znajdujący się w alternatywnym układzie planetarnym; to jednak nie odbiega on znacząco od tego, w którym żyjemy. Podobny Ziemi wielkością i właściwościami Kerbin, jest trzecią w kolejności planetą okrążającą Kerbol, przypominający nasze Słońce.
Najważniejsze jednak, że głównym wrogiem podczas rozgrywki pozostaje wiernie odwzorowana fizyka. KSP daje graczowi wrażenie realizmu i od tej strony działa jak porządny symulator. Bezwzględna grawitacja matczynej planety wymaga potężnych silników do osiągnięcia prędkości ucieczki, a niedoskonałości konstrukcyjne rakiety mogą spowodować utratę równowagi, sterowności i w końcu katastrofę. Nie gorzej jest w przestrzeni, gdzie musimy umiejętnie manipulować orbitą (co wymaga nieco wprawy, ale wchodzi w nawyk) a także wykorzystywać tzw. asysty grawitacyjne do bardziej wyrafinowanych misji. Poza tym zadbano też o inne istotne czynniki, jak choćby opór powietrza. Przy lądowaniu na planecie spowolni on upadek i pozwoli na otwarcie spadochronów, a jego brak na księżycu wymusi stosowanie silników lądownika.
Pocztówka z kokpitu
Patrząc na niektóre screeny można odnieść wrażenie, że Kerbale to prawdziwe obrzydlistwo. Fakt, panorama poszczególnych ciał niebieskich nie powala szczegółowością. Konkretniej mówiąc, to tylko duże kule pokryte w miarę jednolitą, rozmytą teksturą, z pojedynczymi oceanami i wzniesieniami. Nie uświadczymy więc ani głębokich kanionów, ani dymiących wulkanów. Również atmosfera mogłaby być żywsza. Pogoda na Kerbinie jest ciągle taka sama i w żaden sposób nie wpływa na lot – nie napotykamy chmur, opadów, ani burz.
Całe szczęście, elementy istotne zostały potraktowane z należytą starannością. Chodzi mi tu nie tylko o wygląd samych urządzeń, ale również widoki jakich uświadczymy w przestrzeni. Wschód Słońca oglądany z perspektywy orbitującego statku potrafi wywrzeć wrażenie, przynajmniej przez pierwsze godziny gry.
Jeżeli mam się na coś żalić to na optymalizację. Ja wiem, że przy KSP nadal dłubią programiści, ale skoro twórcy już rozprowadzają swój produkt żądając za niego kilkudziesięciu złotych, to my jako konsumenci mamy prawo wymagać jakości. Tymczasem, realizując ambitne plany eksploracji kosmosu, musimy się wykazać sporą cierpliwością. Długie wczytywanie oraz masakryczne spowolnienia animacji podczas wszelkich eksplozji da się przełknąć, gorzej z częstymi crashami. Podczas mojej rozgrywki, chwilami nawet co druga próba wyjścia z hangaru kończyła się wywaleniem do pulpitu! Wyobraźcie sobie testy z dziesięcioma wariantami rakiety, kiedy co chwila trzeba robić sobie kilkuminutową przerwę na ponowne uruchomienie gry. Co ciekawe, dla znacznego zwiększenia stabilności programu, wystarczyło nieznacznie zmniejszyć jakość tekstur. U mnie od tego momentu crashe zdarzają się o wiele rzadziej, choć sądząc po wypowiedziach znalezionych w sieci, nie każdemu zmiana ta pomogła.
Ach te widoki znad atmosfery. |
MineCraft w kosmosie
Ludzie chcący się pobawić w astronautę wreszcie mogą odetchnąć z ulgą. Nie wiedzieć czemu, łatwiej znaleźć na rynku symulator prowadzenia ciągnika lub autobusu, niż grę pozwalającą na w miarę realistyczne wojaże po kosmosie. Kerbal Space Program, mimo przedstawienia zmyślonej wariacji Układu Słonecznego, bardzo dobrze uzapełnia tę lukę. Jednocześnie oferuje na tyle swobodną rozgrywkę, że z powodzeniem może trafić do szerszego grona odbiorców. Kerbale raczej nie powtórzą sukcesu MineCrafta, ale już dziś można dostrzec zalążek fanowskiej społeczności, którą czeka bujny rozrost.
+ Swoboda i potencjał wróżą długą żywotność
+ Odpowiedni balans między prostotą a realizmem
+ Kerbale są sympatyczniejsze od ludzi
+ Nie ma zbyt wielkiej konkurencji
– Oprawa mogłaby być bardziej efektowna
– Bugi tu i ówdzie
– Wysoka cena, jak na grę ciągle w fazie produkcji.
