Inteligentny projekt to nie nauka

„Inteligentny Projekt to nie nauka”. Pouczająca historia procesu Kitzmiller v. Dover

20 grudnia 2005 roku amerykański sąd federalny wydał orzeczenie w sprawie Tammy Kitzmiller przeciwko Okręgowi Szkolnemu Dover. W tamtym dniu maski opadły, a ofensywa jednego z najbardziej przebiegłych ruchów pseudonaukowych została powstrzymana.

Rok szkolny 2005/06 dla młodych mieszkańców Dover i okolic zapowiadał się niezwykle interesująco. Zwłaszcza lekcje biologii. Zgodnie z odgórną decyzją administracyjną na barki pedagogów spadł nowy, dość osobliwy obowiązek. Otóż cykl zajęć dotyczących darwinizmu nauczyciel musiał rozpocząć od wyrecytowania stosownej formułki, deprecjonującej teorię ewolucji i zachęcającej do poznania pozapodręcznikowej “alternatywy”. Uczniowie dziewiątych klas mieli wysłuchać następującego czteropunktowego oświadczenia:

Standardy edukacyjne Pensylwanii wymagają, aby uczniowie poznali teorię Darwina, której znajomość wymagana jest podczas egzaminów.

Ponieważ teoria Darwina to tylko teoria, wciąż jest testowana w miarę odkrywania nowych dowodów. Teoria to nie fakt naukowy. Są w niej pewne luki, niewypełnione naukowymi dowodami. Teorię definiuje się jako dobrze przetestowane wyjaśnienie, które łączy szeroki zakres obserwacji.

Inteligentny Projekt tłumaczy powstanie życia w sposób odbiegający od darwinowskiego. Uczniowie pragnący zapoznać się z tymi zagadnieniami mogą skorzystać z książki Of Pandas and People[1], z której dowiedzą się o założeniach Inteligentnego Projektu.

Tak jak w przypadku każdej teorii, zaleca się uczniom zachowanie otwartego umysłu. Szkoła pozostawia debatę na temat początków życia poszczególnym uczniom i ich rodzinom.

Darwin tylko z komentarzem

Komunikat przywodzący skojarzenia z ostrzeżeniami drukowanymi na opakowaniach papierosów był dziełem rady edukacyjnej Okręgu Szkolnego Dover. Dokładniej jej sześciu członków, zadeklarowanych zwolenników koncepcji Młodej Ziemi, którzy po kilku latach starań wreszcie uzyskali większość konieczną do wszczęcia światopoglądowej rewolucji.

Na czele organu stał wtedy niejaki Bill Buckingham. Człowiek, którego usposobienie najlepiej oddaje zdanie, jakie rzucił podczas polemiki z biologiem Maxem Pellem: „Cóż, jesteś doskonałym przykładem tego, co dzieje się z ludźmi, kiedy idą na studia. Robi im się pranie mózgu”.

Fanatycy pokroju Buckinghama, uważają, że najwłaściwszym sposobem poznawania przyrody jest możliwie dosłowne odczytywanie biblijnego mitu stworzenia. Dla młodoziemnców kosmologiczna skala czasu, wielki wybuch czy ewolucja są diabelskimi kłamstwami, zaś wszechświat i wypełniające go życie zostały stworzone w obecnej postaci przez Wszechmocną Istotę około 6 tysięcy lat temu.

Bill Buckingham i amerykańscy kreacjoniści

Kreacjonistyczni zeloci z Dover nie byli jednak naiwni. Zajęli istotny przyczółek, ale zdawali sobie sprawę, że nie posiadają możliwości całkowitego wyplenienia z podręczników paskudnej teorii Darwina, która przecież wciąż figurowała w centralnym programie nauczania. Wiedzieli również, że przemycenie fundamentalistycznej wizji świata do publicznych, świeckich szkół nie będzie łatwe. Dlatego, przynajmniej tymczasowo, zamierzali zadowolić się subtelnym wzmaganiem sceptycyzmu wobec ewolucjonizmu oraz promowaniem książki poświęconej, nie radykalnemu kreacjonizmowi, lecz dostojnie brzmiącej teorii inteligentnego projektu.

