Darwinizm vs. inteligentny projekt

7 najlepszych kawałków z procesu Kitzmiller v. Dover [suplement]

Jeśli wygłupy rzeczników inteligentnego projektu mają jakąś jasną stronę, to jest nią nieustanne motywowanie uczonych do cierpliwego tłumaczenia szerokiej publice na czym polega teoria ewolucji, a także gdzie leży granica między nauką i pseudonauką.

Tak też było w 2005 roku, kiedy amerykańscy kreacjoniści skryci za maskami inteligentnego projektu, podjęli najpoważniejszą jak dotąd próbę utorowania swoim ideom drogi do szkolnych programów nauczania. Brawurowa ofensywa doprowadziła do konfliktu z nauczycielami, rodzicami i środowiskiem naukowym, ostatecznie rozstrzygniętego przed amerykańskim sądem federalnym.

Przebieg oraz wynik sprawy Tammy Kitzmiller v. Dover Area School District omówiłem szerzej w poprzednim artykule. Przygotowując go, miałem okazję przejrzeć dosłownie kilkaset stron zeznań świadków i biegłych oraz kolejne dziesiątki stron orzeczenia. Stenogramy okazały się nadzwyczaj pouczającą lekturą. Biolodzy i filozofowie wyłożyli w zrozumiały sposób wiele fundamentalnych kwestii, wyartykułowali chyba wszystkie spotykane argumenty i przeanalizowali ideę inteligentnego projektu pod każdym możliwym kątem. Niestety nie byłem w stanie upchnąć w tamtym tekście nic ponad kilka kluczowych cytatów – bez nadmuchania go do absurdalnych rozmiarów i zburzenia jego struktury. Żeby jednak reszta wybranych i przetłumaczonych fragmentów nie poszła na zmarnowanie, zdecydowałem się na ich skompilowanie oraz opublikowanie w osobnym suplemencie.

Pod spodem znajdziecie zapisy zeznań kilku biegłych, a także część zaskakująco celnego uzasadnienia wyroku sędziego Johna Edwarda Jonesa III. To oczywiście nadal tylko drobne wycinki, które starałem się wykroić tak, aby zachować rdzeń wypowiedzi, bez zbędnych powtórzeń i proceduralnego bełkotu. Całość znajdziecie m.in. pod adresem talkorigins.org.


1.

Nieredukowalna złożoność? Obalona, sfalsyfikowana, niepoprawna, błędna – to właściwe terminy naukowe w tym przypadku.

27 września 2005, Kenneth Miller

Pytający (pełnomocnik Vic Walczak): Tylko dlatego, że coś powiedział naukowiec, nie czyni tego naukowym?

Odpowiadający (Kenneth Miller, biolog Brown University, autor podręczników i zadeklarowany katolik): Oczywiście nie.

P: Ma Pan silne poglądy religijne, które zaprezentował w swojej książce Finding Darwin’s God. Czy te poglądy są widoczne gdziekolwiek w pańskim podręczniku biologii?

O: Nie, proszę pana, oczywiście, że nie.

P: Czy są widoczne w jakimkolwiek z pańskich artykułów naukowych?

O: Nie są one widoczne w żadnej z moich prac naukowych.

P: Dlaczego nie?

O: Ponieważ nie są nauką. To jest bardzo proste. (…)

P: Zmieńmy temat. Po przeczytaniu tamtego fragmentu[1], pod koniec pan zeznał, że wciąż czeka na jedno dające się przetestować naukowe wyjaśnienie dotyczące inteligentnego projektu. Pan Muise zadał panu szereg pytań dotyczących tego, czy nieredukowalna złożoność jest naukowo testowalna i faktycznie zeznał pan, że tak właśnie jest, że eksperymenty zostały przeprowadzone. Czy nieredukowalna złożoność podlega zatem testom naukowym?

O: Jeśli nieredukowalna złożoność jest starannie ujęta, tak jak zrobił to dr Behe w swojej książce Czarna skrzynka Darwina, tworzy ona testowalną prognozę. Ta testowalna prognoza mówi, że poszczególne komponenty nieredukowalnie złożonych mechanizmów, nie powinny działać samodzielnie i to jest do sprawdzenia. Jak wspomniałem we wczorajszym zeznaniu, możemy faktycznie przeprowadzić testy dla wielu systemów, które proponuje dr Behe i w żadnym przypadku nie przechodzą one tych testów pomyślnie.

P: Mówi pan, że dr Behe i inteligentny projekt dokonują przewidywań. Czy mamy więc do czynienia z [naukową] hipotezą?

O: Tak. Osobiście uważam niektóre wypowiedzi doktora Behego za hipotezy, które dają weryfikowalne przewidywania. Na przykład przyjrzał się on kaskadzie krzepnięcia krwi[2]. Wyciągnął wniosek, że wszystkie części kaskady muszą być obecne, aby nastąpiło skrzepnięcie krwi i użył tego jako argumentu z nieredukowalnej złożoności, twierdząc, że kaskada nie mogła wyewoluować. Pandy[3] przedstawiają dokładnie ten sam argument, który można poddać testowi. I jeśli znajdziemy w naturze organizmy, którym brakuje części tej kaskady, to jeśli ta prognoza jest słuszna, to ich krew nie powinna krzepnąć. Wczoraj przyniosłem do sądu jednak dwa przykłady udokumentowane przez naukę i recenzowane czasopisma, które wykazały, że ta prognoza była błędna. Krew wielorybów i delfinów krzepnie, podobnie jak krew ryb z rodziny rozdymkowatych, a gdyby to przewidywanie było słuszne, krew żadnego z tych organizmów nie byłaby w stanie skrzepnąć.

P: Więc jedna z hipotez, które zostały wysunięte w celu wsparcia nieredukowalnej złożoności zarówno w Pandach, jak i pracach dr. Behego, została odrzucona? Czy to odpowiedni termin naukowy?

O: Obalona, sfalsyfikowana, niepoprawna, błędna – to właściwe terminy naukowe w tym przypadku.

P: Czy powiedziałby pan to samo o założeniu, że wić bakteryjna jest nieredukowalnie złożona?

O: Tak, proszę pana. Powodem jest to, że po raz kolejny wysunięto tezę, jakoby wszystkie elementy [wici] pozostają niezbędne do jej funkcjonowania. Założono, że w przypadku braku jakiejkolwiek części [organu] nie ma on funkcji, której mógłby sprzyjać dobór naturalny. Gdy odkryjemy jednak, że dziesięć z tych elementów w innym kontekście pełni jakąś funkcję – innymi słowy, że działają, robią coś innego przydatnego dla komórki – hipoteza nie przejdzie testu i okaże się, że jest wybrakowana. Będzie fałszywa.

P: Układ odpornościowy był kolejnym przykładem wysuwanym przez zwolenników inteligentnego projektu?

O: Zgadza się.

P: Wskazałeś dziesięć lub jedenaście recenzowanych artykułów naukowych i badań, które obaliły tę hipotezę?

