Niedawno na jednej ze stron rządowych pojawiła się zaskakująca publikacja pod tytułem Jasnowidz w postępowaniu karnym, opisana w dodatku jako Materiał szkoleniowy. Autorka artykułu dr Katarzyna Karolina Borkowska – asesor Prokuratury Rejonowej Warszawa–Śródmieście – rozważa w nim “dorobek parapsychologii” i śmiało omawia możliwe formy partycypacji jasnowidza w procesie karnym, wysuwając serię niedorzecznych argumentów, prowadzących do kuriozalnych konkluzji.
Jednak zanim przejdziemy do samej treści materiału szkoleniowego od razu uprzedzę, że nie będę marnował czasu na dogłębne tłumaczenie, dlaczego jasnowidztwo, chiromancja, numerologia, nekromancja, tarot, rumpologia (wróżenie z tyłka, jakby kto pytał) i inne wesołe twory parapsychologii, nie mają z naukowego punktu widzenia najmniejszego sensu. Zresztą, byłoby to równie osobliwe co akademicka debata na temat tego, jak dostać się na peron 9¾. Zamiast tego wolę przypomnieć, dlaczego sztuka jasnowidzenia pozostaje tylko i wyłącznie wyrachowaną formą oszustwa.
Medialne medium
Przenieśmy się do roku 2004 i amerykańskiego stanu Ohio. Z ulic Cleveland w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęły trzy młode dziewczyny: Michelle Knight, Amanda Berry i Gina DeJesus. Po zaginięciu tej drugiej sprawa nabrała rozgłosu i, jak to często bywa, zaczęła przyciągać hieny żerujące na ludzkiej tragedii. Królową drapieżników okazała się w tym przypadku Sylvia Browne, należąca do najsławniejszych amerykańskich jasnowidzów.
Nieżyjąca już kobieta regularnie wydawała książki (podobno napisała ich aż 45), prowadziła audycje radiowe, występowała w telewizji, a jej przedsiębiorstwo generowało w szczycie dochody na poziomie 3 milionów dolarów rocznie. Można powiedzieć, że Sylvia była odpowiednikiem naszego Krzysztofa Jackowskiego, ochoczo dzieląc się swoimi wizjami w każdej co bardziej medialnej sprawie.
Browne postanowiła “pomóc” rodzinie zaginionej Amandy Berry na antenie programu The Montel Williams Show. Był to jeden z tych najgorszych telewizyjnych formatów, mieszających totalne tabloidowe bzdury z poważnymi, często makabrycznymi tematami. Matka uprowadzonej, Louwana, w desperacji przyjęła zaproszenie do studia, licząc na zdolności uznanego medium. Przed kamerami usłyszała, że Amanda jest już “po drugiej stronie, w niebie”, a jej ostatnie słowa brzmiały – nie zgadniecie – “do widzenia mamo, kocham cię!”. Jeżeli celem miało być chwycenie widzów za serca, to się udało. Sama Louwana porzuciła nadzieję i umarła w zgryzocie rok później, wskutek niewydolności układu krążenia.
Wielka szkoda, że nie doczekała iście filmowego zwrotu akcji. Michelle, Amanda i Gina przez cały czas żyły, przetrzymywane, bite i gwałcone w domu niejakiego Ariela Castro. Po dziesięciu latach właśnie Amandzie udało się uciec i zawiadomić policję. Zwyrodnialec dostał wyrok w wysokości tysiąca lat (ach to amerykańskie prawo), ale wytrzymał w celi tylko kilkanaście miesięcy, po czym popełnił samobójstwo.
Oj tam, oj tam
Sylvia skomentowała swoją wpadkę w dość beznamiętny sposób: “Tylko Bóg ma zawsze rację. Łączę się całym sercem z Amandą Berry, jej rodziną, innymi ofiarami i ich rodzinami”. Problem w tym, że to nie był jej pierwszy śmiertelnie poważny błąd. W 2002 roku, również na antenie telewizji, podzieliła się wizją śmierci 11-letniego Shawna z Missouri, który zaginął bez śladu, wracając na rowerze od swojego kolegi. Kobieta była pewna, że chłopiec leży martwy “pod dwoma postrzępionymi głazami”, co doprowadziło rodziców na skraj załamania. Ku ich radości, cztery lata później Shawn, cały i zdrowy, został znaleziony w domu porywacza z Kirkwood.
Ale jasnowidzka myliła się też w drugą stronę, co również przynosiło przykre konsekwencje. Tak było w przypadku zaginionej w 1995 roku Holly Krewson. Po siedmiu latach bez wiadomości matka Holly postanowiła skorzystać z wiedzy uznanego medium i usłyszała, że jej córka ma się dobrze i pracuje jako striptizerka w nocnym klubie gdzieś w Kalifornii. Jak nietrudno się domyślić, zrozpaczona kobieta chwyciła się tej wskazówki, wyruszyła do Los Angeles i rozpoczęła wielkie poszukiwania swojego dziecka. W rzeczywistości Holly zginęła znacznie wcześniej w San Diego.
