Przede wszystkim pragnę gorąco podziękować gdańskiemu oddziałowi Instytutu Pamięci Narodowej za niespodziewanie prędką, oficjalną i publiczną odpowiedź. Piszę to bez cienia szydery, bo choć swoją krytykę publikacji Korzenie i praktyka totalitaryzmu. Wypisy źródłowe pisałem najzupełniej szczerze – była to jednak tylko krótka notka o charakterze publicystycznym, a ja sam wyczekiwałem co najwyżej lakonicznego maila lub odpowiedzi w social mediach. Skoro jednak poważny urząd zechciał nawiązać ze mną dialog, grubiaństwem byłoby kazać czekać mu na replikę.
Ale kurtuazja na bok. Zanim przejdę do samej odpowiedzi, krótkie przypomnienie, czego dotyczy cała sprawa. Otóż 26 marca na stronie gdańskiego IPN pojawił się link do pracy prezentującej „szerokie spektrum dokumentów, wypowiedzi oraz tekstów, które są interesującym punktem wyjścia do nauczania o XX-wiecznych totalitaryzmach i zrozumienia ich istoty”, opracowanej przez Bartosza Januszewskiego. Zbiór pełni rolę materiału edukacyjnego polecanego uczniom szkół średnich. Cel jest tutaj szczególnie istotny i proszę, abyście mieli go w pamięci czytając kolejne akapity.
Przejdźmy do rzeczy. Proponuję, przynajmniej na razie, pominąć pierwsze akapity, które w niesłychanie merytoryczny sposób skupiają się na ocenie mojej osoby i skoncentrujmy się na właściwej treści Stanowiska IPN Gdańsk.
Przyjrzyjmy się zatem manipulacjom, jakie popełnił autor. (…) Możemy domyślać się, że przypisywana nam „ewangelizacja” odnosi się do pytania, jakie pojawia się w wypisach pod jedną z wypowiedzi Karola Darwina.
Och nie! Jedno, czy dwa odpowiednio sformułowane pytania, prawdopodobnie nie zwróciłyby mojej uwagi. Jednak pod źródłami zawartymi w publikacji da się zliczyć ze dwadzieścia pytań, w których uczniowie muszą w ten czy inny sposób odnosić się do religii. Tak jak w poprzednim tekście, znów pozwolę sobie na interesujący wyjątek:
- Korzystając z wiedzy pozaźródłowej, wymień państwa chrześcijańskie, które uznały dominację władzy świeckiej. Czy uchroniło je to od wojen lub niesprawiedliwości?
Takie oto polecenia autorzy stawiają przed licealistami nie na katechezie, a na lekcjach o genezie totalitaryzmu. IPN twierdzi, że nie kryje się za nimi żadna ukryta teza. Że nie należy przypisywać formułującym je osobom żadnej pozanaukowej intencji. Że tylko osoba o złej woli (dzień dobry) mogłaby dostrzec nieustanne sugerowanie, że odejście od religii (zwłaszcza katolicyzmu, bo już protestanci obrywają) to zwiastun narodzin zbrodniczych systemów. Kiedy nastolatek otrzymuje zadanie głowienia się nad tym, czy władza świecka chroni przed wojnami i niesprawiedliwościami (cokolwiek ten wór bez dna zawiera) – odpowiedź musi być negatywna. Tylko, czy jakiekolwiek państwo wyznaniowe uchroniło swoich mieszkańców przed wojnami i niesprawiedliwościami? Do takich rozmyślań publikacja już nie zachęca.
Jeśli widzicie w tym jakikolwiek brak obiektywizmu, zdaniem IPN „inkryminujecie intencje oraz przypisujecie poglądy, nie znajdujące odzwierciedlenia w tekście pierwotnym”. A przecież tego rodzaju tendencyjnych pytań znajdziemy w pracy znacznie więcej.
Co do jednego jesteśmy chyba zgodni – fundamentami cywilizacji europejskiej są dziedzictwo antyczne oraz chrześcijaństwo. Wierzymy, że nie zapomina o tym i autor bloga.
