Paradoksy, AI i zagłada – 30 lat “Terminatora 2”
Terminatora 2 widział każdy i napisano o nim chyba już wszystko. Niemniej, nie mógłbym sobie pozwolić na przemilczenie jubileuszu tak ważnego dzieła. Kultowy film Camerona to nie tylko historia kinematografii, ale przede wszystkim wielkie, wciąż aktualne ostrzeżenie dla ludzkości.
7 wielkich fobii trapiących ludzkość
Fobia to chyba nie najlepsze określenie, bo z definicji łączy się z lękiem nieuzasadnionym. Tymczasem, przynajmniej część z czarnych scenariuszy na które często wskazują nauka, popkultura i ludzka wyobraźnia – może realnie studzić nasz zapał w snuciu dalekosiężnych planów na przyszłość.
Reakcja syntezy: dobierzmy się do energii gwiazd!
Zdecydowaną większość historii, nasza cywilizacja zdana była na energię pozyskiwaną w ekstremalnie niewydajnym procesie spalania. Przełom nastąpił wraz z ujarzmieniem jądra atomu i jego rozszczepieniem. Obecnie stoimy w obliczu kolejnej rewolucji, która, być może, okaże się jeszcze poważniejsza od poprzedniej.
Czy odpowiadamy za swoje czyny?
Masz wyłupiaste oczy? Pewnie jesteś podglądaczem! Dziś takie rozumowanie może się wydawać niedorzeczne, ale nieco ponad sto lat temu gros psychiatrów i antropologów uważało, że ludzie mają predyspozycje do czynienia zła, niezawodnie objawiające się w wyglądzie zewnętrznym.
Rozróżnisz naukę od science-fiction?
Nauka gna do przodu w sposób trudny do ogarnięcia nawet dla najbardziej zdziwaczałych i samotnych geeków. Wiele wynalazków i odkryć, które jeszcze nasi ojcowie mogli widywać jedynie hollywoodzkich filmach s-f znajduje się w naszym codziennym użytku. Inne zadziwiająco szybko nabierają kształtów i prawdopodobnie już za naszego życia będziemy mogli je podziwiać.
Chcąc was trochę rozruszać, postanowiłem wymieszać odkrycia i technologie, które już stoją u naszych bram z tymi, które jak na razie nie wyszły poza fazę luźnych pomysłów. Czy będziecie potrafili samodzielnie odróżnić naukowe niesamowitości od produktów fantastyki?
Fizyk w świecie neurologii – recenzja ‚Przyszłości umysłu’
Podążając za Saganem: kto jest reprezentantem ludzkości?
Popularne pytanie, pojawiające się podczas rozważań na temat kontaktu z cywilizacjami pozaziemskimi, brzmi: co my mamy im do powiedzenia? Moim zdaniem, nie mniej istotnym problemem jest: kto ma z nimi rozmawiać, w naszym imieniu?
Projekt Venus. Przyszłość czy mrzonka?
Jakiś czas temu zostałem zapytany w komentarzu o opinię na temat Projektu Venus. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą – nigdy o nim nie słyszałem – a po dowiedzeniu się, że owo przedsięwzięcie ma coś wspólnego z ruchem Zeitgeist, nie miałem zamiaru zgłębiać tematu.
7 faktów, które boimy się zaakceptować cz.2
Już na wstępie uraczę was niewygodnym faktem: poniższy tekst jest prosty i powierzchowny. Podobnie jak poprzednia odsłona, nie zawiera szczególnie wyrafinowanych przemyśleń (choć może do takowych skłaniać) ani nie zdradza wiedzy tajemnej.
To tylko fakty lub prawdopodobne scenariusze, z których po cichu zdajemy sobie sprawę, a nad którymi zbyt często wolimy się nie zastanawiać. Trudne do zaakceptowania jest również to, że owa filozoficzna płycizna, zainteresuje was bardziej niż większość ambitnych artykułów. (Z góry przepraszam zbulwersowanych czytelników, którzy właśnie zrobili sobie przerwę w lekturze Krytyki czystego rozumu…).