7/10
20th
luty
2013
BOINC – ku chwale nauki!
Zainteresowanie nauką zawsze jest godne pochwały. Niestety, poza domorosłym kształtowaniem spojrzenia na wszechświat, amator rzadko kiedy ma szansę przyłożyć rękę do czegoś więcej – choćby w najmniejszym stopniu wspomóc prowadzone badania. Odpowiedź na to zapotrzebowanie stanowi projekt Berkeley Open Infrastructure for Network Computing, znany pod akronimem BOINC.
8th
styczeń
2013
Podzielę się z wami fragmentem książki autorstwa… bynajmniej żadnego naukowca.
“ Między nimi zawisła nagle kula średnicy około stopy. Przypominała szkło albo połysk perły bez samej perły w środku. Z niedalekiego kortu do squasha, zamiast dzikiego ryku chaotycznych thaumów, dobiegał równy, celowy turkot.
– Co to takiego, do licha? – zdumiał się Ridcully. Magowie prostowali się wolno. (…)
– Według tego, to właśnie jest projekt świata Kuli. I absorbuje energię ze stosu thaumowego. (…)
Nastąpiła chwila pełna grozy – dziekan podszedł do kuli, a na powierzchni odbił się jego niezwykle powiększony nos.
– Stary nadrektor Bewdley to wymyślił – szepnął – Wszyscy uważali, że to niemożliwe…
– Panie Stibbons – rzucił Ridcully.
– Tak, panie nadrektorze?
– Czy grozi nam w tej chwili jakiś wybuch?
– Raczej nie, panie nadrektorze. Ten… projekt wsysa wszystko.
– Czy nie powinien więc błyszczeć? Albo co? Co tam jest w środku? HEX* wypisał: +++ Nic +++.
– Cała ta magia ginie w pustej przestrzeni?
+++ Pusta Przestrzeń Nie Jest Niczym, Nadrektorze. Wewnątrz Projektu Nie Ma Nawet Pustej Przestrzeni. Brakuje Czasu, Żeby W Nim Była Pusta +++
– Więc co to ma w środku?
+++ Sprawdzam +++ pisał cierpliwie HEX.
– Patrzcie, mogę wsadzić rękę! – zawołał dziekan.
Magowie spojrzeli przerażeni. Palce dziekana pozostały widzialne wewnątrz kuli jako cienie, otoczone tysiącami maleńkich iskierek.
– Postąpił pan bardzo głupio – uznał Ridcully – Skąd pan wiedział, że to bezpieczne?
– Nie wiedziałem – odparł wesoło dziekan – Jest tam… dość chłodno. Nawet zimno. Trochę mrowi, ale śmiesznie. (…)
– Ehm… Panie dziekanie… – Myślak odstąpił o kilka kroków – Myślę, że najlepiej byłoby, gdyby cofnął pan rękę bardzo, bardzo ostrożnie i raczej zaraz.
– Zabawne, zaczyna mnie łaskotać…
– Natychmiast, panie dziekanie! Już!
Chociaż raz ton niepokoju w głosie Stibbonsa przebił się przez kosmiczną pewność siebie dziekana, który odwrócił się, by zaprotestować akurat w chwili, kiedy w środku kuli pojawiła się biała iskierka i zaczęła gwałtownie rosnąć.
Kula zamigotała.
– Ktoś wie, co się tam wyrabia? – chciał wiedzieć pierwszy prymus. Spływający z projektu blask oświetlał mu twarz.
– Myślę – powiedział wolno Myślak, ściskając wypis HEX-a – że to zaczynają się dziać Czas i Przestrzeń.
Słowa wypisane starannym charakterem HEX-a głosiły: +++ W Nieobecności Trwania I Wymiaru Muszą Istnieć Możliwości +++ I spojrzeli magowie na wszechświat rosnący we wnętrzu małej kuli, i rozprawiali między sobą, i mówili:
– Dość mały jest, nie sądzicie? Czy już pora na kolację?
Później magowie zastanawiali się, czy wszechświat wyglądałby inaczej, gdyby dziekan inaczej pomachał palcami. Być może, w granicach tego innego wszechświata materia naturalnie formowałaby się – powiedzmy – w meble ogrodowe albo w jeden gigantyczny dziewięciowymiarowy kwiat średnicy bilionów mil. “
Oczywiście zachęcam do zapoznania się z całą lekturą, i to nie tylko fanów szeroko rozumianej fantastyki. Jako, że nie cenzurowałem imion bohaterów, większość z was pewnie już wie spod czyjej ręki wyszedł powyższy fragment. Zgadza się?