O: W przypadku układu odpornościowego dr Behe prognozował w inny sposób. Ponieważ układ immunologiczny ma wiele różnych części, wiele różnych komórek i wiele wzajemnie oddziałujących systemów, nie potrafił on wskazać pojedynczej kaskady biochemicznej – takiej jak krzepnięcie krwi – lub pojedynczej struktury – takiej jak wić. Zamiast tego wskazał na złożoność systemu, który tasuje informację genetyczną, umożliwiając nam wytwarzanie przeciwciał przeciwko niemal każdemu obcemu najeźdźcy. Dlatego [Behe] stwierdził, że system ten – ponieważ wymaga wielu elementów – nigdy nie będzie mógł zostać wyjaśniony w kategoriach ewolucyjnych. (…) I dziesięć lat badań dowiodło, że darwinowskie wyjaśnienia tego systemu odniosły ogromny sukces.

P: Więc hipotezy wysuwane przez zwolenników nieredukowalnej złożoności zostały obalone?

O: Zostały obalone w każdym przypadku, w którym zostały zbadane.

P: Teraz spróbujmy odróżnić nieredukowalną złożoność od inteligentnego projektu.

O: Dobrze.

P: Załóżmy, że w rzeczywistości istniałyby przesłanki za nieredukowalną złożonością. Powiedzmy, że wszystkie badania naukowe i literatura pokazały coś innego i nie znaleźliście dowodów na ścieżkę ewolucyjną. Czy wsparłoby to inteligentny projekt?

O: Nie, tak by nie było.

P: Dlaczego nie?

O: Nie wsparłoby to inteligentnego projektu, ponieważ ID zakłada udział mechanizmu, który działa poza naturą, nie może być przetestowany, nie może być poddany naturalnemu badaniu. Jeśli utrzymano by tezę o nieredukowalnej złożoności, (…) rzeczywiście mogłoby to oznaczać, że te systemy ukształtowałyby się drogą inną niż droga darwinowska, droga ewolucyjna, a następnie musielibyśmy szukać tej innej drogi lub innych dowodów. 

Inteligentny projekt byłby możliwością, ale ID zawsze jest możliwą odpowiedzią na wszystko. Jest przecież całkowicie możliwe, że ten wszechświat został inteligentnie zaprojektowany dziesięć sekund temu i każdy z nas został umieszczony w tym miejscu z fałszywymi wspomnieniami o fałszywym dzieciństwie. To nie jest testowalna hipoteza. Czy to możliwe? Tak, jasne. Problem z ID jako wyjaśnieniem naukowym polega jednak na tym, że można go użyć do wyjaśnienia dosłownie wszystkiego w ujęciu nienaukowym i dlatego nie jest to nauka.

2.

To wyjaśnienie nie jest sprawdzalne przez naukę, a zatem nie może zostać uznane za część procesu naukowego, ani jako hipoteza, ani jako teoria.

27 września 2005, Kenneth Miller

Pytający (w dalszym ciągu pełnomocnik Vic Walczak): Czy mógłby pan podsumować, jak na samym początku swojego zeznania, podstawowe zasady nauki. Jakie są te podstawowe zasady?

Odpowiadający (nadal Kenneth Miller): Myślę, że podstawową zasadą nauki, w najbardziej ogólnym zarysie, jest to, iż nauka ogranicza się do świata przyrody. Tworzymy naukę w oparciu o to, co widzimy, co możemy zaobserwować, co możemy przetestować. Eksperymenty, które możemy przeprowadzać, kontrolować i badać. Następnie przyglądamy się wynikom tych eksperymentów, staramy się na ich podstawie wyciągać wnioski i formułować sprawdzalne hipotezy. Potem wychodzimy na świat i przeprowadzamy kolejne testy. Wyjaśnienia, które przedstawiamy jako weryfikowalne hipotezy, kwalifikują się do miana nauki tylko wtedy, gdy są wyjaśnieniami naturalnymi, ponieważ jeśli nie są wyjaśnieniami naturalnymi, nie można ich przetestować.

I wreszcie inne podstawowe zasady, co o których wspominałem już w innych kontekstach. Nauka i metody naukowe muszą być otwarte, muszą być swobodnie dostępne do krytyki innych naukowców. Często nazywamy to recenzowaniem w sensie formalnym i taka krytyka powinna być powtarzalna, w tym sensie, że inni naukowcy muszą być w stanie przeprowadzić podobne eksperymenty, podobne badania, dokonywać podobnych obserwacji i w ten sposób potwierdzić lub zaprzeczyć otrzymanym przez nas wynikom.

P: Wnioskowanie o projekcie. Czy korzysta ono z reguł nauki?

O: Nie proszę pana, w żadnym sensie.

P: Dlaczego nie?

O: Nie spełnia tych wymogów, ponieważ idea projektu polega na siłach działających poza światem przyrody, których nie możemy zobaczyć, których nie możemy odtworzyć, nie możemy ich kontrolować i nie możemy przetestować. (…) Może [taka siła] istnieć, ale to wyjaśnienie nie jest sprawdzalne przez naukę, a zatem nie może zostać uznane za część procesu naukowego, ani jako hipoteza, ani teoria naukowa.

P: Czy to sprawia, że jest błędna?

O: Nie, to nie czyni jej błędną. Wyjaśnienia oparte na zjawiskach nadprzyrodzonych znajdują się poza mechanizmami nauki, po prostu nie są jej częścią.

P: Czy w swojej karierze poznał pan jakieś recenzowane publikacje lub artykuły naukowe, potwierdzające wniosek dotyczące projektu?

O: W literaturze naukowej nie znalazłem ani jednego recenzowanego artykułu, który wspierałby ideę inteligentnego projektu.

P: Chcę omówić jeszcze jeden obszar, który poruszył pan Muise. Pytania bez odpowiedzi. W ewolucji są pytania pozostające bez odpowiedzi.

O: Mam taką nadzieję. W innym razie, badacze ewolucjoniści nie mieliby co robić.

P: Zeznałeś, że w każdej teorii naukowej istnieją pytania bez odpowiedzi?

O: Tak jest.

P: Czy wiemy wszystko, co można wiedzieć w innych dziedzinach nauki, powiedzmy historii?

O: Zdecydowanie nie. Moja młodsza córka jest nauczycielką historii, specjalizuje się w studiowaniu rewolucji amerykańskiej. W historii naszej republiki również istnieją pytania bez odpowiedzi.

P: Czy wiemy wszystko o bitwie pod Gettysburgiem?

O: Cóż, wiemy kto wygrał. Przynajmniej tego jesteśmy pewni, kto wygrał. I wiemy, gdzie to się wydarzyło. Wiemy, kiedy to miało miejsce. Znamy generałów po obu stronach. Znamy niektóre rozmieszczenia oddziałów. Ale jeśli miałbym na przykład powiedzieć coś o konkretnym żołnierzu z pułku Rhode Island, który napisał do swojej rodziny w drugim dniu bitwy pod Gettysburgiem – moglibyśmy coś na ten temat wiedzieć, ale nie mamy pojęcia, gdzie on był lub co robił pierwszego dnia, albo gdzie był lub co robił dnia trzeciego.