Wojna napędza
Nie jest tajemnicą, że pierwsze ogromne komputery, oparte na tysiącach lamp elektronowych, powstały na potrzeby US Army. Internet, z którego w tej chwili korzystamy wszyscy, wykluł się z zainicjowanego przez Pentagon przedsięwzięcia ARPANET. Satelita Sputnik została wyniesiona na orbitę przez lekko przebudowaną wersję pocisku balistycznego R-7. Pierwszą elektrownię jądrową uruchomiono prawie dekadę po historycznej detonacji bomby atomowej w Nowym Meksyku. Nie mam zamiaru podawać w wątpliwość tezy, że każda wojna to tragedia, a rykoszetem obrywają niemal wszyscy, niezależnie od strony i zaangażowania. Jednak obok wszystkich okropności, konflikty stanowią niezawodny motor napędowy ludzkości. Nic nas tak nie mobilizuje do natychmiastowego działania i ponoszenia ogromnych kosztów jak rywalizacja i nadciągające zagrożenie. Moim ulubionym przykładem jest Projekt Manhattan. Niesamowita, nawet jak na dzisiejsze standardy inicjatywa, która skupiła kilkanaście najtęższych umysłów swojej epoki w pracy nad jednym projektem. Wynalazek ten okazał się narzędziem zagłady, lecz przy okazji w rekordowym czasie pozwolił ujarzmić energię atomu. Co osiągnęlibyśmy dzisiaj, finansując podobną placówkę i angażując tuzin noblistów? Być może po roku wznosilibyśmy pierwszą funkcjonalną elektrownię termojądrową? Tego się jednak nie dowiemy.
Nigdy nie dotrzemy do obcych gwiazd
Zdaję sobie sprawę, że dla wielu fanów science-fiction to kontrowersyjne i pesymistyczne założenie. W końcu, skoro w ciągu jednego wieku “przesiedliśmy się” z samolotu braci Wright do łazika Curiosity, to przyszłe stulecia zapowiadają się obiecująco. Różnica polega na tym, że ani pierwszy lot samolotem, ani misja na Marsa, nie sprawiały takich problemów teoretycznych jak potencjalna podróż, choćby do najbliższego układu Alfa Centauri. W rzeczy samej, żadna z dzisiejszych technologii nie daje cienia szans na przebycie odległości 4 lat świetlnych (czyli ponad 38 bilionów kilometrów) w sensownym czasie. A co tu dopiero mówić o eskapadzie poza Drogę Mleczną? Sonda Voyager 1, jako pierwsze dzieło ludzkich rąk, opuściła w ubiegłym roku Układ Słoneczny. Przebycie 19 miliardów kilometrów zajęło jej… 36 lat. Obecną kosmonautykę od załogowych misji międzygwiezdnych, dzieli większa przepaść niż Galileusza od Stephena Hawkinga. Najlepiej byłoby, gdybyśmy znaleźli wyłom w teorii względności i jakoś ominęli ograniczenie prędkości światła. Na razie jednak, nie mamy nawet przesłanek pozwalających twierdzić, że taka sztuczka w ogóle istnieje i czeka na odkrycie. Nie potrzebujemy przełomu technicznego, tylko czysto teoretycznego – zaś o ten znacznie trudniej. Na nasze nieszczęście, bezkresny wszechświat może się okazać najzwyczajniej niemożliwy do eksploracji.
Być może jesteśmy sami
Czy odmóżdżająco obszerna przestrzeń wszechświata może być marnotrawiona poprzez egzystencję zaledwie jednej cywilizacji (w tym momencie Carl Sagan przewrócił się w grobie)? Prawdopodobnie wszyscy słyszeliście o równaniu Drake’a. Jest to chyba najbardziej nieścisły, z naukowego punktu widzenia wręcz bezwartościowy, wzór. Ma jednak tę zaletę, że w łatwy sposób obrazuje całe spektrum problemów związanych z poszukiwaniem inteligencji pozaziemskiej, prowadzących ostatecznie do jeszcze słynniejszego paradoksu Fermiego. Najogólniej można go ująć jednym pytaniem: “Jeżeli oni istnieją, to dlaczego milczą”? W ciągu kilkudziesięciu lat bezowocnej pracy SETI (kontrowersyjne sygnały z lat 1977 i 2008 to za mało), wielu sceptyków bez zająknięcia mówi o wyrzucaniu pieniędzy w błoto. Naturalnie, obie strony posiadają arsenał łatwych do przewidzenia argumentów, których nie ma sensu tu przytaczać. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że nawet jeśli w samej naszej galaktyce funkcjonuje dziesięć, sto czy tysiąc cywilizacji, to nadal pozostajemy samotni. Kosmiczna pustka nas skutecznie izoluje, a znalezienie drugiej zamieszkanej planety w galaktycznym morzu gwiazd, graniczy z cudem. Trzeba też brać pod uwagę scenariusz, w którym życie we wszechświecie jest powszechne, ale… prymitywne i niezdolne do komunikacji.