* Coś na kształt magicznego superkomputera. Został zbudowany z mysiego kółka do biegania i kolonii mrówek, a później dokonywał samorozbudowy.
Magia świata kuli
“ Między nimi zawisła nagle kula średnicy około stopy. Przypominała szkło albo połysk perły bez samej perły w środku. Z niedalekiego kortu do squasha, zamiast dzikiego ryku chaotycznych thaumów, dobiegał równy, celowy turkot.
– Co to takiego, do licha? – zdumiał się Ridcully. Magowie prostowali się wolno. (…)
– Według tego, to właśnie jest projekt świata Kuli. I absorbuje energię ze stosu thaumowego. (…)
Nastąpiła chwila pełna grozy – dziekan podszedł do kuli, a na powierzchni odbił się jego niezwykle powiększony nos.
– Stary nadrektor Bewdley to wymyślił – szepnął – Wszyscy uważali, że to niemożliwe…
– Panie Stibbons – rzucił Ridcully.
– Tak, panie nadrektorze?
– Czy grozi nam w tej chwili jakiś wybuch?
– Raczej nie, panie nadrektorze. Ten… projekt wsysa wszystko.
– Czy nie powinien więc błyszczeć? Albo co? Co tam jest w środku? HEX* wypisał: +++ Nic +++.
– Cała ta magia ginie w pustej przestrzeni?
+++ Pusta Przestrzeń Nie Jest Niczym, Nadrektorze. Wewnątrz Projektu Nie Ma Nawet Pustej Przestrzeni. Brakuje Czasu, Żeby W Nim Była Pusta +++
– Więc co to ma w środku?
+++ Sprawdzam +++ pisał cierpliwie HEX.
– Patrzcie, mogę wsadzić rękę! – zawołał dziekan.
Magowie spojrzeli przerażeni. Palce dziekana pozostały widzialne wewnątrz kuli jako cienie, otoczone tysiącami maleńkich iskierek.
– Postąpił pan bardzo głupio – uznał Ridcully – Skąd pan wiedział, że to bezpieczne?
– Nie wiedziałem – odparł wesoło dziekan – Jest tam… dość chłodno. Nawet zimno. Trochę mrowi, ale śmiesznie. (…)
– Ehm… Panie dziekanie… – Myślak odstąpił o kilka kroków – Myślę, że najlepiej byłoby, gdyby cofnął pan rękę bardzo, bardzo ostrożnie i raczej zaraz.
– Zabawne, zaczyna mnie łaskotać…
– Natychmiast, panie dziekanie! Już!
Chociaż raz ton niepokoju w głosie Stibbonsa przebił się przez kosmiczną pewność siebie dziekana, który odwrócił się, by zaprotestować akurat w chwili, kiedy w środku kuli pojawiła się biała iskierka i zaczęła gwałtownie rosnąć.
Kula zamigotała.
– Ktoś wie, co się tam wyrabia? – chciał wiedzieć pierwszy prymus. Spływający z projektu blask oświetlał mu twarz.
– Myślę – powiedział wolno Myślak, ściskając wypis HEX-a – że to zaczynają się dziać Czas i Przestrzeń.
Słowa wypisane starannym charakterem HEX-a głosiły: +++ W Nieobecności Trwania I Wymiaru Muszą Istnieć Możliwości +++ I spojrzeli magowie na wszechświat rosnący we wnętrzu małej kuli, i rozprawiali między sobą, i mówili:
– Dość mały jest, nie sądzicie? Czy już pora na kolację?
Później magowie zastanawiali się, czy wszechświat wyglądałby inaczej, gdyby dziekan inaczej pomachał palcami. Być może, w granicach tego innego wszechświata materia naturalnie formowałaby się – powiedzmy – w meble ogrodowe albo w jeden gigantyczny dziewięciowymiarowy kwiat średnicy bilionów mil. “
Oczywiście zachęcam do zapoznania się z całą lekturą, i to nie tylko fanów szeroko rozumianej fantastyki. Jako, że nie cenzurowałem imion bohaterów, większość z was pewnie już wie spod czyjej ręki wyszedł powyższy fragment. Zgadza się?
* Coś na kształt magicznego superkomputera. Został zbudowany z mysiego kółka do biegania i kolonii mrówek, a później dokonywał samorozbudowy.
6th
wrzesień
2012