Śmiem twierdzić, że istnieją tysiące przykładów, w których nie wiemy dokładnie, co wydarzyło się w określonym miejscu na polu bitwy w danym momencie.
Inaczej mówiąc, istnieją luki w zapisie historycznym. Ale te luki są warte wypełnienia, są interesujące, ponieważ chcielibyśmy wiedzieć, co zrobił każdy żołnierz po obu stronach tej kluczowej bitwy w historii Ameryki. Więc te luki są nie do przyjęcia, a historycy starają się je wypełnić.

Gdybyś odkrył nieznany pamiętnik żołnierza, który był w Gettysburgu, to byłaby świetna sprawa. Daj to historykowi, napisze o tym artykuł i podziękuje. Ale nic z tego nie zmieni wniosków, które możemy wyciągnąć z obfitych historycznych zapisów, jakie już mamy, co do tego, gdzie, kiedy i jak przebiegała bitwa, ani jaki był jej ostateczny wynik.

P: Mówisz tutaj o historii. Czy ta analogia odnosi się do nauk [przyrodniczych]?

O: Oczywiście, że tak, ponieważ częścią badań naukowych jest historia naturalna. Większość geologii ma charakter historyczny w tym sensie, że próbuje zrozumieć procesy, które stworzyły naszą Ziemię. Większość kosmologii i astronomii ma charakter historyczny w tym sensie, że próbuje zrozumieć, co uformowało nasz wszechświat, nasz Układ Słoneczny i inne rzeczy we wszechświecie, a duża część biologii jest historyczna w zakresie paleontologii. A nawet w części molekularnej i genetyce, gdzie próbujemy odtworzyć to, co wydarzyło się w przeszłości.

P: A czy fakt, że nie znamy wszystkich szczegółów, podważa słuszność teorii ewolucji?

O: Nie, proszę pana. Na pewno nie.

3.

Teoretycy projektu są mniej dosłownymi w interpretacji Pisma Świętego niż ci, którzy nazywają siebie kreacjonistami. Ale merytorycznie pozostają bardzo podobni.

30 września 2005, John Haught

Pytający (Alfred Wilcox i Richard Thompson): Czy pańskim zdaniem inteligentny projekt jest propozycją religijną czy naukową?

Odpowiadający (John Haught, profesor teologii na Uniwersytecie Georgetown): Jest to zasadniczo propozycja religijna.

P: Resztę czasu spędzimy badając przyczyny takiej opinii. Jak rozumie pan inteligentny projekt?

O: Traktuję ID jako przeformułowanie starego teologicznego argumentu za istnieniem Boga. Argumentu, który rozwija się w formie sylogizmu, którego główną przesłanką jest to, że wszędzie tam, gdzie jest złożony projekt, musi być jakiś inteligentny projektant. A skoro świat przyrody wygląda na złożony projekt, wniosek jest taki, że natura musi mieć inteligentnego projektanta.

P: Powiedział pan, że to stara tradycja. Czy może pan opowiedzieć o jej początkach?

O: Cóż, dwa punkty orientacyjne to Tomasz z Akwinu i William Paley. Tomasz z Akwinu był znanym teologiem i filozofem żyjącym w XIII wieku. Jedną z przyczyn jego sławy było sformułowanie tak zwanych pięciu sposobów dowodzenia istnienia Boga, z których jeden odnosił się do projektu, złożoności, porządku i wzoru we wszechświecie.

Z kolei William Paley, pod koniec XVIII i na początku XIX wieku, zasłynął dzięki sformułowaniu słynnego argumentu zegarmistrzowskiego. Zgodnie z nim, gdy otwierasz zegarek i znajdujesz w nim misterne wzornictwo, powinno cię to prowadzić do wniosku o istnieniu zegarmistrza. Zatem również zawiły projekt i wzór spotkany w naturze powinien prowadzić do założenia istnienia inteligentnej istoty, która jest odpowiedzialna za powstanie projektu i wzoru w przyrodzie.

P: W jaki sposób inteligentny projekt tworzy lub unowocześnia tę starą teologiczną tradycję?

O: Cóż, po prostu odwołuje się do nowszych ustaleń współczesnej nauki o złożoności świata, na przykład tak zwanej nieredukowalnej złożoności i określonej złożoności informacyjnej.

Nieredukowalna złożoność to pomysł zwolenników inteligentnego projektu, zwłaszcza Michaela Behego. Odnoszą się do subkomórkowych zawiłości, które odkrywamy dzięki mikroskopom elektronowym od 1950 roku, a także do takich rzeczy jak kaskada krzepnięcia krwi i tak dalej. A ostatnio, szczególnie William Dembski, mówi o tym, jak określona złożoność informacyjna DNA w jądrze komórek składa się z określonej sekwencji nukleotydów, które tworzą przepis lub szablon dla projektu organizmu jako całości.

P: Czy inteligentny projekt utożsamia projektanta z Bogiem?

O: Zwolennicy ID powstrzymują się od utożsamiania inteligentnego projektanta z Bogiem. Powiedziałbym jednak, że struktura i historia myśli zachodniej, zwłaszcza myśli religijnej jako takiej, sprawiają, że ​​większość czytelników, jeśli nie wszyscy, natychmiast utożsamia tego twórcę z bóstwem teistycznym, opartym na Biblii.

P: Czy inteligentny projekt przypomina amerykański kreacjonizm z lat 60. i 70.?

O: Cóż, zarówno nauka o stworzeniu, jak i inteligentny projekt twierdzą, że inteligencja, która kieruje wszechświatem, jest czymś, co należy sprowadzić do poziomu naukowego wyjaśnienia. Jedni i drudzy zaprzeczają, że same przyczyny naturalne mogły stać za złożonością życia, więc łączy ich tendencja do wprowadzania do dyskursu naukowego kategorii, która moim zdaniem do niej nie pasuje, mianowicie inteligentnego projektu, aby tłumaczyć, co wydaje się naturalnie niemożliwe.

Łączy ich idea tak zwanej specjalnej kreacji (ang. special creation), zgodnie z którą inteligentny projektant lub twórca interweniuje od czasu do czasu, aby stworzyć specyficznie nowe i odrębne gatunki życia, które nie mogły powstać za sprawą wspólnego pochodzenia, lecz musiały być tworzone indywidualnie przez ad hoc, przez interwencję bóstwa. (…)

P: Odwołuje się pan do koncepcji specjalnej kreacji. Tekst książki [Of Pandas and People] stwierdza, cytuję: “Inteligentny projekt oznacza, że ​​różne formy życia zaczęły się nagle dzięki inteligentnemu podmiotowi, wraz z ich charakterystycznymi cechami: ryby z płetwami i łuskami, ptaki z piórami, dziobami, skrzydłami i tak dalej”. Czy to przykład szczególnej kreacji?

O: To bardzo dobry przykład tego, co oznacza specjalna kreacja.

P: Czy inteligentny projekt różni się więc w jakiś sposób od nauk o stworzeniu?

O: ID nie pozwala jednoznacznie utożsamiać inteligentnego projektanta ze Stwórcą. A także, moim zdaniem (…), są oni mniej dosłownymi w interpretacji Pisma Świętego niż ci, którzy nazywają siebie kreacjonistami. Ale merytorycznie pozostają bardzo podobni.