Ludzkość nigdy nie stworzy raju
Kolejnym pokoleniom filozofów i badaczy towarzyszyło przekonanie, że mają receptę na pełne uszczęśliwienie ludzkości. Tomasso Campanella, Charles Fourier i dziesiątki innych utopistów, prześcigało się w publikowaniu projektów idealnego ustroju, prawa i gospodarki. Koncepcje Marksa i Engelsa jak wiemy, doczekały się nawet weryfikacji, zakończonej spektakularnym fiaskiem. Dzisiaj na facebooku natrafiłem na inicjatywę Tworzymy Raj na Ziemi. Powstało setki pomysłów i obietnic gwarantujących nowy ład, ale jednocześnie ze sobą sprzecznych. Jedni chcą pełnej równości, inni hołdują indywidualizmowi. Jedni żądają wolności kosztem wszystkiego, drudzy wyżej stawiają bezpieczeństwo i dobrobyt. Niektórzy biorą pod uwagę jedynie obraz świata zgodnego z ich poglądami, inni marzą o złotej tolerancji. Nie ważne czy rozwiążemy problemy energetyczne Ziemi, czy nauczymy się chronić przyrodę lub wynajdziemy lek na raka – nadal będziemy niezadowoleni. W ciągu ostatnich kilku wieków standard życia przeciętnego Europejczyka podniósł się w sposób trudny do wyobrażenia. Pisarze wieków XVII, XVIII a nawet XIX, w najbardziej fantazyjnych wizjach nie przypuszczali, że przeciętny człowiek będzie miał kiedyś powszechny dostęp do edukacji na każdym szczeblu, komunikacji z całym globem, szerokiej wolności słowa i poglądów, całego repertuaru wytworów kultury i dóbr konsumpcyjnych. I co? Nadal spora część świata dosłownie walczy o przetrwanie i to nie dlatego, że brakuje środków produkcji. Rzecz nie dotyczy tylko Afryki subsaharyjskiej, ale np. Indii, w których mimo imponującego wzrostu gospodarczego, wskaźnik ludzi żyjących na skraju ubóstwa od lat ani drgnie. Nie oznacza to, że mamy zaprzestać szukania bram do raju, ale musimy być świadomi, że nasze starania nigdy nie zakończą się pełnym sukcesem.
Postęp boli
I kosztuje! W roku 1970 na biurku prof. Ernsta Stuhlingera znalazł się poruszający list napisany przez przebywającą w Zimbabwe siostrę Jacundę. Zakonnica z wyrzutem stwierdziła, że nie godzi się wydawać horrendalnych sum na eksplorację kosmosu, kiedy Afryka głoduje. Taka postawa choć jest naiwna, to jednak zrozumiała; a dotyka w sposób szczególny fizyki i nauk pokrewnych. Pal licho misję na Marsa; jak wytłumaczyć, że owocem długoletnich badań wartych 5 miliardów euro, jest odkrycie cząstki nie mającej w istocie żadnego praktycznego zastosowania? Jak przekonać przeciętnego obywatela o konieczności finansowania prac teoretyków? Niezwykle ważne jest informowanie społeczeństwa, przypominanie, iż swojego czasu prąd czy samolot również wydawały się zbędnymi fanaberiami. Istnieje też bardziej niewymierna cena postępu. Wystarczy zapytać o zdanie, któregokolwiek ekologa, żeby zobaczyć jakie kontrowersje budzi ludzka ingerencja w środowisko, nie wspominając już o eksperymentach przeprowadzanych na zwierzętach. Mimo to, nawet nie zdajemy sobie sprawy jak powszechne są doświadczenia na gryzoniach i jak wiele nam dały. Czy nauka mogłaby się rozwijać bez tej ofiary krwi? Odpowiedzi w jednym z wywiadów udzielił biolog Krzysztof Turelski: “Organizm jest tak nieprawdopodobnie złożonym systemem, że bardzo wielu rzeczy nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Mamy wiele hipotez, a która się sprawdzi, możemy się dowiedzieć wyłącznie w doświadczeniu. Niektóre sprawy da się sprawdzić poza organizmem żywym, ale w części przypadków niestety to zadanie niewykonalne”.
