Nie raz i nie dwa prosiliście mnie abym polecił miejsce, w którym można bez obaw szukać wieści ze świata nauki. Chcąc odpowiedzieć na to pytanie, podjąłem się żmudnego zadania przejrzenia 380 newsów pochodzących z 19 serwisów informacyjnych.
To, że mój pomysł jest szalony, uświadomiłem sobie mniej więcej po godzinie buszowania po pierwszym z brzegu portalu o wątpliwej jakości. Postanowiłem jednak za wszelką cenę ukończyć pracę i wyciągnąć z niej możliwe do opublikowania wnioski. Z jednej strony dla Was, z drugiej dla samego siebie. Choć osobiście nie odwiedzam regularnie żadnego z polskojęzycznych serwisów, to jednak mam z nimi styczność i ciekawiło mnie jak wyglądałaby taka klasyfikacja.
Zanim przejdziemy do samego rankingu, muszę poczynić kilka uwag. Przede wszystkim, podkreślam, że celem całej zabawy była ocena jakości (nie tylko rzetelności, choć jej również) jedynie witryn informacyjnych, czyli regularnie publikujących świeże newsy na temat odkryć i wydarzeń naukowych. Nie znajdziecie tu nic o blogach popularnonaukowych (jak Kwantowo), kanałach YouTube, czy serwisach edukacyjnych. Z związku z tym, jeśli badana strona miała charakter mieszany, to w miarę możliwości pomijałem publicystykę, wywiady, poradniki i tym podobne, biorąc pod uwagę wyłącznie newsy.
Poza tym, uczulam, że mimo wszelkich starań, takie zestawienia i tak zawsze mają subiektywne zabarwienie. Wszakże nawet wybór takich a nie innych kryteriów można kontestować, podobnie jak i wartości poszczególnych not. Liczę jednak na Waszą wyrozumiałość. Pamiętajcie, że musiałem zadbać nie tylko o to aby system ocen był w miarę solidny, ale również żeby pozostawał praktyczny i nie wymagał zbyt wiele czasu. Myślę, że nie wyszło najgorzej i choć metodologia nie jest pozbawiona mankamentów, to na pewno spełnia swój cel. Daje niezłe rozeznanie, skąd informacje czerpać warto, a które miejsca najlepiej obchodzić szerokim łukiem.
Szczegóły techniczne zawarłem pod tym adresem, jeśli kogoś to interesuje. W skrócie: na każdym z 19 serwisów przeglądałem po 20 całkowicie losowo wybranych publikacji, jakie ukazały się w przeciągu ostatniego roku. Każdemu tekstowi wystawiałem noty za następujące elementy:
- Tytuł (0–2). W przypadku newsów rzecz niezwykle ważna. Nie tylko ściąga naszą uwagę, ale często też już na starcie informuje, że mamy do czynienia z rzekomym przełomem czy sensacją. Współcześnie, gdy wiele osób wyłącznie skacze wzrokiem po nagłówkach, krzykliwy lub bzdurny tytuł może narobić sporo szkód, nawet jeśli sama treść nie jest najgorsza.
- Długość (0–1). To prawda, że liczy się jakość, nie ilość, ale trudno porządnie przekazać wieść o jakimś odkryciu w kilku zdaniach. Przyjąłem dość niski próg, w którym dla uzyskania punktu wystarczy 2 tysiące znaków.
- Źródła (0–2). Coś, co powinno być absolutnym standardem w dziennikarstwie, wciąż jest ignorowane. Podane źródła nie tylko mówią nam gdzie możemy poszerzyć wiedzę, ale również udowadniają, że dana informacja nie została zmyślona. Nierzadko redaktorzy poprzestają na ogólnikowym wskazaniu typu “Science” albo “NASA” – co rzecz jasna nie załatwia sprawy. O dwóch punktach, za wskazanie konkretnej publikacji naukowej w szanowanym periodyku, większość mogła tylko pomarzyć. Aczkolwiek zdarzały się chlubne wyjątki.
- Merytoryka (0–4). Interesowały mnie tu zwłaszcza cztery rzeczy – brak błędów, rozsądna szczegółowość, wskazanie konkretnych nazwisk bądź placówek badawczych (nic tak nie irytuje jak “amerykańscy naukowcy”) oraz przystępność. Zasadniczo chodzi o to aby news rzetelnie przekazywał informację, zarysowywał w razie potrzeby kontekst, tłumaczył co trudniejsze kluczowe zagadnienia, a jednocześnie był możliwy do zrozumienia (co przy okazji dowodzi, że autor nie zrzyna bezmyślnie i wie o czym pisze).
