Teleskop Webba nie obala wielkiego wybuchu [debunk]

Wszechświat Arpa

Wczoraj podesłano mi świeży materiał z kanału BaldTV o sensacyjnym tytule, sugerującym jakoby obserwacje Kosmicznego Teleskopu Webba obaliły teorię wielkiego wybuchu. Przed odpaleniem filmu spodziewałem się, że jego treść będzie powtórzeniem kaczki dziennikarskiej sprzed dwóch lat, kiedy dokonano paskudnej nadinterpretacji słów Allison Kirkpatrick i innych astronomów komentujących badania gromady SMACS 0723. Okazało się jednak, że mamy do czynienia z zupełnie inną, autorską bzdurą jutubera.

Na początek napiszę coś miłego: w czasie 27-minutowego wywodu Balda miałem pozytywne odczucie, że słucham osoby z pasją, szczerze zainteresowanej tematem. Wskazywał na to zwłaszcza początek materiału, gdzie autor przytoczył historię mgławicy Barnard 68 i kilka innych, niekoniecznie oczywistych faktów. Tym bardziej byłem zdumiony, kiedy nagle, gdzieś w jednej trzeciej materiału zmienił ton na kompletnego dyletanta poszukiwacza prawdy i zaczął zadawać niewygodne pytania, które nie powinny paść z ust osoby, mającej za sobą lekturę jakiejkolwiek książki poświęconej badaniom wszechświata.

Około 7. minuty Bald zaczyna emocjonować się tym, że Teleskop Webba odkrył obiekty o przesunięciu ku czerwieni z=20. Na dowód pokazuje tabelę z Wikipedii, gdzie widnieją informacje o rekordowo odległych galaktykach, jak JADES-GS-z13-0, JADES-GS-z12-0, czy UNCOVER-z12. Nawiasem mówiąc, kiedy autor wspomina o obiektach z=20, prawdopodobnie ma na myśli ubiegłoroczne publikacje, które przedstawiały wstępne szacunki dla całej partii obiektów: od z≈11 do z≈20. Jednak w takim przypadku powinien wyraźnie podkreślić, że to pomiary, które dopiero czekają na uszczegółowienie i potwierdzenie. Ale mniejsza z tym.

Kilka galaktyk o wyjątkowo wysokim przesunięciu ku czerwieni. Najstarsze musiały wyemitować światło już 330 milionów lat po wielkim wybuchu.

Dalej jutuber przechodzi do kolumny zawierającej dane o odległościach dzielących obserwatorów, to znaczy nas, od tychże galaktyk. Widząc, że rekordowe obiekty muszą leżeć – przy uwzględnieniu postulatów Edwina Hubble’a – ponad 30 miliardów lat świetlnych od Ziemi, oznajmia triumfalnie:

Daleko. Problem jest tylko taki, że wielki wybuch był 13,8 mld, no powiedzmy 14 mld lat temu, nie? I gdyby coś od tego wielkiego wybuchu wyleciało z prędkością światła i leciało do dzisiaj, to może być co najwyżej odległe od centrum o 14 mld lat [świetlnych]. Jakby coś leciało w dwa przeciwne kierunki, no nie, to byłoby odległe od siebie o jakieś 28 mld lat świetlnych. I tak też wygląda model kosmologii wielkiego wybuchu.

BaldTV

Nie, panie Bald. To pański model wielkiego wybuchu, który nie ma nic wspólnego z tym, nad czym pracują naukowcy. Niestety, ten fragment jasno zdradza, że choć poświęcił pan mnóstwo czasu i energii na poszukiwanie „dziur” we współczesnej kosmologii, zapomniał pan o najważniejszym – o wcześniejszym zapoznaniu się z zupełnymi podstawami krytykowanych koncepcji.

Pominę użycie w powyższym kontekście słowa „centrum” – bo coś takiego w kosmologii nie istnieje – zakładając, że to tylko niefortunne uproszczenie. Nie mogę natomiast zignorować całej reszty, zwłaszcza gdy autor wyzywająco dopytuje: „Wytłumaczcie mi, jak coś może być odległe o 33,6 mld lat świetlnych we wszechświecie, który ma tylko 28 mld lat świetlnych szerokości”!? Po chwili jeszcze dodaje, że „trochę się tematem interesował” i wyszło mu, że wszechświat powinien kończyć się na z=8.