Zdecydowanie, chociaż brakuje mi tu jednego elementu: spuścizny oświecenia, w postaci racjonalizmu i empiryzmu. Akurat do tego fundamentu cywilizacji europejskiej autorzy już tak chętnie nie sięgają. Co prawda nie brakuje przemyśleń Woltera, jednak są to jedynie cytaty „inspirujące” totalitaryzm.
Darwin, który w powyższym fragmencie odnosi się do koncepcji eugenicznych, naturalnie nie we wszystkim zgadzał się ze swoim kuzynem, Francisem Galtonem, który był z jednym z prekursorów tzw. higieny rasowej. Biolog interesował się jednak koncepcjami Galtona i przyznawał, że pomaganie słabszym może prowadzić do strat z punktu widzenia „rasy ludzkiej”, co wynikało z kolei z jego koncepcji doboru naturalnego.
Przede wszystkim, podkreślam – tak jak w poprzednim tekście – że główny problem nie leży w samym umieszczeniu w zbiorze Darwina czy żadnej innej osoby. Wątpliwości budzi dobór cytatów, ich prezentacja oraz sformułowanie pytań skierowanych – powtarzam – do uczniów. Bardzo cieszy mnie, że na jakimś etapie kształcenia człowiek poznaje zręby teorii ewolucji i koncepcję doboru naturalnego (choć wolałbym, aby następowało to na biologii). Jednak wtrącenie fragmentów O powstawaniu gatunków do materiału edukacyjnego poświęconego totalitaryzmom, bez żadnego słowa wyjaśnienia i z takimi pytaniami – tworzy łatwe do przewidzenia skojarzenie. Uczeń nie tylko uzna osobę Darwina za „inspiratora” totalitaryzmów, ale również powiąże z nimi dobór naturalny.
- Jakie niebezpieczeństwa widzisz w niedostrzeganiu różnic między ludźmi a zwierzętami?
- Dlaczego efekty przemyśleń Darwina wciąż są nazywane teorią, a nie prawem Darwina?
- Wykaż, że koncepcje Darwina stały w jawnej sprzeczności z etyką chrześcijańską i podkopywały fundamenty, na których opierała się cywilizacja europejska.
(Zaraz ktoś powie, że przecież bez teorii ewolucji nie powstałby darwinizm społeczny, czy nawet eugenika. Jednak stosując tak pokrętne rozumowanie, równie dobrze możemy obwiniać fizykę jądrową o śmierć dwustu tysięcy mieszkańców Hiroszimy. Szanujmy logikę i nie wińmy użytecznych narzędzi za to jak zostały wykorzystane).
W swojej odpowiedzi IPN pominął jednak wątek O powstawaniu gatunków (szkoda, bo był dla mnie ważny), skupiając się jedynie na obronie drugiego fragmentu pochodzącego z książki O pochodzeniu człowieka. Koniec końców dobrze się stało, ponieważ dzięki temu zwróciłem uwagę na sporą manipulację, która wcześniej mi umknęła. Mianowicie, w publikacji autorzy zamieścili taki oto cytat Darwina:
„My, ludzie cywilizowani, robimy wszystko, co w naszej mocy, aby zatrzymać proces eliminacji; budujemy szpitale dla psychicznie chorych, niepełnosprawnych i przewlekle chorych; ustanawiamy prawa ubogich; a nasi lekarze robią, co mogą, żeby ratować życie każdemu do ostatniej chwili. (…) W ten sposób słabi członkowie cywilizowanych społeczeństw przekazują swoją słabość. Nikt, kto bywał w hodowli udomowionych zwierząt nie wątpi, że to musi być wysoko szkodliwe dla rasy ludzi”.
~ Inspirator totalitaryzmu Darwin
Ni mniej, ni więcej. A teraz jak to wygląda w szerszym kontekście. Pogrubiłem to, co pominęli historycy IPN, a wydaje się dość istotne. Przeczytajcie poniższe słowa, mając z tyłu głowy pytania na jakie mają odpowiadać uczniowie.
„Nie szkodziłoby jednak uzupełnić tę pracę dodaniem uwag o wpływie doboru naturalnego na narody cywilizowane, zwłaszcza że sprawę tę dość zręcznie opracował Greg, a przedtem jeszcze Wallace i Galton. Toteż korzystać będę z ich pracy.