Tak chytry plan, jakiego pozazdrościłby Buckinghamowi kojot Wiluś, mógł przynieść tylko jeden skutek.

Podręcznik "Pandy i ludzie", ważny dowód w sprawie Kitzmiller v. Dover
Nauczycielka Jen Miller z Dover wraz z egzemplarzami Of Pandas And People. W 2005 roku do szkół w okręgu trafiło 50 egzemplarzy tego podręcznika. W czasie procesu Kitzmiller v. Dover członkowie rady edukacyjnej zeznali, że nie wiedzą kto je przekazał.

Decyzja spotkała się z natychmiastowym i szerokim sprzeciwem. Trzech przegłosowanych członków rady edukacyjnej podało się do dymisji. Siedmiu nauczycieli biologii z okolicznych szkół stanowczo odmówiło wygłaszania kuriozalnego oświadczenia. Stanęli oni na stanowisku, że w szkole publicznej nie ma miejsca na idee podszyte religijnym fundamentalizmem – a za taką uważali inteligentny projekt. Najostrzej zareagowali jednak rodzice, zirytowani wystawianiem ich pociech na intelektualną krzywdę.

Wielki światopoglądowy kryzys wkrótce miał rozprzestrzenić się po kraju równie żywiołowo, co pożary po kalifornijskich lasach.

Kitzmiller v. Dover Area School District

Matka dwóch uczennic – Tammy Kitzmiller – oraz dziesięciu innych rodziców, zdecydowało się na złożenie pozwu sądowego przeciwko władzom Okręgu Szkolnego Dover. Wsparcie zaoferowały im środowiska akademickie oraz kilka organizacji, w tym American Civil Liberties Union of Pennsylvania oraz Americans United for Separation of Church and State. Radni z Dover również nie byli osamotnieni. Po ich stronie stanęli główni agitatorzy inteligentnego projektu (ID, intelligent design), skupieni wokół Discovery Institute. Ultrakonserwatywny think tank dał się poznać opinii publicznej już wcześniej, za sprawą głośnej ogólnokrajowej kampanii Teach the Controversy! na rzecz zrównania koncepcji ID z teorią ewolucji w szkolnym programie nauczania.

Głośny proces Kitzmiller v. Dover wystartował pod koniec września i trwał ponad trzy tygodnie. Przedstawienie na sali sądowej w Harrisburgu (stan Pensylwania) obfitowało w mocne wystąpienia, celne repliki i wyrazistych bohaterów. Była to prawdziwa uczta dla mediów i publiczności złaknionej kulturowo-filozoficznej jatki.

Proces Tammy Kitzmiller v. Dover Area School
Tammy Kitzmiller w towarzystwie prawnika i biegłych.

Smaczku dodawał fakt, że sprawą kierował sędzia John Edward Jones III. Konserwatysta i republikanin (wcześniej bezskutecznie kandydował do Izby Reprezentantów), nominowany na stanowisko przez słynącego z gorliwej wiary George’a W. Busha. Co więcej, prezydent Bush osobiście wsparł ruch inteligentnego projektu, przyznając przed dziennikarzami, że ID mogłoby trafić do szkolnych podręczników, jako alternatywa dla darwinizmu. Wtórował mu senator Bill Frist, który na spotkaniu w Nashville oświadczył, że wykładanie obu punktów widzenia to „najuczciwsza metoda edukacji i przygotowanie ludzi do przyszłego życia”.

Naukowcy mieli więc pewne powody do obaw, ale ostatecznie wszystko zależało od siły argumentów. Od razu muszę podkreślić, że zadaniem sądu nie było orzekanie o prawdziwości lub fałszywości którejkolwiek koncepcji. John Jones miał „jedynie” ustalić, czy treści przemycane przez propagatorów ID spełniają podstawowe wymogi metody naukowej, a także czy teoretycy projektu są wolni – jak zapewniają – od motywacji religijnych[2].