Istnieją różne poziomy wyjaśniania. Wierzę, że nauka pracuje z dostępnymi i obserwowalnymi naturalnymi zjawiskami, ale ludzki umysł szuka również wyjaśnień ostatecznych. I to na poziomie tych ostatecznych wyjaśnień – dostajemy to, co należy do dyskursu teologicznego. (…)

P: Chciałbym zacytować ponownie Pandy: “W otaczającym nas świecie widzimy dwie klasy rzeczy, obiekty naturalne, takie jak rzeki i góry oraz konstrukcje stworzone przez człowieka, takie jak domy i komputery. Ujmując to w kontekście pochodzenia, widzimy rzeczy wynikające z dwóch rodzajów przyczyn, naturalnych i inteligentnych”. Czy to rzuca światło na to, czy Pandy mają charakter religijny w tym sensie, o którym właśnie mówiliśmy?

O: Tak. Jeśli istnieją tylko dwa rodzaje przyczyn: przyczyny naturalne i przyczyny inteligentne, to logiczny wniosek jest taki, że ​​przyczyny inteligentne nie są przyczynami naturalnymi. I nie wiem, w jakim innym miejscu można by logicznie umiejscawiać inteligentne przyczyny, jeśli nie w przestrzeni wyjaśnień ostatecznych.

P: Jedna z pańskich definicji słowa “religijny” odnosi się do tajemnicy, która rozwija zwykły świat, ale nie jest w pełni dostępna dla zmysłów. Czy Pandy ujawniają, czy inteligentny projekt jest religijny również w tym sensie?

O: Gdybym mógł odwołać się do cytatu. Autorzy Pand zadają pytanie: “Kto był inteligentnym sprawcą?” A potem czytamy: “Sama nauka nie może odpowiedzieć na to pytanie. Musi pozostawić to religii i filozofii”. Prowadzi to do wniosku, że tylko wyjaśnienie religijne da pełne wytłumaczenie pochodzenia życia.

P: Jeszcze jedną definicją religii, którą artykułuje pan w swoim raporcie, jest zachodni teizm kulturowy lub wiara w Boga, który jest dobry, potężny i mądry. Czy Pandy rzucają jakiekolwiek światło na to, czy inteligentny projekt spełnia i tę definicję religii?

O: Tak. Sama idea inteligencji implikuje, że znajduje się ona w jakiś sposób w istocie, która jest przynajmniej osobowa. A w przypadku religii teistycznej Bóg jest postrzegany jako osobowy, więc jest to automatyczne i logiczne, że utożsamia się tego inteligentnego sprawcę z Bogiem osobowym, z Bogiem stwórcą, z Bogiem transcendentnym, wszelkim dobrem, wszelkim dobroczynnym Bogiem chrześcijańskiego i biblijnego teizmu. (…)

P: Czy ma pan jakieś informacje na temat tego, czy czołowi orędownicy inteligentnego projektu sami są gorliwymi chrześcijanami?

O: Z mojego doświadczenia – a przeczytałem sporo ich prac – nie widzę wyjątków od reguły. Wszyscy oni są ludźmi głęboko religijnymi, głęboko oddanymi sprawie przetrwania zachodniego teizmu. Postrzegam to jako jeden z czynników motywujących cały ruch.

P: Czy pańskie badania inteligentnego projektu wskazały na motywacje jego czołowych zwolenników?

O: Tak.

P: Co pan zaobserwował?

O: Cóż, zauważyłem, że bez wyjątku, ich cele mają zapobiegać temu, co uważają za źródło moralnego i duchowego rozkładu. I realizują je, używając strategicznego narzędzia lub tego, co nazywają “klinem”[4], do walki z materialistycznym światopoglądem, który uważają za nierozerwalnie związany z darwinowskim sposobem patrzenia na życie lub – bardziej ogólnie – z ewolucyjnym, biologicznym sposobem rozumienia świata.

4.

Wszystkie teorie, cała nauka jest stale testowana, gdy pojawiają się nowe dowody. Dlaczego więc wyodrębniono tutaj ewolucję? (…) Cała nauka działa w ten sposób.

12 października 2005, Brian Alters

Pytający (Vic Walczak): Istnieje dobry i zły sposób nauczania o ewolucji?

Odpowiadający (Brian Alters, biolog z Uniwersytetu Chapmana, specjalista od metod nauczania): Tak, zdecydowanie.

P: Czy mógłby pan nam coś o tym powiedzieć?

O: Tak. Sprawa ma wiele aspektów, ale myślę, że najbardziej podstawową kwestią pozostaje zrozumienie przez dziecko różnicy między różnymi sposobami poznawania, naukowym i nienaukowym. Wielu uczniów ma problemy z ewolucją z powodu przekonań religijnych, bez względu na to, czy są oni wierni swoim przekonaniom, czy nie. Nauczyciel przedstawiając zasady nauki (…) musi pokazać, że można grać według zasad nauki i nadal pozostawać wierzącym. Te dziedziny zadają osobne pytania i osobno na nie odpowiadają. Nauka nie odpowiada na pytania religijne, a większość religii nie ma żadnego znaczącego problemu z ewolucją. I to najważniejsze, aby uczniowie zrozumieli, że ewolucja nie zaprzecza istnieniu Boga. Nie mówi nic o Bogu. To kwestia poza sferą nauki.

Te problemy są fundamentalne. Jest ich więcej, ale te są podstawowe, bo uczniom trudno zrozumieć, że istnieje wiele sposobów poznania. Większość została wychowana według epistemologicznego dualizmu: prawda/fałsz, dobrze/źle, kredyt/brak kredytu. Więc dla nich tylko jedno zdanie jest słuszne: moje przekonania religijne albo ewolucja. (…)

P: Porozmawiajmy trochę o podręcznikach. Czy zna pan podręczniki do biologii używane w szkołach średnich?

O: Tak. Prawdopodobnie zrecenzowałem około dwudziestu w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Od czasu do czasu są one do mnie wysyłane w celu sprawdzenia.

P: Czy znasz jakieś podręczniki promujące nauczanie inteligentnego projektowania?

O: Tak. (…)

P: Czy wiesz, czy któryś z tych [akademickich] podręczników wspomina w ogóle o inteligentnym projekcie?

O: Wiele z nich wspomina o ID, ale wspominają o nim, aby pokazać studentom, jak nie wygląda nauka.

P: Przejdźmy do sprawy Dover. (…) Doktorze Alters, stwierdził pan, że czytanie tego czteroparagrafowego oświadczenia [chodzi o formułkę, jaką mieli odczytywać nauczyciele biologii w Okręgu Dover przed zajęciami o darwinizmie] w rzeczywistości nie wspiera dobrej edukacji naukowej. Dlaczego nie?

O: Nie wspiera dobrej edukacji. To ją umniejsza. Prześledzę [to oświadczenie] akapit po akapicie.