Rządzi przypadek
Zawsze mnie zdumiewało, jak potężną lecz niedocenianą siłą jest przypadek. Przekonujemy się o tym już niemal od stu lat, za każdym razem gdy podejmujemy heroiczną próbę ogarnięcia mikroświata. Stałość i przewidywalność dużych obiektów, niektórzy wyobrażają sobie jako powierzchnię płaskiej deski. Z naszej perspektywy wydaje się wyheblowana i gładka, ale po użyciu mikroskopu natrafiamy na liczne rysy i nierówności. Mechanika kwantowa to właśnie owa nieregularność, uśrednionej i stabilnej z pozoru struktury rzeczywistości. Nawet spokojna tafla kosmicznej próżni, na poziomie subatomowym ciągle się pieni tworząc przypadkowe fluktuacje, pary cząstek wirtualnych. Rzesze fizyków dostrzegają w tym odpowiedź na odwieczne pytanie o początek: nasz wszechświat mógł się zrodzić w drodze kwantowego rzutu kością. Bardziej dociekliwi zapytają: kto rzuca? To jest, skąd wzięły się prawa fizyki i logiki, które umożliwiły powstanie takich fluktuacji? I czy sensowniejsza nie wydaje się idea przedwiecznego Architekta, który wyniki już zna? Ja odpowiedzi wam nie podam, choćby dlatego, że nie uważam jej za poznawalną. Mogę jedynie zacytować legendarnego filozofa, Bertranda Russela: “Wszyscy wiemy, że istnieje prawo, według którego podczas gry w kości otrzymuje się podwójną szóstkę tylko raz mniej więcej na trzydzieści sześć rzutów, a jednak nie uważamy tego za dowód, że rzuty kości są regulowane z góry powziętym zamiarem. Przeciwnie, gdyby podwójna szóstka wychodziła raz po raz, sądzilibyśmy, że to było zrobione umyślnie”.
Bóg może być, ale…
Załóżmy, że ateiści są w błędzie, a opatrzność nad nami czuwa (z agnostycznego punktu widzenia nie mam z tym problemu). Na jakiej podstawie odróżniamy wyznawców prawdziwej wiary od bluźnierców i bałwochwalców? A co jeśli to innowiercy mają rację i to ich bóstwo naprawdę kieruje losami świata? Wielki Projektant ułożył wszechświat wraz ze wszystkimi jego cudami, ale to kompletnie inny duch niż ten postulowany przez przez Biblię? Logika każe się zastanowić, a wiara szepcze moja prawda jest najmojsza. To zupełnie inna płaszczyzna sporu, niż pole bitwy religii z ateizmem, z wyświechtanymi argumentami wskazującymi na Boga jako niezbędną przedwieczną przyczynę, miłosiernego Ojca i najwyższego Prawodawcę. Tutaj możemy przyjąć, że siła wyższa działa, ale niekoniecznie taka jaką ją sobie wyobrażamy. Niektórzy są skłonni przyznać, że wszystkie bądź większość religii świata to tak naprawdę odbicia wiary w tego samego boga. To podejście (poza tym, że podpada pod herezję) implikuje kolejne problemy, zwłaszcza dla wszelkiej maści ortodoksów. Ilu chrześcijan przyzna, że ich poglądy i moralność nie odbiega znacząco od islamu? Ciągle wzajemnie krytykujemy swoje postawy, spieramy się o każdą teologiczną błahostkę – a racji wszyscy mieć nie mogą. Skąd pomysł, że jedna święta księga jest prawdziwsza od drugiej?
Kwanty w praniu – 7 zastosowań mechaniki kwantowej
Niebywałe, że mimo upływu stu lat badań, słowo “kwant” nadal brzmi jak ciekawostka, słowo zaczerpnięte z fantastyki lub abstrakcyjny przedmiot zainteresowania wąskiej grupy jajogłowych. Tymczasem, macki tej egzotycznej teorii już dawno opuściły filmy science-fiction i wtargnęły do naszego życia codziennego.
Oto tylko niektóre spośród pośrednich i bezpośrednich zastosowań mechaniki kwantowej.
1. Tranzystor
Najpowszechniej występującym pierwiastkiem na Ziemi jest tlen, a drugi krzem. W różnej formie, zawiera go większość skał, gleb i wód podziemnych skorupy ziemskiej. Pospolity materiał zyskał na wartości na początku ubiegłego stulecia, gdy okazało się, że wystarczy dodać trochę fosforu i boru, aby do zyskał on cechy zarówno izolatora jak i przewodnika. Po połączeniu w pary atomów krzemu i fosforu, jeden elektron zawsze pozostaje wolny, pozwalając na przepływ prądu. Znowuż, przy połączeniu atomów krzemu z borem powstaje dziura, przyciągająca swobodne elektrony. Wykorzystując oba typy półprzewodników udało się stworzyć tranzystor – podstawowy element niemal wszystkich urządzeń elektronicznych. Bez tranzystora nie byłoby pralek automatycznych, nowoczesnego radia czy telewizora i przede wszystkim wszechobecnych w dzisiejszym świecie układów scalonych. Bez nich, pewnie musielibyśmy nadal korzystać z nieco nieporęcznych komputerów opartych na lampach elektronowych.