Było to niezwykle ważne w kontekście Pierwszej Poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Ta gwarantuje wolność wyznania, ale również zapewnia rozdział Kościoła od państwa oraz zakazuje wszelkich form narzucania wiary.

Wstać, sąd idzie

Sprawa Kitzmiller v. Dover zdecydowanie wyróżniała się na tle większości procesów. Poza głównymi zainteresowanymi (rodzicami i członkami rady edukacyjnej), sędzia musiał wysłuchać świadectw tuzina badaczy, filozofów, a nawet teologów. Wszystko po to, aby ustalić, czym tak naprawdę jest to całe ID i czy rzeczywiście stanowi ono wartościowy temat z punktu widzenia oświaty.

Transkrypcja z posiedzeń pozostaje niezwykle pożyteczną lekturą. Niektóre z zeznań zamieniły się w fascynujące wykłady, wypełnione fachową wiedzą, trafnymi spostrzeżeniami i pomysłowymi metaforami. Niestety, pełny zapis sprawy jest na tyle obszerny, że trudno byłoby w tym miejscu wiernie zacytować choćby dziesiątą część godnych uwagi wypowiedzi jednej czy drugiej strony. Z tego powodu, dla zachowania większej czytelności, omówię poniżej tylko kilka przesłuchań, które moim zdaniem mogły mieć najsilniejszy wpływ na końcowy werdykt. (Inne interesujące wypowiedzi oraz rozszerzenie poniższych znajdziecie w osobnym suplemencie).

ID okiem teologa – zeznania J. Haughta

Piątego dnia procesu obie strony zadawały pytania biegłemu Johnowi Haughtowi. Zdawałoby się, że emerytowany wykładowca teologii na Uniwersytecie Georgetown, głośny krytyk Richarda Dawkinsa, będzie wartościowym sprzymierzeńcem poszukiwaczy projektu. Nic z tych rzeczy.

Już na wstępne pytanie o charakter ID, Haught przyznał: „Jest to zasadniczo propozycja religijna”. Przytoczył również wypowiedź Williama Dembskiego – jednego z ojców ruchu ID – zachęcającego do „badań teologicznych, które połączą inteligencję wywnioskowaną przez inteligentny projekt z Bogiem Pisma Świętego”.

Późniejsza część przesłuchania została skoncentrowana na poprawnym rozumieniu istoty oraz granic nauki. Teolog podbił moje serce chłodnego racjonalisty, wytyczając ostrą linię demarkacyjną między „dwoma zupełnie odmiennymi poziomami poznania”.

Prostym przykładem byłby czajniczek. Załóżmy, że na kuchence gotuje się czajnik, a ktoś wchodzi do pokoju i pyta, dlaczego się gotuje? Cóż, jedno wytłumaczenie może być takie, że cząsteczki wody energicznie drgają, a ciecz przechodzi w gaz. Ale równie dobrze mógłbyś odpowiedzieć mówiąc, że gotuje się, bo moja żona odkręciła gaz. Albo dlatego, bo chcę herbaty. Wszystkie trzy odpowiedzi są poprawne, ale nie kolidują ze sobą, ponieważ działają na różnych poziomach. (…) Gdybym mógł zastosować tę analogię do tego przypadku, wydaje mi się, że zwolennicy ID zakładają, że istnieje tylko jeden autorytatywny poziom dociekania, mianowicie naukowy. (…) I próbują wbić swój rodzaj rozumowania w ten poziom, który jest dziś bardzo autorytatywny kulturowo, czyli poziom naukowy.

I z tego powodu naukowcy słusznie się sprzeciwiają, ponieważ (…) akceptują to, co nazywam pluralizmem wyjaśniania lub warstwowym wyjaśnianiem. Nie odpowiadasz „chcę herbaty” kiedy badasz ruch molekuł w czajniku.