My, ludzie cywilizowani, robimy wszystko, co w naszej mocy, aby zatrzymać proces eliminacji; budujemy szpitale dla psychicznie chorych, niepełnosprawnych i przewlekle chorych; ustanawiamy prawa ubogich; a nasi lekarze robią, co mogą, żeby ratować życie każdemu do ostatniej chwili. (…) W ten sposób słabi członkowie cywilizowanych społeczeństw przekazują swoją słabość. Nikt, kto bywał w hodowli udomowionych zwierząt nie wątpi, że to musi być wysoko szkodliwe dla rasy ludzi.
Nie brak wiedzy, ani płonna nadzieja w chwilowe zawieszenie praw dziedziczności wiedzie nas do popełniania pozornej, rażącej niekonsekwencji. Pozornej, gdyż człowiek i zwierzę, bo są to równoważne wyrazy w dziedzinie biologii pozwalające na wzajemną substytucję, różnią się jednak tak zupełnie, tak stanowczo, że nawet nie znoszą porównania, gdy mowa o sprawach społecznych.
Pomoc, jaką niesiemy słabym i ułomnym, przeważnie jest wynikiem sympatii, która powstała kiedyś z innymi społecznymi instynktami, a która z czasem wydelikatniała i nabrała takiej mocy i potęgi, jaką wykrywamy tylko u ludzi wysoce wykształconych. Toteż gdybyśmy nawet chcieli, pod wpływem fatalnych okoliczności i zniewoleni potrzebą, przytłumić w sobie poczucie sympatii, nie dokonalibyśmy tego bez narażenia na szwank najszlachetniejszych pierwiastków naszej natury. Chirurg może się zahartować do dokonywania operacji, gdyż wie, że przynosi korzyść swym pacjentom, lecz gdybyśmy umyślnie zaniedbywali słabych i ułomnych, to chociaż zyskalibyśmy na ulepszeniu rasy, stracilibyśmy jednak stokroć więcej na przytępieniu moralności”.
~ Inspirator totalitaryzmu (?) Darwin
Wiecie co jest najbardziej bezczelne i absurdalne? W odpowiedzi IPN podaje nieco dłuższy fragment niż ten przedstawiony uczniom „żeby nie być posądzonym o wyrywkowe cytowanie” i… nadal pomija kluczowe fragmenty. Mało tego, ponawia swoje pytanie:
Czy koncepcja eliminowania ze społeczności ludzkich osób słabych i chorych nie jest sprzeczna w etyką chrześcijańską? Czy takie pytanie w tym kontekście nie jest zasadne? Odpowiedź pozostawiamy uważnemu czytelnikowi.
Jak uważny nie byłby czytelnik, nie będzie mógł udzielić rzetelnej odpowiedzi, ani sensownie ocenić filozofii Darwina, na podstawie zmanipulowanego, wykastrowanego z najważniejszych elementów źródła. Brytyjczyk na pewno nie był aniołem, ale z całego cytatu wyłania się zupełnie inna postać i inne przemyślenia, niż z kadłubka oddanego licealistom.
A jak autorzy bronią pytania: „Dlaczego efekty przemyśleń Darwina wciąż są nazywane teorią, a nie prawem Darwina”?
To, że określa się ją teorią, nie deprecjonuje wagi tego odkrycia. I my to doskonale rozumiemy. Bloger zdaje się nie rozumieć, że samo pytanie zostało zadane po to, by pobudzać do samodzielnego myślenia, nie zaś po to, by przekazywać a priori prawa naukowe. Zgodzimy się chyba z tym, że nie ma złych pytań, są tylko złe odpowiedzi. Myli zatem autor bloga wykład z biologii z edukacją humanistyczną, gdzie do pewnych wniosków, często z pomocą nauczyciela, uczniowie dochodzą sami.
Może coś pominąłem, ale czy nie rozmawiamy na temat publikacji dotyczącej korzeni totalitaryzmu? „Pobudzanie myślenia” to niezwykle zacna idea, ale zazwyczaj polecenia do źródeł historycznych odnoszą się do tematu zajęć. Jak ma się status metodologiczny ewolucji do totalitaryzmów XX wieku? Żeby nie było wątpliwości, pytanie to zadałem również na facebookowym profilu placówki, jednak nie uzyskałem na nie odpowiedzi.