Przede wszystkim już pierwszy akapit, jest czymś niezwykłym na lekcjach nauk ścisłych. (…) Ewolucja traktowana jest tu jak coś szczególnego. To wiadomość, którą wynieśliby uczniowie. [Oświadczenie] stwierdza, że muszą poddać się standaryzowanemu egzaminowi, którego częścią jest sprawdzian z teorii ewolucji. Cóż, przecież te standaryzowane testy dotyczą wielu dziedzin nauki, nie tylko ewolucji. (…) Brzmi to tak, jakbyśmy chcieli powiedzieć “wolimy tego nie robić, ale standardy akademickie w Pensylwanii zmuszają do tego uczniów”.

To był pierwszy akapit. Drugi akapit, stwierdza, że teoria Darwina jest tylko teorią. To dość mylące. Nie mówimy przecież zwykle uczniom, że to prawo fizyki jest tylko prawem lub ta teoria fizyki jest tylko teorią. Tak, teoria Darwina jest teorią. Ale teoria, zwłaszcza w rozumieniu większości 15-latków (…) to nic więcej niż pół upieczony wymysł, który mieli, gdy wstawali rano. Teoria to słowo, jakiego Mulder używa w serialu Z archiwum X dwa razy na odcinek, aby powiedzieć, “tak, właśnie wpadłem na nowy pomysł”. Jest to słowo używane w mediach przez cały czas, ciągle je spotykamy i bardzo dobrze to rozumiem.

Jednak teoria w pierwszym znaczeniu, jeśli jest tu używana poprawnie, oznacza teorię naukową, która oznacza coś zupełnie innego niż jakiś niedopieczony pomysł. Teoria ma za sobą wiele dowodów, wyjaśnia zjawiska naturalne. Tak więc zestawienie tych dwóch [znaczeń] teorii jest okropne i wysyła niewłaściwy sygnał do uczniów. “Och, ta naukowa teoria jest tylko teorią. Ta teoria jest jednym z tych na niedopieczonych pomysłów, ok”?

To było pierwsze pięć lub sześć słów. [Kolejny fragment] “Nadal jest testowana w miarę odkrywania nowych dowodów”. Cóż, wszystkie teorie, cała nauka nadal jest testowana, gdy pojawiają się nowe dowody. Dlaczego więc wyodrębniono tutaj ewolucję? To jest niepewne. Myślę, że większość uczniów powiedziałaby, że to dlatego, ponieważ teoria Darwina wydaje się być niepewna. “To tylko teoria, wciąż ją testują, gdy odkrywane są nowe dowody”. Cóż, cała nauka działa w ten sposób.

Kontynuując: “Teoria nie jest faktem”. Cóż, to jest po prostu błąd. Ewolucja to teoria i fakt. To jedno i drugie. Jest to teoria, ponieważ wyjaśnia różnorodność życia na planecie, pozwala ją zrozumieć. To też fakt, ponieważ poziom zaufania jest tak niezwykle wysoki w społeczności naukowej. (…) Więc jest to bardzo niewłaściwe. Ewolucja to teoria faktów. Byłby to odpowiedni termin do użycia. W każdym razie użyte [w oświadczeniu] zdanie rodzi wiele problemów. (…) To mylące dla uczniów. Nie jest konkretne. To po prostu ma sprawić wrażenie, że “ewolucja to tylko teoria i posiada luki, na które nie ma dowodów”.

I zauważmy, że kiedy przechodzimy do następnych akapitów, ewolucja jest zestawiona z inteligentnym projektem. Ale kiedy przejdziemy do ID w dalszej części [oświadczenia], nie mówi ono nic o lukach w tejże idei inteligentnego projektu. Wskazuje ono tylko, że ewolucja, wiecie, jest tylko teorią i ma luki, ponieważ nie ma dowodów i tak dalej. Więc pod tym względem wygląda to niewłaściwie.

5.

Pomysł, że w skałach zachodziła progresja skamieniałości od najstarszych do najmłodszych (…) został opracowany, bez związków z ewolucją. Było to po prostu postrzeganie postępu skamieniałości w czasie. Potem ludzie zaczęli rozumieć, że odzwierciedla to ideę pochodzenia od wspólnych przodków i fakt, że w przeszłości świat nie był taki jak teraz.

14 października 2005, Kevin Padian

Pytający (Vic Walczak): Czy coś jest nauką lub staje się akceptowane w nauce, ponieważ zostało opublikowane w książce?

Odpowiadający (Kevin Padian, paleontolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley): Kiedy książki są publikowane, mogą wywierać doniosły wpływ. Jednak samo to, że coś zostało opublikowane w książce, nie oznacza jeszcze, że ​​jest to nauka. Myślę, że to kwestia odbioru przez środowisko naukowe.

Jeśli ktoś pisze książkę i nikt jej nie czyta, to czy ma ona wpływ? Odpowiedź brzmiałaby negatywnie. A jeśli ktoś pisze książkę i twierdzi, że ma charakter naukowy – choć nie jest cytowana przez naukowców, nie stymuluje badań naukowych, a zawarte w niej idee nigdy nie są poddawane recenzowaniu – to odpowiedź prawdopodobnie też nie będzie poprawna. Jesteśmy zależni od przeglądów, dyskusji i wyników badań, dla dalszego postępu w nauce.

P: Więc każdy może napisać książkę i ogłosić, że ma nową teorię naukową, ale rzecz tak naprawdę polega na tym, czy zostanie ona ostatecznie zaakceptowana przez dużą część społeczności naukowej?

O: Tak. I tutaj sądzę, że termin “teoria” musi być używany zgodnie z definicją przestrzeganą przez naukowców. Teoria to nie tylko coś, o czym myślimy w środku nocy po zbyt dużej ilości kawy i niewystarczającym śnie. Wtedy to tylko pomysł. Z kolei hipoteza to propozycja sprawdzalna, na którą możesz znaleźć dowody, które pomogą ci ją sprawdzić w taki czy inny sposób.

Teoria, w nauce, jak może to zostało już przypomniane przed sądem, to duże nagromadzenie ścisłych informacji, które wytrzymało wiele testów. Prawdopodobnie składa się z wielu różnych hipotez, wielu różnych linii dowodowych. I jest to coś, co bardzo trudno zbić brzydkim faktem, jak to kiedyś ujął Huxley, ponieważ jest to po prostu złożony twór, nad którym pracowano przez długi czas. (…)

P: Czy to samo dotyczy ewolucji?

O: O tak. Ewolucja posiada wiele różnych rodzajów dowodów, które ją wspierają, oczywiście z zapisu kopalnego, zapisu geologicznego, anatomii porównawczej, embriologii porównawczej, systematycznej, prac klasyfikacyjnych, filogenezy molekularnych, wszystkich tych niezależnych linii dowodów. (…)

P: Był pan redaktorem magazynu Paleobiology przez sześć lat?

O: Byłem jednym z redaktorów w komitecie redakcyjnym, tak.

P: Doktorze Padian, czy może nam pan opowiedzieć trochę o historii paleontologii i jej znaczeniu dla ewolucji?

O: Oczywiście. Paleontologia, polega na tym, że szukasz skał, w których znajdują się pozostałości dawnego życia. Istnieje ona w takiej czy innej formie od XVI i XVII wieku, kiedy ludzie po raz pierwszy zaczęli rozumieć, że to co znajdują w ziemi to w rzeczywistości szczątki martwych organizmów, a nie po prostu jakiś rzeźbiarski wypadek. (…) Skutek był taki, że idee dotyczące filozofii przyrody zaczęły w oświeceniu ulegać zmianie.