John Haught, 30 września 2005 roku

ID znalazło się w podziale Haughta poza terytorium świata nauki. Zdaniem biegłego teoretycy projektu mają pełne prawo interpretować procesy naturalne na swój sposób, ale są to dociekania teologiczne, nie naukowe.

Inteligentny projekt a kreacjonizm – zeznania B. Forrest

Kolejny poruszony w czasie procesu wątek dotyczył mętnych związków pomiędzy kreacjonizmem i inteligentnym projektem. Temat interesujący, ponieważ zwolennicy obu koncepcji oficjalnie wolą zachować od siebie dystans. Szczególnie teoretycy projektu czerwienią się słysząc porównania z kreacjonistami. Twierdzą, że szukają obiektywnych, czysto naukowych dowodów na zaprojektowanie wszechświata przez nienazwanego architekta, podczas gdy radykałowie bez ceregieli przekonują do uznania mitów znanych z Księgi Rodzaju.

Sąd chciał zrozumieć tę skomplikowaną przyjaźń i ustalić, czy w istocie jest tak szorstka jak malują ją sami zainteresowani. W rozwianiu wątpliwości pomogły zeznania Barbary Forrest, profesor filozofii na Uniwersytecie Południowej Luizjany.

Na początek badaczka przywołała wypowiedzi samych teoretyków ID oraz osławiony Dokument klina. Wewnętrzna broszura podobno wyciekła z siedziby samego Discovery Institute i do chwili obecnej uwiera członków tej organizacji. Na dziesięciu stronach streszczających strategię instytutu, autorzy wprost odwołują się do Boga i nawołują do zastąpienia wyjaśnień materialistycznych podejściem teistycznym. 

Jednak gwoździem programu okazała się analiza firmowanego przez Discovery Institute podręcznika Of Pandas and People – tego samego, który polecano uczniom z Dover. Zespół Barbary Forrest porównał wstępne szkice oraz kolejne wydania książki dobitnie wykazując, że autorzy w pewnym momencie zaczęli masowo zamieniać termin „creation” na „intelligent design”. Forrest zwróciła także uwagę, że przy redakcji Pand współpracowali ramię w ramię zarówno teoretycy ID, jak i zadeklarowani kreacjoniści Młodej Ziemi.

Moja analiza pracy wykazała, że została ona [Of Pandas and People] napisana jako książka kreacjonistyczna. (…) Wszystkie wcześniejsze wersje są sformułowane w języku kreacjonistów. Słowo [stworzenie] jest używane w różnych pokrewnych brzmieniach, ponieważ termin ten jest obecny w całym tekście. (…)

Wykres pokazuje, ile razy dane słowo zostało użyte w różnych wersjach pracy. Na przykład po lewej stronie można zobaczyć, że w [szkicu] Creation Biology z 1983 termin „stworzenie” został użyty poprawnie około 150 razy. Słowa „projekt” użyto około 50 razy. (…) Jak widać od wersji z 1987 następuje gwałtowny spadek użycia słowa „stworzenie”. Wniosek jest taki, że są one używane zamiennie. Są praktycznie synonimami.

Barbara Forrest, 5 października 2005 roku
Pandy i ludzie
Wykres przygotowany przez zespół Barbary Forrest, przedstawiający jak w kolejnych wydaniach podręcznika zmieniano „stworzenie” na „projekt”.

Jak rozumieć ten groteskowy sojusz? Osobiście przychylam się do wyjaśnienia biologa Jerry’ego Coyne’a. Jego zdaniem „czysty” kreacjonizm ma być miły dla uszu ortodoksyjnych chrześcijan, zaczytanych w Biblii, ale niekoniecznie zainteresowanych dyskusją o biologii. Z kolei ID pozostaje wycelowany w ciut bardziej wymagającego lub wyrachowanego odbiorcę. Takiego, który z różnych przyczyn chce albo musi zachować pozory naukowości.