Inna rzecz, skąd uczeń ma wziąć wiedzę pozwalającą na sensowne rozważania nad takim zagadnieniem? Jeśli nic się nie zmieniło, w programie szkolnym nie ma nic o metodzie naukowej, a Poppera, Kuhna i spółkę poznaje się dopiero na studiach (a i to nie zawsze). W dodatku, uczeń nie odpowiada po prostu dlaczego mamy do czynienia z teorią, ale dlaczego ewolucja wciąż nią jest – jakby teoria nie stanowiła najlepszego dostępnego wyjaśnienia danego problemu.
Dlatego, wybaczcie, ale takie tłumaczenia wyglądają na zwykłą improwizację, a forma polecenia nadal trąci próbą dezawuowania teorii ewolucji.
Zgodzimy się chyba z tym, że nie ma złych pytań, są tylko złe odpowiedzi.
No nie wiem. Pytania z tezą jednak kwalifikowałbym jako te „złe”.
I tu jednakowoż autor bloga zdaje się nie być konsekwentny. Pisze bowiem o tym, że w zgodzie z prawidłami nauki „teoria naukowa” pozostaje teorią, jeśli nie jest możliwa „do jednoznacznej weryfikacji”, gdzie indziej w tekście przekonuje zaś, że teorię biologiczną należy oceniać wyłącznie „przez pryzmat dowodów naukowych”.
Gwoli ścisłości, napisałem: „w zgodzie z metodologią nauki, o prawach mówimy tylko w przypadku zdań jednostkowych, możliwych do jednoznacznej weryfikacji”. Gdyby odpowiadający znów nie pomijał clou, nie martwiłby się moją konsekwencją. Prawo z reguły odnosi się do zdań jednostkowych i stanowi opis przebiegu konkretnego zjawiska, podczas gdy teoria naukowa (która może prawa obejmować) to głębsze wyjaśnienie tego zjawiska, wymagające uogólnienia i konfirmacji. Temat jest znacznie szerszy, ale jeśli ktoś chciałby coś skubnąć, zapraszam do dawnego artykułu.
W każdym razie, jakbyśmy tego nie ugryźli, nadal trudno odnaleźć sens w postawieniu takiego problemu przed uczniami na lekcji o totalitaryzmach.
Pomijając agresywną retorykę „Głupoty…”, zawarte zostały w niej informacje nieprawdziwe, a pomysłodawcom publikacji przypisano intencje, którymi się nie kierowali. (…) Autor stosuje przy tym nieuczciwe chwyty erystyczne pod postacią pytań z tezą. (…) Tego typu techniki językowej manipulacji dowodzą jedynie złej woli piszącego.
Na zakończenie, raz jeszcze pragnę podziękować przedstawicielom Instytutu Pamięci Narodowej. Niecodziennie szary obywatel ma szansę na uzyskanie gruntownej oceny swojej osoby i pracy, upublicznionej na oficjalnej stronie ważnego państwowego urzędu.
Różnica między nami jest taka, że kiedy wy bronicie się pustymi sloganami o erystyce i nieprawdziwych informacjach, kiedy rzucacie prymitywnymi zaczepkami ad personam; ja wynotowałem bardzo konkretne kłamstwa oraz nieścisłości zamieszczone w waszej publikacji. A sądząc po reakcji i braku jakiegokolwiek poczucia winy, kłamstwa te zostały przemycone z rozmysłem. W pracy skierowanej do uczniów, podpartej autorytetem instytucji publicznej. Pozwolę więc sobie na rewanż: jesteście historycznymi manipulantami i zakałą polskiej nauki. Tytuły doktorskie i profesorskie autorów czynią tę sytuację jeszcze żałośniejszą.
Tekst blogera jest dobrym przykładem tego, co dzieje się, kiedy merytoryczne i racjonalne myślenie ustępuje dogmatycznemu zacietrzewieniu i zamyka oczy na trzeźwy ogląd zawartości wydawnictwa.
Polemika z państwem, to czysta przyjemność. Zawsze można liczyć na solidną dawkę autoironii.