Rola oszustów w procesie karnym
Nie można w żadnym razie winić bezradnych rodziców za to, że w najczarniejszej chwili chwytają się każdej, nawet najbardziej spróchniałej deski ratunku. Tak samo, jak nie można mieć pretensji do cierpiących lub umierających, którzy w desperacji są w stanie zawierzyć szamanowi odpędzającemu choroby nagim tańcem dookoła ogniska.
Gorzej, kiedy po opinie hochsztaplerów zaczynają sięgać instytucje publiczne. Kiedy pomocy u jasnowidza, wróżki czy innego kuglarza szukają za państwowe pieniądze policjanci lub prokuratorzy. Tu przechodzimy do świeżej publikacji dr Katarzyny Karoliny Borkowskiej, prezentującej bardziej liberalne stanowisko w tym temacie.
Na potrzeby dalszej analizy warto wskazać rodzaje spraw, przy których można by rozważać udział jasnowidza. Wydaje się, że pomoc parapsychologa mogłaby służyć przede wszystkim znalezieniu miejsca ukrycia zwłok bądź przedmiotów, odtworzeniu przebiegu zdarzenia oraz stwierdzeniu, czy dana osoba żyje, czy zmarła. Udział jasnowidza w takich sytuacjach może dać impuls śledztwu, które utknęło w martwym punkcie.
Ze wstępu pracy Jasnowidz w postępowaniu karnym
Żeby być uczciwym zaznaczę, że prawniczka wymienia w swoim wywodzie podstawowe wątpliwości dotyczące zdolności parapsychologicznych. Zwraca uwagę, że jasnowidzenie nie ma charakteru naukowego, że nie posiada ścisłej i ugruntowanej metodologii, że brakuje narzędzi pozwalających zmierzyć dokładności wizji, a także, że wykorzystywanie ich w śledztwie może uchodzić za kontrowersyjne.
Tyle tylko, że nic z tych wątpliwości nie wynika, ponieważ Borkowska w żadnym miejscu nie kontestuje wartości parapsychologicznych przeczuć jako takich. Nigdzie otwarcie nie odradza zasięgania opinii jasnowidzów w postępowaniu karnym. Pokusiła się natomiast o dwie mocno niepokojące konkluzje:
Po drugie, ciężko polemizować z tym, że parapsycholog posiada – w pewnym zakresie – wiedzę szerszą niż przeciętny człowiek, a tym samym, że może ona stanowić “wiadomości specjalne”. (…) Analizowane postanowienie może więc stanowić – jeżeli nie zaczątek do zasięgania pomocy jasnowidza w postępowaniach karnych – to na pewno impuls do dalszej dyskusji na przedmiotowy temat.
Z wniosków pracy Jasnowidz w postępowaniu karnym
Może jestem przewrażliwiony, ale brzmi to tak, jakby autorka żywiła nadzieję na sukcesywne zwiększanie roli parapsychologii w wymiarze sprawiedliwości. Zresztą, czy człowiek głęboko przekonany o fałszywości przeczuć jasnowidzów, publikowałby cały artykuł na temat tego, do jakiej formalnej roli najlepiej ich przybierać? (Jeśli to kogoś interesuje, pani doktor dochodzi do wniosku, że raczej nie należy powoływać jasnowidza jako uczestnika eksperymentu procesowego, ale już zasięganie jego opinii w charakterze biegłego albo specjalisty wydaje się w porządku). Nie. Taki człowiek rozważałby raczej, czy jasnowidz w ogóle powinien brać udział w czynnościach procesowych.
Nonsensem jest przecież analiza wdrażania czegoś, co w najlepszym razie nie działa, a w najgorszym może szkodzić, wodząc śledczych na manowce. Z tego samego powodu szanujący się lekarze, nieuznający homeopatii, nie debatują nad dawkowaniem i procedurą podawania oscillococcinum.
Utalentowany pan Jackowski
Z ciekawości wygooglowałem artykuły prasowe opisujące najnowsze przepowiednie autorstwa słynnego Krzysztofa Jackowskiego (przywoływanego zresztą również w publikacji Borkowskiej). Dowiedziałem się m.in., że “w ciągu najbliższych lat Polska będzie podzielona na trzy strefy”. Jeśli nic o tym nie wiecie, to dlatego, iż “my od razu nie będziemy świadomi tego podzielenia i nie będziemy tego czuć”. A co tam na świecie? “Dopóty, dopóki jest tylko wojna na Ukrainie nie ma co drżeć, ale powiedziałem Państwu już wcześniej, że jeżeli dojdzie do drugiej wojny na świecie, czyli będą dwa ogniska wojenne na świecie, jedna z tych wojen zacznie być nieobliczalna i spowoduje to ogromny konflikt na świecie”. Dodał też coś o roli Izraela i prawdopodobnej katastrofie humanitarnej.