Jednak cele obu grup pozostają tożsame. Mamy więc do czynienia z dwoma obliczami tej samej idei, a to, która twarz jest akurat eksponowana, zależy od doraźnych potrzeb i rodzaju publiki. W przypadku sprawy przed sądem, członkowie rady edukacyjnej woleli wybrać zdecydowanie bardziej wyjściową maskę inteligentnego projektu. I trudno im się dziwić.

Inteligentny Projekt to kreacjonizm

Ewolucja to aż teoria – zeznania B. Altersa

Kolejnym biegłym był biolog wykładający na Harvardzie i Uniwersytecie Chapmana, Brian Alters. Jako specjalistę od metod edukacyjnych, Altersa poproszono m.in. o analizę nieszczęsnego oświadczenia, jakie nauczyciele mieli odczytywać przed lekcjami na temat darwinizmu. Przypominam, że zgodnie z jego treścią, uczniowie powinni zachować sceptycyzm wobec ewolucji pozostającej „tylko teorią”, „wciąż testowaną” i mającą „niewypełnione luki”.

Naukowiec zwrócił uwagę, że brzmienie i sam fakt powstania takiej formułki sugerują, jakoby ewolucja była w jakiś sposób szczególna; jakby miała odmienny status od wielu innych powszechnie wykładanych teorii naukowych.

Najwięcej czasu Alters poświęcił drugiemu akapitowi oświadczenia, podkreślającemu, że darwinizm pozostaje „tylko teorią”. Nastolatkowie zwykle nie rozróżniają teorii naukowej od teorii w znaczeniu potocznym, toteż takie słowa wypowiedziane w klasie bez szerokiego metodologicznego kontekstu, naukowiec ocenił jako jednoznacznie szkodliwe.

Cóż, to dość mylące. Nie mówimy jednak zwykle uczniom, że to prawo fizyki jest tylko prawem lub ta teoria fizyki jest tylko teorią. Tak, teoria Darwina jest teorią. Ale teoria, zwłaszcza w rozumieniu większości 15-latków (…) to nic więcej niż pół upieczony wymysł, który mieli, gdy wstawali rano. Teoria to słowo, jakiego Mulder używa w serialu Z archiwum X dwa razy na odcinek, aby powiedzieć, „tak, właśnie wpadłem na nowy pomysł”.

Wszystkie teorie, cała nauka nadal jest testowana, gdy odkrywane są nowe dowody. Dlaczego więc wyodrębniono tutaj ewolucję, którą należy wyłożyć uczniom? To jest niejasne. Myślę, że większość uczniów pomyśli, że to dlatego, ponieważ teoria Darwina wydaje się niepewna. „To tylko teoria, wciąż ją testują, gdy odkrywane są nowe dowody”. Cóż, cała nauka działa w ten sposób.

Brian Alters, 12 października 2005 roku

Biegły zauważył również, że wszelkie zastrzeżenia sformułowane w oświadczeniu, zostały wycelowane wyłącznie w jedną stronę. Co najmniej, jakby inteligentny projekt miał stanowić sprawdzone i kompletne wyjaśnienie zjawisk naturalnych.

Niczego nie rozumiecie

Największą nadzieją oskarżonych i chyba najmocniej maglowanym uczestnikiem procesu był Michael Behe. Weteran Discovery Institute zdobył rozgłos za sprawą książki Czarna skrzynka Darwina, gdzie przedstawił swoją sztandarową hipotezę nieredukowalnej złożoności[3].

Wątek tej koncepcji wypływał podczas procesu wielokrotnie, choćby podczas zeznań autora podręczników biologii, Kennetha Millera. Naukowiec był gotowy nawet uznać nieredukowalną złożoność za pełnoprawną hipotezę naukową, jednak równocześnie zwrócił uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, to pomysł być może testowalny, ale… wszelkie testy oblewa. Jest więc co najwyżej hipotezą obaloną. Po drugie, nawet gdyby koncepcja okazała się poprawna, sama w sobie wcale nie stanowiłaby argumentu przesądzającego o prawdziwości ID.