No więc ściągam z półki pierwszą z brzegu książkę w tej tematyce i czytam:

Jako przykład rozważmy naszą dzisiejszą sytuację, 13,8 miliarda lat po wielkim wybuchu. Siedzimy w galaktyce, którą nazywamy Drogą Mleczną. Wszechświat wokół nas jest nieskończony, lecz nie widzimy go, ponieważ światło rozchodzi się ze skończoną prędkością. Światło pochodzące z najbardziej oddalonej od nas widzialnej materii, które dopiero teraz do nas dociera, podróżowało w naszym kierunku przez 13,8 mld lat i zdołało pokonać odległość 13,8 mld lat świetlnych, przemierzając nieustannie rozszerzającą się przestrzeń między tą materią i nami. Ale my teraz widzimy tę materię taką, jaka była w przeszłości – i tam, gdzie wtedy była. A gdzie jest teraz? W międzyczasie ekspansja wszechświata przeniosła tę materię na odległość 46 miliardów lat świetlnych od naszego obecnego położenia. Ta liczba reprezentuje dzisiejszą granicę obserwowalnego wszechświata. Poza tymi galaktykami leżą inne, bardziej odległe od nas galaktyki, od których nigdy nie dotarły do nas żadne fotony.

Prof. Michael A. Strauss, Princeton. Fragment Witamy we Wszechświecie. Podróż astrofizyczna.

Jeśli ktoś woli wersję video, może też posłuchać sympatycznego Dona Lincolna z kanału Fermilabu:

Odpowiedź krótka: kosmologowie nie uważają, że średnica wszechświata ma 28 mld lat świetlnych. Gdyby jutuber poświęcił piętnaście sekund na wpisanie stosownego hasła do wyszukiwarki – już dajmy spokój wertowaniu literatury – dowiedziałby się, że średnica wszechświata obserwowalnego (bo o tym mówimy) wynosi około 92 mld lat świetlnych, przy promieniu 46 mld lat świetlnych. Zatem JADES-GS-z13-0 i inne odległe galaktyki, jak najbardziej mieszczą się w jego postulowanych granicach.

Pozwolę sobie też zauważyć, że sam tytuł filmiku jest nonsensowny. Jeżeli już autor usilnie chciał się czepiać przesunięcia ku czerwieni i nieintuicyjnie dużych odległości, to wcale nie musiał czekać na start Teleskopu Webba. Obiekty leżące dalej niż 14 mld lat świetlnych znamy przecież od dekad, a wiele z nich odsłonił przed nami obolały Teleskop Hubble’a. Nie jest też prawdą, że galaktyki te znajdują się „poza promieniowaniem tła” i nie wiem w ogóle, skąd Bald wziął ten pomysł.

Reszta materiału orbituje wokół kontrowersyjnych koncepcji Haltona Arpa, który zasłynął wydaniem w 1966 roku Atlasu galaktyk osobliwych. Zmarły w 2013 roku astronom twierdził, że część z badanych przez niego obiektów wykazywała odmienne przesunięcie ku czerwieni, choć zdawały się tworzyć układy połączone swoistymi „mostami” materii. Miało to wskazywać na luki w prawie Hubble’a, co rzecz jasna służyło i służy nadal, jako koronny kontrargument wobec teorii wielkiego wybuchu.

Może kogoś teraz zdziwię, ale nie mam zamiaru krytykować Balda za samo omawianie tej hipotezy, nawet jeżeli prześlizguje się wytykanymi jej nie raz i nie dwa problemami. Arp nie wypadł sroce spod ogona i jako naukowiec, miał pełne prawo do sceptycyzmu, zwłaszcza w latach 60., kiedy wielki wybuch wciąż raczkował. Wolałbym tylko żeby każdy, kto wyrusza na wyprawę w gęstwinę alternatywnej astronomii / fizyki / kosmologii / geologii / biologii / czy czego tam chce, najpierw zapoznał się z konwencjonalnymi podstawami danej dziedziny.

W innym wypadku, zamiast poszerzać horyzonty, prędzej czy później wpadniemy we wnyki manipulacji, teorii spiskowych i w końcu efektu Dunninga-Krugera:

Jednak nasi naukowcy, rodem z filmu „Idiokracja” trzymają się tej interpretacji do dziś…

BaldTV

Opisywany materiał zgarnął do tej chwili ponad 2 tysiące łapek w górę oraz 333 komentarze.

Total
0
Shares
Zobacz też