2. Zegar atomowy
Dawne zegary wahadłowe odliczały czas na podstawie równomiernych ruchów wahadła. Zegary atomowe działają na podobnej zasadzie, z tym, że okresowe tykanie zastąpiły drgania pojedynczego atomu cezu lub jonu aluminium. Regularne zjawiska kwantowe nie podlegają tarciu i wielu innym czynnikom zewnętrznym, co zapewnia niezrównaną punktualność. Jeden z zegarów cezowych, znajdujący się w Wielkiej Brytanii, daje gwarancję spóźnienia nie większego niż jedna sekunda na 138 milionów lat. Amerykanie znacznie przebili ten rekord, tworząc maszynę zapewniającą dokładny pomiar czasu przez 3,7 miliardów lat! Po co komu tak piorunująca punktualność? Jak na razie przydała się do pomiaru potwierdzającego założenia ogólnej teorii względności, jak i do synchronizacji systemu GPS.
3. Laser
Kiedy włączamy lampkę, możemy zaobserwować chaotyczną i rozproszoną emisję fotonów. Tego typu światło towarzyszy nam na co dzień i umożliwia chociażby widzenie. Amerykański badacz Theodore Maiman zadał sobie pytanie: co się stanie jeśli wyemitujemy złożone z identycznych fotonów światło spójne? Aby to sprawdzić, Maiman skorzystał ze zjawiska emisji wymuszonej. Popieścił fotonem atomy kryształu rubinu, inicjując coś na kształt reakcji łańcuchowej. Uderzony elektron wchodził w stan wzbudzony, po czym spadał z powrotem do stanu podstawowego, emitując przy tym kolejny foton inicjujący następną reakcję. Kluczem było jednak to, że polaryzacja oraz kierunek ruchu fotonów był taki sam, co pozwalało na stworzenie zwartej wiązki. Nie będzie przesadą jeśli stwierdzę, że dla współczesnych technologii lasery są niemal tak ważne jak światło słoneczne dla żywych organizmów. Spotykamy je wszędzie: od medycyny (korekcja wzroku), przez komputery (odczyt informacji), wojskowość, metalurgię, komunikację, aż po astronomię (optyka adaptacyjna). Pozostaje czekać na broń laserową, podobną do tej jaką posługiwali się ARC Trooperzy z Gwiezdnych Wojen.
4. Ogniwa słoneczne
To niezwykłe, że logiczna przyszłość i rozwiązanie wszelkich problemów energetycznych, towarzyszy Ziemi od początku jej istnienia. Słońce w każdej sekundzie emituje niesamowite, z naszego punktu widzenia, ilości energii, które bezpowrotnie uchodzą w przestrzeń kosmiczną. Energetyka słoneczna rozwija się relatywnie bardzo szybko, jednak wciąż nie przekracza nawet 1% światowej produkcji elektryczności. Nie zmienia to faktu, że najbliższa nam gwiazda ma wielki potencjał, a my prędzej czy później musimy nauczyć się go wykorzystywać. Elektrownie słoneczne opierają swoje działanie na ogniwach fotowoltaicznych, a te z kolei nie mogłyby istnieć gdyby nie kwantowe zjawisko fotoelektryczne. Jego objaśnienie zawdzięczamy samemu Einsteinowi, który zauważył, że skoro światło ma charakter cząsteczkowy, to jego kwanty uderzając w powierzchnię metalu powinny wybijać elektrony generując energię. Właśnie to zjawisko wykorzystują ogniwa słoneczne oraz… kamery video.