Do 1800 roku mieszkańcy Anglii i Francji opracowali systemy rozumienia chronologii skał. (…) Były one używane na przykład w Anglii przez inżynierów budownictwa lądowego i pokazywania im, gdzie można niezawodnie znaleźć odpowiednie skały do ​​przekopywania kanałów. Część tych wskazań pochodziła z zawartych w nich skamielin, które za każdym razem leżały w tej samej kolejności. I to zaowocowało pierwszą prawdziwą mapą geologiczną Anglii, która została sporządzona około 1800 roku. (…) Podobny rozwój tej idei miał wówczas miejsce we Francji, a także w Niemczech.

Tak więc pomysł, że w skałach zachodziła progresja skamieniałości od najstarszych do najmłodszych przechodzących przez sekwencję skał, jest naprawdę dość stary. Został opracowany, kompletnie bez związków z jakimikolwiek pomysłami na ewolucję. To było po prostu postrzeganie postępu skamieniałości w czasie.

Potem ludzie zaczęli rozumieć, że odzwierciedla to ideę pochodzenia od wspólnych przodków i fakt, że w przeszłości świat nie był taki jak teraz.

P: A więc to, o czym pan właśnie powiedział, miało miejsce przed opublikowaniem przez Karola Darwina jego dzieła O powstawaniu gatunków?

O: Tak. Darwin nie publikuje O powstawaniu gatunków aż do 1859 roku. Mapa geologiczna Anglii jest przygotowywana do 1801 roku, a już do 1846 roku posiadano całkiem dobre pojęcie o różnorodności skamieniałości na przestrzeni czasu.

P: Czy więc Darwin próbował wyjaśnić historię życia przez zapis kopalny?

O: Nie. Robili to inni ludzie, tacy jak Richard Owen. Wkład Darwina, to zaproponowanie mechanizmu, według którego zmiana w czasie może zachodzić w linii organizmów, i nazwał go doborem naturalnym. Szukał analogii w sztucznej selekcji, czyli tym, co hodowcy na co dzień robią, dobierając rośliny i zwierzęta do cech, które podziwiamy lub chcemy wykorzystać do różnych celów. (…)

6.

Do linii bocznej należą twoje ciotki i wujkowie, cioteczna babka, kuzynka ze strony matki i ten facet w śmiesznym kapeluszu na obrazie z czasów wojny secesyjnej. Są to osoby, które (…) nadal dzielą z tobą na tyle dużo cech, że mogą wiele powiedzieć o tym kim jesteś. (…) Tak montujemy drzewo życia.

14 października 2005, Kevin Padian

Pytający (Vic Walczak): Co jest złego w poglądzie projektu z naukowego punktu widzenia?

Odpowiadający (Kevin Padian): Cóż, nie jest on szczególnie rygorystyczny. Wiele rzeczy wygląda na zaprojektowanych, ale niekoniecznie muszą być one zaprojektowane. ID pod pewnymi względami przypomina naukę, ale tylko powierzchownie. Nie działa zgodnie z zasadami nauki, więc podobieństwa są powierzchowne. (…)

Problemy naukowców z literaturą na temat inteligentnego projektu polegają przede wszystkim na tym, że dostarcza ona mylących definicji ewolucji. Tworzy sobie chochoły. Wypacza również niektóre koncepcje naukowe i w rezultacie budzi wątpliwości w umysłach uczniów, którzy, co zrozumiałe, stają się zdezorientowani. (…) Zaczynają – jeśli chcemy mówić o definicji ewolucji – traktować mikro i makroewolucję jako różne kategorie. Z mikroewolucją nie mają kłopotów. To ewolucja populacji. To tylko zmienność genetyczna. Kreacjoniści też nie mają z nią problemu. (…)

Spojrzenie naukowców jest tu podobne do tego, jak ekonomiści traktują mikroekonomię i makroekonomię. Mikroekonomia jest wtedy, gdy prowadzisz sklep spożywczy na rogu, gdy pytasz jaka jest sytuacja ekonomiczna małego miasteczka, jak działa firma. Ale makroekonomia ma więcej wspólnego z takimi rzeczami jak System Rezerwy Federalnej, czy międzynarodowy bilans handlowy. Rzeczą, która łączy tego sfery są oczywiście pieniądze. W ewolucji podobnie mamy geny, ponieważ wszystko jest dziedziczne. To jest transmisja. Przekaźnictwo genetyczne działa w pewien sposób w populacjach, kiedy organizmy mogą wymieniać geny; jednak kiedy przekroczysz poziom gatunku, nie ma już wymiany genów. (…) Potem następuje cały proces ewolucji, nowych adaptacji głównych grup zwierząt i roślin.

Teoretycy projektu definiują makroewolucję jako poważną zmianę, która musi zajść, aby stworzyć większą grupę, i twierdzą, że jest to zupełnie inny proces niż to, co dzieje się na poziomie mikroewolucji. Jednak naukowcy po prostu tak nie myślą. (…) Wreszcie, [teoretycy projektu] wnioskują, że jeśli można wskazać jakiś rzekomy dowód przeciwko ewolucji – czym głównie zajmują się zwolennicy ID, podobnie do kreacjonistów – to jest to dowód na istnienie inteligentnego projektu. W ten sposób ustanawiają fałszywą dychotomię lub wymyślony dualizm religii i nauki. To szkodzi prawdziwym wierzącym naukowcom, a także reszcie, ponieważ takie działania nie są częścią nauki. (…)

ID sugeruje, że ​​różne gatunki zaczęły się nagle, dzięki inteligentnemu sprawcy, wraz z ich charakterystycznymi cechami. A to oznacza dwie rzeczy. Po pierwsze, że wszystko jest takie, jakie było od samego początku, więc nie ma zmian. Po drugie, że stoi za tym jakaś inteligencja.

To może dobry pomysł, ale nie jest naukowym twierdzeniem, popartym jakimkolwiek dowodem, który można sprawdzić. (…)

P: Gdybyśmy mogli przejść do następnego slajdu. Mówi pan, że istnieją definicje mylone przez zwolenników inteligentnego projektu.

O: Tak. Chciałbym wyjaśnić, co mamy na myśli mówiąc o specjacji w makroewolucji, która tak naprawdę różni się od tego, o czym wspominają Pandy. Specjacją nazywamy to, co się dzieje, gdy powstają nowe linie rodowe. Jak odbiegają od populacji rodzicielskich, czy też, jeśli wolisz, jak ze starych gatunków wyrastają nowe gatunki. Może się to zdarzyć na wiele różnych sposobów. Mogą nastąpić zmiany w zachowaniu, strukturze, adaptacji ekologicznej, fizjologii, geografii, a wszystkie te rzeczy mogą prowadzić do historycznego zróżnicowania tych linii. W ten sposób otrzymujemy nowe gatunki. Ma to miejsce, odkąd życie po raz pierwszy pojawiło się na naszej planecie. (…)

Idea inteligentnego projektu nie wyklucza możliwości występowania zmienności w obrębie gatunku lub tworzenia nowych gatunków z istniejących populacji. ID sugeruje, że istnieje granica zmienności, jaką może wytworzyć dobór naturalny i mechanizmy losowych zmian.

