Uczeni z Uniwersytetu w Bonn przeprowadzili badanie psychologiczne na grupie 4 tysięcy Amerykanów, żeby sprawdzić, co tak naprawdę popycha (a właściwie, co nie popycha) zwykłych obywateli do negowania ustaleń fizyków atmosfery. Zrozumienie tego zjawiska jest istotne, ponieważ wciąż mniej więcej co trzeci mieszkaniec USA zaprzecza antopogenicznym zmianom klimatu. Polacy nie są pod tym względem lepsi, bo aż 32% naszego społeczeństwa nie widzi skutków światowego ocieplenia lub nie wiąże ich z działalnością człowieka.
Autorzy badania, Lasse Stoetzer i Florian Zimmermann, chcieli przede wszystkim ustalić, jaką rolę w kontekście negowania klimatu odgrywa reakcja poznawcza nazywana rozumowaniem motywowanym (ang. motivated reasoning). Sprawia ono, że podparte emocjami uprzedzenia wpływają na sposób interpretowania nowych informacji oraz ich filtrowanie. Efekt ten zazębia się z pospolitym błędem potwierdzenia, przy czym rozumowanie motywowane nie musi być nieświadome. Bywa, że jednostka zdaje sobie sprawę z naginania lub ignorowania faktów, ale godzi się na samooszukiwanie, np. aby podtrzymać swój pozytywny wizerunek, poglądy lub sposób bycia.
Postawa w stylu: Nie będę słuchał tych argumentów, bo musiałbym zmienić wygodny styl życia / przyznać, że robiłem z siebie idiotę.
W ramach eksperymentu przeprowadzono serię ankiet, dorzucając jednak pewien niekonwencjonalny dodatek. Reprezentatywną grupę 4 tysięcy dorosłych Amerykanów podzielono na dwie części: pierwsza z nich mogła zadecydować o przyznaniu darowizny w wysokości 20 dolarów na jedną z dwóch zaproponowanych organizacji dbających o środowisko. Osoby z drugiej mogły natomiast przekazać pieniądze organizacjom albo… wziąć je dla siebie (i rzeczywiście, dostawali przelew). Chodziło o to, aby sprawdzić, czy badani z drugiej grupy, którzy zdecydowali się przygarnąć 20 dolarów, okażą się również bardziej skorzy do samooszukiwania. Czy będą chętniej wybierać odpowiedzi negujące zmiany klimatu, żeby uzasadnić sobie sięgnięcie po darowiznę.
Według Stoetzera i Zimmermanna wyniki ankiet przeprowadzanych w kilku próbach były zawsze negatywne. Ponad 40% osób z drugiej grupy postanowiło wziąć pieniądze, ale nie zauważono, aby ta decyzja wpłynęła na udzielane odpowiedzi i wzmagała sceptycyzm wobec klimatu. Nic nie wskazywało, aby ludzie szukali wymówki do zgarnięcia 20 dolarów. „Wbrew naszym hipotezom nie znajdujemy dowodów na to, że rozumowanie motywowane może pomóc w wyjaśnieniu powszechnego zaprzeczania zmianom klimatycznym i zachowań szkodliwych dla środowiska” – czytamy w publikacji.
Trudno powiedzieć, czy to dobra, czy zła wiadomość. Z jednej strony takie rezultaty dają nadzieje, że do zmiany przekonań społeczeństwa wystarczy lepsza edukacja oraz kampanie informacyjne. Z drugiej jednak, przyczyna niechęci do nauki może leżeć jeszcze głębiej.
Naukowcy z Bonn są przy tym wszystkim świadomi ograniczeń obranej metody. Już samo oferowanie darowizny w warunkach eksperymentu mogło budzić podejrzliwość badanych i wpływać na udzielane odpowiedzi. Niewykluczone też, że suma 20 dolarów jest na tyle nieznacząca, że po prostu nie wystarcza do ujawnienia skutków rozumowania motywowanego. W końcu czym innym jest odmówienie dwóch dych, a czym innym rezygnacja z samochodu lub zmiana diety. Dlatego, choć publikacja wydaje się ciekawa, nie należy traktować zawartych w niej wniosków, jako ostatecznych.
Pełny opis badania znajdziecie w artykule A representative survey experiment of motivated climate change denial na łamach Nature.