5. Kryptografia kwantowa
Kryptografia to nic innego jak utajnianie przesyłanych informacji. W dobie powszechnej informatyzacji, kiedy największe operacje finansowe (nie wspominam już o kwestiach wojskowych) dokonywane są wirtualnie, dziedzina ta nabiera szczególnego znaczenia. Współczesne techniki kryptograficzne oparte są na solidnych, matematycznych algorytmach. Jednakże, jak podnoszą niektórzy znawcy tematu, zabezpieczenia te mogą okazać się wręcz trywialne wraz z nadejściem znacznie wydajniejszych komputerów kwantowych. Światowe systemy bankowe nie mogą sobie pozwolić na takie ryzyko. Z pomocą przychodzi kryptografia kwantowa. Przenoszona przez wiązkę fotonów informacja ma być chroniona przez zasadę nieoznaczoności Heisenberga, co w teorii całkowicie uniemożliwi jej odczytanie “w locie”. Osoba postronna włamująca się do systemu, samą swoją obecnością wpłynie na stan kwantowy cząstek, niszcząc informację. Metoda ta jest o tyle wygodna, że właściwy adresat zorientuje się, że wiadomość została naruszona i ktoś próbował ją przechwycić.
6. PET i MRI
Dzięki odkryciu promieni X przez Wilhelma Röntgena, lekarze zyskali niebywałą możliwość diagnozowania uszkodzeń wewnętrznych ciała bez użycia skalpela. Obecnie podobny efekt można otrzymać dzięki coraz szerzej stosowanej medycynie nuklearnej. Przybiera ona różne postacie, spośród których najciekawsze są badania MRI i PET. Obrazowanie metodą rezonansu magnetycznego (MRI) polega na użyciu silnego magnesu, który powoduje zwrócenie się spinów atomów badanego ciała w jednym kierunku. Po takim impulsie atomy oddają energię, przy czym najlepiej reagują jądra wodoru (protony) znajdujące się w każdej molekule wody. Znając stężenie życiodajnego płynu w poszczególnych partiach organizmu, możemy je szczegółowo zrekonstruować. MRI jest szczególnie przydatny wtedy, gdy promieniowanie X byłoby już zbyt szkodliwe dla pacjenta. Jeszcze popularniejsza jest analiza obrazu za pomocą tomografii pozytonowej (PET). Polega ona na wstrzyknięciu do ciała substancji radioaktywnej. Podczas jej rozpadu dochodzi do emisji pozytonów, które zderzają się z elektronami obecnymi w organie dzięki czemu powstaje słabe promieniowanie gamma. Niewłaściwe tkanki, np. zaatakowane przez nowotwór, nie reagują tak jak otoczenie co pozwala na ich zidentyfikowanie jako ciemnych plam na zdjęciu. Badanie PET do dziś jest jednym z najlepszych sposobów na wykrywanie guzów, zwłaszcza mózgu, a także wielu innych schorzeń układu nerwowego.
7. Komputer kwantowy
A to już melodia przyszłości. Sformułowane w latach 60. ubiegłego wieku prawo Moore’a, śmiało zakładało, że gęstość tranzystorów w układach scalonych będzie się stale podwajać. Dziś można powiedzieć, że Gordon Moore miał rację, a nasze komputery w ciągu kilkudziesięciu lat pokaźnie zwielokrotniły swoją wydajność, bez potrzeby konstruowania większych urządzeń. Współzałożyciel Intela nie brał jednak pod uwagę faktu, iż po pewnym czasie dotrzemy do kresu fizycznych możliwości klasycznych, krzemowych chipów. Znów z pomocą przychodzi potężny potencjał zjawisk kwantowych. Hipotetyczny komputer kwantowy działałby na zupełnie innej zasadzie niż dzisiejsze urządzenia. W miejscu tradycyjnych tranzystorów pojawią się pojedyncze cząstki, których stany kwantowe będą pełniły rolę podobną do przewodnictwa i izolacji płytek krzemowych. Co ciekawsze, owe drobiny znajdować się będą – podobnie do nieszczęsnego kota Schrödingera – w superpozycji przyjmując stan 0 i 1 jednocześnie (znane nam bity zastąpią kubity). Oznacza to, że obliczenia będą dokonywane we wszystkich wartościach na raz. W 1994 roku badacze z AT&T wykazali, że komputer kwantowy mógłby z marszu rozłożyć na czynniki pierwsze każdą dowolnie dużą liczbę całkowitą. Jak słusznie zauważył Michio Kaku: Obliczenia, które zwykłemu komputerowi zajęłyby wieczność, komputer kwantowy wykonuje niemal natychmiastowo. Optymistycznie możemy zakładać, że już nasze pokolenie powinno doczekać się pierwszych, funkcjonalnych komputerów kwantowych. Zwłaszcza, że coraz śmielsze kroki w tej dziedzinie stawiają wielkie koncerny, z IBM na czele.