P: Czym więc jest specjacja w świetle ID?

O: Dla nich specjacja jest mało prawdopodobna ze względu na rodzaj występującej zmienności genetycznej. Przyjmują zmienność genetyczną występującą w obrębie gatunku. To dla nich zupełnie w porządku, jednak to do niczego nie prowadzi. Twierdzą, że specjacja może wystąpić, ale nie wiąże się z innowacjami i niektóre gatunki nie zmieniły się od początku świata. Teraz należałoby zbadać, co oznacza “niektóre”. (…)

Chciałbym zwrócić uwagę, że idee ID odzwierciedlają dokładnie to samo, co kreacjoniści mówili dekady temu. Na przykład Duane Gish[5] twierdził, że dobór naturalny byłby nieskuteczny, jeśli chodzi o generowanie coraz większej złożoności i tworzenie czegoś nowego lub nowatorskiego. A zatem nie mógłby zmienić jednego rodzaju zwierzęcia w inny. (…) Pan Gish uważał, że ​​taki proces może wytworzyć wariancję tylko w ramach ustalonego gatunku i nigdy nie wytworzy nowych struktur.

P: Przejdźmy do obszarów biologii ewolucyjnej, które omawiają Pandy i sprawdźmy, czy są one precyzyjnym przedstawieniem aktualnej myśli naukowej. (…) Co powinniśmy rozumieć przez “klasyfikację”?

O: Dokładnie to, jak badamy relacje między organizmami. Podstawą taksonomii, od czasów Darwina, są wzajemne relacje między organizmami. To, jak rozumiemy i konstruujemy drzewo życia. To idea tego, kim są nasi przodkowie i jakie są relacje między organizmami. Są to problemy, których Pandy nie objaśniają, w zgodzie z naukowymi procesami, procedurami i metodami. (…) W swoich tekstach zwolennicy ID albo nie rozumieją, albo nie akceptują, w jaki sposób naukowcy ustalają związki między organizmami. Większość tych kwestii jest pomijana w ich dyskusjach.

Wbrew stereotypom, szukanie związku między żywymi i wymarłymi stworzeniami, nie polega na niekończącym się poszukiwaniu bezpośrednich przodków. (…) Nie spodziewam się znaleźć bezpośredniego przodka czegokolwiek. Prawdopodobieństwo takiego znaleziska jest naprawdę niewielkie. Paleontolodzy nie szukają w skałach brakujących ogniw. (…) To, co robimy, to szukanie wspólnych cech. Są to unikalne wspólne cechy dla niektórych organizmów. Identyfikując te cechy, rozpoznajemy ścieżkę ewolucji, to znaczy jej kolejność i genealogię. Chcemy dowiedzieć się, kto z kim jest najbliżej spokrewniony.

W tym miejscu należy zwrócić uwagę na dwie koncepcje pochodzenia. Jedna jest liniowa, a druga poboczna/równoległa (ang. collateral). Liniowi przodkowie to ci, którzy znajdują się bezpośrednio na twojej ścieżce ewolucyjnej – to znaczy twoi rodzice, dziadkowie, pradziadkowie – to twoi bezpośredni przodkowie. Przodkowie poboczni to nieco szersza grupa. Należą do niej twoje ciotki i wujkowie, cioteczna babka, kuzynka ze strony matki i ten facet w śmiesznym kapeluszu na obrazie z czasów wojny secesyjnej, wiszącym na ścianie w jadalni. Są to osoby, które nie leżą bezpośrednio na twojej linii przodków, ale nadal dzielą z tobą na tyle dużo cech, że mogą nam wiele powiedzieć o tym kim jesteś. (…) Tak montujemy drzewo życia.

Następny slajd, który tutaj mam, to przygotowanie pewnego rodzaju diagramu, który nazywamy kladogramem. Jest bardzo podobny do drzewa filogenetycznego (rodowego), czyli do drzewa związków. (…) Na przykład, tutaj na górze, człowiek i goryl są połączeni przez wiele cech (…) jak chwytna ręka i duży mózg. Nie dotyczy to jednak krowy, lwa, torbaczy i innych zwierząt na tym slajdzie.

Uważamy, że te właściwości zostały odziedziczone po wspólnym przodku. To najlepsze naturalne wyjaśnienie, jakie możemy wymyślić. Idąc dalej w dół tego diagramu, odkrywamy, że w każdym momencie znajdujemy coraz większą liczbę elementów, które posiadają wszystkie te grupy. Zatem, jeśli spojrzysz na dany poziom na wskazanym wykresie, zauważysz np., że istnieje wspólna cecha zwana owodnią. Jest ona właściwością jednej z błon jaja wokół zarodka, wspólną dla ptaków, torbaczy i ssaków, ale żaby, rekiny i ryby już jej nie posiadają. I tak te hierarchicznie zagnieżdżone zestawy cech tworzą logiczną strukturę, za pomocą której naukowcy ustalają relacje żywych organizmów.

Chciałbym podkreślić, że możemy szukać takich cech fizycznych w skamieniałościach, w żywych zwierzętach, w komórkach, w szkieletach, w białkach budujących skorupki jaja lub w czymkolwiek innym. Cokolwiek może być użyteczne, jest badane. To bardzo praktyczne.

P: Czy ta metoda została w jakiś sposób zwalidowana ilościowo lub statystycznie?

O: Cieszę się, że podniósł pan tę kwestię, ponieważ na tym wykresie umieściłem tylko kilka cech. Ale w rzeczywistości są ich setki. (…) I tak wszystkie organizmy, o których mówimy i wszystkie zwierzęta, które próbujemy analizować, umieszczamy w bazie danych pomagając sobie komputerami tworząc skomplikowane drzewa życia.

7.

Osobistym celem członków ruchu ID jest zmiana fundamentalnych reguł nauki w ten sposób, aby dopuścić nadnaturalną przyczynowość w świecie przyrody.

Z uzasadnienia do orzeczenia sądowego w sprawie nr 04cv2688

Z opinii biegłych wynika, że od czasu rewolucji naukowej z przełomu XVI i XVII wieku nauka, aby wyjaśnić zjawiska przyrodnicze ogranicza się do poszukiwania przyczyn naturalnych. W wyniku tej rewolucji uczeni przestali powoływać się na autorytety, w tym również na objawienie, a skoncentrowali się na poszukiwaniu świadectw empirycznych. Od tego czasu nauki ścisłe i przyrodnicze stały się obszarem, w którym miarą wartości teorii jest testowalność, nie zaś dowolny autorytet duchowy czy filozoficzna spójność. Świadomie pomijając teologiczne oraz “ostateczne” wyjaśnienia istnienia lub cech świata przyrody, naukowcy nie rozważają już zagadnień związanych z “sensem” i “celem”. Choć rozważania nienaturalistyczne mogą być ważne i wartościowe, nie stanowią części nauki. (…) Naturalizm metodologiczny jest fundamentalną regułą dzisiejszej nauki, nakazującą wszystkim uprawniającym naukę, by poszukiwali wyjaśnień w otaczającym ich świecie, opierając się na tym, co można obserwować, poddać testom, odtworzyć czy zweryfikować. (…)

Jak wyjaśniliśmy wcześniej i jak wynika z licznych opinii biegłych, ID bazuje na przyczynowości nadnaturalnej. (…) Poparcie dla tego twierdzenia znajdujemy w publikacjach ID, do których mieli być odsyłani uczniowie dziewiątych klas. Teoria ID postuluje, że zwierzęta nie powstały w sposób naturalny w wyniku działania procesów ewolucyjnych, lecz zostały stworzone nagle przez nienaturalnego, czyli nadnaturalnego projektanta. Przyznają to sami biegli strony pozwanej.