Ostatnim razem byłem tak zaskoczony, kiedy w lutym spadł śnieg.
To po prostu nie działa
Borkowska niby wymienia kilka podstawowych problemów parapsychologii – wynikających z samej słownikowej definicji tego terminu – jednak w rzeczywistości ani przez moment nie dotyka sedna sprawy. Przywołuje kazus Krzysztofa Jackowskiego, ale w liczącej ponad 40 pozycji bibliografii nie zmieściła ani jednego rzetelnego badania demaskującego (lub potwierdzającego, jeśli takie istnieje) skuteczność wizji. Wbrew pozorom trochę takich prac powstało.
Przykładowo w książce z 1985 roku Piet Hein Hoebens zauważył, że różne wróżki potrafiły dokonywać sprzecznych przewidywań w kontekście tej samej tajemniczej zbrodni. Kiedy jednak zagadka doczekała się rozwiązania, a którakolwiek z wizji siłą rzeczy okazała się poprawna – zwolennicy parapsychologii z dumą przedstawiali to jako potwierdzenie nadnaturalnych zdolności.
Arthur Lyons i Marcello Truzzi w pracy 1991 roku dowiedli m.in., że opinia jasnowidza nie daje większej skuteczności niż opieranie się na czystej statystyce. Innymi słowy, jeśli przykładowo 72% morderców w danym kraju zakopuje swoją ofiarę w lesie, to nie trzeba kryształowej kuli, żeby zacząć poszukiwania zwłok właśnie w lesie.
Z kolei zespół Richarda Wisemana z Cambridge skonfrontował w 1996 roku samozwańczych jasnowidzów ze studentami psychologii. Badani dostawali do swoich rąk obiekty związane z przestępstwem – jak narzędzie zbrodni lub czapka ofiary – i mogli opowiedzieć o swoich skojarzeniach (lub “wizjach”). Udostępniono im również listę, na której wymieszano prawdziwe przestępstwa z fikcyjnymi, prosząc o dopasowanie przedmiotu do pozycji w wykazie. Bez większych niespodzianek, wybory jasnowidzów nie były trafniejsze od grupy kontrolnej. (Nawet nie będę przywoływał prowokacji Jamesa Randiego, który rozjeżdżał wielkich wróżbitów, astrologów i telepatów niczym czołg).
Pora dojrzeć
Zmierzam do tego, że parapsychologia nie jest po prostu “kontrowersyjna”, co raczyła zauważyć Borkowska. Mówimy o kłamstwie i o sprytnych oszustach. Mówimy o żerowaniu na ignorancji lub (co jeszcze gorsze) desperacji bezradnych ludzi. Mówimy wreszcie o pseudonauce, której skuteczność nie została potwierdzona w żadnym eksperymencie z prawdziwego zdarzenia. Nie można zatem odpowiedzialnie zastanawiać się nad tym czy jasnowidz powinien być powołany w tej czy innej roli, prześlizgując się nad tym, że jego rzekome wizje to zwykła blaga.
Najsmutniejszy w tym wszystkim jest fakt, że mimo upływu lat, powszechnego dostępu do wiedzy i szaleńczego tempa rozwoju nauki, parapsychologiczny biznes pozostaje w doskonałej formie. Być może tego nie wiecie, ale polskie prawo przewiduje formalną możliwość rejestrowania działalności gospodarczej o charakterze “astrologicznym i spirytystycznym” (PKWiU 96.09.1), co dziesiąty Polak odwiedził przynajmniej raz w życiu wróżkę, a Krzysztof Jackowski figuruje jako honorowy członek Niezależnego Zrzeszenia Studentów Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie.
W odróżnieniu od porad altmedowców taka forma irracjonalizmu zwykle nie zagraża bezpośrednio zdrowiu i życiu, toteż rzadko dyskutujemy o niej w kategorii głębszego, społecznego problemu. Niektórzy mogą nawet uważać, że chcącemu nie dzieje się krzywda, więc naiwny obywatel powinien posiadać prawo legalnego wysłuchania farmazonów staruszki rozkładającej karty na bazarze.
Jednak nawet przy takim podejściu, nie może być miejsca na wykorzystywanie, wspieranie i finansowanie hochsztaplerów przez organy państwa. Ani na prawników z doktoratami, którzy są gotowi zrównywać parapsychologiczne dyrdymały z opiniami biegłych i specjalistów.