- Poprawność językowa (0–1). Na żadnym z badanych serwisów raczej nie uświadczymy byków ortograficznych, jednak w niektórych przypadkach widać nagminne niechlujstwo, które na dłuższą metę utrudnia odbiór treści.
Wzorcowy tekst mógł zdobyć łącznie 10 punktów. Przyjąłem jednak jeszcze jedno założenie. W przypadku newsów zawierających rażące błędy merytoryczne bądź też sugestie pseudonaukowe – dostawał on z automatu ocenę 0. Może to dość drastyczne, ale właśnie bzdury wciskane pomiędzy sensowne publikacje tworzą największy chaos w głowach laików, co w moim przekonaniu stawia wartość całego serwisu pod znakiem zapytania. Na szczęście takich przypadków ustrzeliłem tylko kilka. Zazwyczaj byłem dość pobłażliwy i starałem się nie czepiać żadnego elementu na siłę. No dobra, ale koniec gadania, czas na konkrety.
Nie wiem jak dla was, ale moim zdaniem obyło się bez szokujących niespodzianek. Od dawna twierdzę, że działy naukowe wielkich portali najlepiej omijać, dając szanse witrynom tworzonym przez ekspertów lub pasjonatów. Urania to najlepszy przykład. Wszystkie treści tworzone są bardzo konsekwentnie, ewidentnie przez ludzi posiadających ponadprzeciętne obycie w temacie i zapał do pracy. Odbiorca ma pewność, że teksty są poprawne merytorycznie, nie sieją bezpodstawnie sensacji, a na dodatek zawsze otrzymuje zestaw poważnych źródeł. Jeśli już coś mnie zaskoczyło, to nadzwyczaj dobre wyniki sekcji naukowej RMF oraz Dziennika Naukowego. Pamiętam, że gdy po raz pierwszy odwiedziłem ten ostatni, trafiłem akurat na tekst zawierający totalną bujdę. Być może był to wyjątkowy pech, a może redaktorzy po prostu wzięli się do pracy – w każdym razie obecnie, trudno się do czegoś przyczepić.
Na drugim biegunie znajdują się strony stawiające na clickbaity, mieszające to co ważne z totalnymi bzdurami, a nawet z treściami zahaczającymi o pseudonaukę. Robią wiele, żeby tylko zachęcić internautę do klików, jednocześnie nie oferując mu żadnych wartościowych treści. Tym samym przynoszą polskiej sieci zdecydowanie więcej szkód niż pożytku.
Na koniec kilka bonusów, czyli statystyk zebranych przy okazji tworzenia rankingu.
#1 Kto pisze najwięcej? Jak wspomniałem, długość tekstu o niczym nie przesądza, jednak siłą rzeczy łatwiej przekazać wszystkie istotne informacje mając do dyspozycji 3 tysiące znaków, niż tysiąc.
#2 Kogo ciągnie do bzdur? Tylko na podstawie tytułów, sprawdzałem jak często dany serwis odwołuje się do teorii spiskowych, medycyny alternatywnej, ufologii, zjawisk paranormalnych i tak dalej. Co nie powinno dziwić, czołówka rankingu okazała się całkowicie pozbawiona tego typu podejrzanych treści.
#3 Co czytają wykopowicze? Z ciekawości przejrzałem co lądowało na głównej portalu wykop.pl, pod tagiem #nauka. Jak widać nie jest najgorzej, choć tamtejsza społeczność wciąż woli darzyć zainteresowaniem wielkie portale niż rzetelne serwisy typu Urania czy Pulskosmosu.
#4 Kto najczęściej krzyczy? Ten wykres prezentuje jak często dany serwis umieszcza w nagłówkach wykrzykniki oraz pytajniki. Oczywiście znaki te nierzadko bywają uzasadnione – byleby ich nie nadużywać.
To by było na tyle. Nie jestem oczywiście wyrocznią i bez wątpienia inna osoba mogłaby nieco inaczej porozdzielać punkty. Mimo to mam nadzieję, że ranking okaże się przydatny i będzie mógł służyć jako swego rodzaju punkt odniesienia. To dość istotne, zważywszy na potworną i ciągle wzrastającą ilość informacyjnego chłamu, jaki codziennie zalewa nas z każdej strony.