Godny uwagi jest fakt, że osobistym celem członków ruchu ID jest zmiana fundamentalnych reguł nauki w ten sposób, aby dopuścić nadnaturalną przyczynowość w świecie przyrody. (…) Biegły strony pozwanej, prof. Steve Fuller potwierdził, że ID zamierza zmienić fundamentalne reguły nauki, a prof. Michael Behe, przyznał, że rozszerzona przez niego definicja nauki obejmowałaby również astrologię. Co więcej, kolejny biegły pozwanych, prof. Scott Minnich, stwierdził, że aby uznać ID za naukę, należy tak rozszerzyć fundamentalne zasady nauki, aby można było w jej ramach brać pod uwagę siły nadprzyroddzone. (…)

U podstaw ID przyjmuje fałszywą dychotomię: im bardziej teoria ewolucji jest podważona, tym bardziej potwierdzony jest inteligentny projekt. Argument ten jest Sądowi znany, gdyż podobnym rozumowaniem posiłkowali się kreacjoniści w latach 80. XX wieku. (…) Ta fałszywa dychotomia jest równie bezskutecznym uzasadnieniem ID dzisiaj, jak w przypadku kreacjonizmu dwadzieścia lat temu.

Zwolennicy ID opowiadają się za projektem, posługując się głównie argumentami przeciwko teorii ewolucji, co dobrze widać na przykładzie wywodu profesora Behego, który głosi, że układów “nieredukowalnie złożonych” nie mógł wytworzyć ani darwinowski, ani żaden inny mechanizm naturalny. Sądzimy jednak, że argumenty przeczące teorii ewolucji nie są argumentami na rzecz hipotezy projektu. Z opinii biegłych wynika, że sam fakt, iż naukowcy nie potrafią obecnie wyjaśnić, jak wyewoluowały niektóre układy biologiczne, nie oznacza, że nie będą w stanie wyjaśnić tego w przyszłości. (…)

Tymczasem, jak wykazali biegli, precyzyjne zdefiniowanie “nieredukowalnej złożoności” ujawnia jej nieadekwatność jako koncepcji krytycznej wobec ewolucji. Jako dobrze poznane i udokumentowane wyjaśnienie naturalnie przebiegającej ewolucji układów składających się z wielu elementów, teoria ewolucji oferuje koncepcję egzaptacji. Egzaptacja w tym kontekście oznacza, że prekursor systemu biologicznego pełnił inną, podlegającą doborowi naturalnemu funkcję, ale kiedy zaszła w nim zmiana lub pojawiła się jakaś nowa część, powstał układ o obecnej funkcji. Przykładem takiego procesu jest według dr. Padiana ewolucja kości ucha środowego u ssaków z kości tworzących niegdyś szczękę. (…) Ponieważ koncepcja nieredukowalnej złożoności stanowi jedynie negatywny argument przeciwko teorii ewolucji jest – w przeciwieństwie do argumentu na rzecz ID – falsyfikowalna, a więc testowalna przez wykazanie, że istnieją struktury pośrednie o funkcjach podlegających doborowi naturalnemu, które mogły ewoluować w układy pozornie nieredukowalnie złożone.

Co jednak ważne, fakt, że negatywny argument z nieredukowalnej złożoności jest testowalny, nie czyni testowalnym samej teorii ID. (…)

Zdaniem sądu takie świadectwo pozwala uznać, iż teoria ID w sposób pozbawiony przesłanek naukowych przenosi ciężar dowodu na teorię ewolucji. Świadczy o tym również zaproponowany przez profesorów Behego i Minnicha test ID, mający na celu stworzenie wici bakteryjnej w laboratorium. Jednak ani sami pomysłodawcy, ani nikt z tego czy innego nurtu, nie przeprowadził takiego eksperymentu. Behe przyznał zresztą, że ów eksperyment nie mógłby choćby w przybliżeniu odpowiadać warunkom panującym w prawdziwym świecie. A nawet gdyby mógł, to – jak stwierdził Minnich – byłby to wyłącznie test teorii ewolucji, nie zaś projektu. (…)

Po dokonaniu szczegółowej analizy ID w postaci, za którą opowiadają się jej zwolennicy, w postaci, którą wyłonił długi proces, uznajemy, że teoria ID jest nienaukowa i nie da się jej postrzegać jako poważnej akceptowanej teorii naukowej. Przemawia za tym fakt, że w ramach ID nie są publikowane artykuły w recenzowanych czasopismach, ani nie są prowadzone badania, a także to, iż teoria ta nie zdobyła akceptacji społeczności naukowej. Jak wykazał przewód sądowy, ID ma źródła w teologii, nie w nauce. Nawet jeśli zgodzimy się z argumentem jej zwolenników oraz pozwanych, że wprowadzenie ID do szkół zachęci uczniów do krytycznego myślenia, dla ID i tak nie ma miejsca w programie nauczania nauk przyrodniczych. Co więcej, rzecznicy ID usiłowali uniknąć naukowej krytyki, której – jak ustalono – teoria ta nie jest w stanie się oprzeć, poprzez deklarację, że na lekcjach szkolnych należy uczyć o “kontrowersji”, nie zaś samej ID. Taktyka ta jest co najmniej nieszczera, a w najgorszym przypadku świadomie nieuczciwa.

Celem ruchu ID nie jest zachęta do myślenia krytycznego, lecz wzniecenie rewolucji, która doprowadzi do zastąpienia ewolucji ideą inteligentnego projektu. Konkludując, powtórzmy raz jeszcze, iż nie wyrażamy opinii co do ostatecznej prawdziwości ID jako wyjaśnienia nadnaturalistycznego. (…) Naszym zdaniem, racjonalny obiektywny obserwator – po przejrzeniu obszernego zapisu tej rozprawy oraz naszej relacji – dojdzie do nieodpartego wniosku, że ID jest interesującym argumentem teologicznym, lecz nie ma zbyt wiele wspólnego z nauką.

[+]
Total
0
Shares
Zobacz też
Kwantowy SQUID
Czytaj dalej

SQUID: kwantowa gra w dekoherencję

Na pozór panuje prosty podział jurysdykcji: fizyka kwantowa dotyczy obiektów subatomowych, pozostawiając wszystko co duże prawidłom fizyki klasycznej. Granica nie jest jednak ani wyraźna, ani nienaruszalna.