Behe zaczął wystąpienie w typowy dla siebie sposób, od zwrócenia uwagi na powszechne jego zdaniem błędy w stosowaniu poszczególnych pojęć. Powołał się na nieżyjącego już ornitologa Ernsta Mayra, który wyróżniał pięć elementów teorii ewolucji (którą sam Behe woli traktować jako obserwację zjawisk niż naukową teorię). Są to:

  1. zmiany w czasie,
  2. wspólne pochodzenie,
  3. rozmnażanie gatunków,
  4. gradualizm,
  5. dobór naturalny.

W opinii Behego ID koliduje „jedynie” z ostatnim punktem, a nawet i to nie do końca. Tym samym nie zgodził się z nazywaniem ID ruchem antyewolucjonistycznym czy antydarwinistycznym, a takie oskarżenia zrzucił na karb powszechnej ignorancji środowiska naukowego.

ID to antyewolucjonizm

Biochemik zmodyfikował na swoje potrzeby również pojęcie teorii naukowej. Przyznał uczciwie, że inteligentny projekt niekoniecznie kwalifikowałby się do tego miana, gdyby użyć powszechnie przyjętej definicji, stosowanej przez amerykańską Narodową Akademię Nauk. W jego rozumieniu dumny tytuł teorii przysługuje różnym wyjaśnieniom zjawisk, bez oceny ich prawdziwości lub falsyfikowalności. Mieści więc on również hipotezy, teorie w znaczeniu potocznym, a nawet, jak się okazało, twory pokroju… astrologii.

Redukowalne zeznanie

Przedstawiciel Discovery Institute wyglądał na bardzo pewnego siebie, przynajmniej dopóki pozwalano mu mówić na temat licznych, jego zdaniem, luk w teorii Darwina. I plan pewnie miałby szansę powodzenia, gdyby sąd nie zaczął uparcie drążyć wątku nieredukowalnej złożoności. Pod przysięgą Behe zeznał, że nie napisał, ani nie zna żadnego artykułu w punktowanym, recenzowanym czasopiśmie naukowym, który potwierdzałby założenia jego popisowej hipotezy.

Nietrudno wyobrazić sobie jakie wrażenie wywołały te słowa, w zestawieniu z potokiem wcześniejszych pretensji kierowanych pod adresem „nieudokumentowanej” teorii Darwina. Niestety dla biochemika, nie był to koniec.

Przedstawiciel skarżących: Stwierdził pan (…), że w kwestii ewolucji molekularnej zwolennicy naturalnego mechanizmu, darwinizmu, muszą „publikować [artykuły naukowe] lub ginąć”, prawda?
Behe: Zgadza się, tak.
P: A potem wszyscy ci ciężko pracujący naukowcy publikują artykuł po artykule przez lata, rozdziały i pełne książki, zawierające odpowiedzi na pytanie, jak ewoluował układ odpornościowy kręgowców, ale żaden z nich nie jest dla pana satysfakcjonujący?
B: Cóż, to znowu jest przykład pomieszania różnych znaczeń ewolucji. Jak widzieliśmy wcześniej, ewolucja oznacza wiele rzeczy, takich jak zmiany w czasie, wspólne pochodzenie, stopniowanie i tak dalej. A kiedy mówię o ewolucji darwinowskiej, to skupiam się dokładnie na mechanizmie doboru naturalnego. I żaden z tych artykułów nie odnosi się do tego.
P: W tym samym czasie, pan nie publikuje żadnych recenzowanych artykułów promujących alternatywy, jak inteligentny projekt?
B: Wydałem książkę omawiającą moje pomysły.
P: Proponuje pan również testy, takie jak ten, który widzieliśmy w [artykule] „Odpowiedz moim krytykom„, dotyczące tego, jak darwiniści mogą sprawdzić pańskie propozycje?
B: Tak.
P: Ale sam nie przeprowadza pan tych testów?
B: Cóż, myślę, że ktoś, kto uważa ID za pomysł niepoprawny, będzie zmotywowany do próby jego sfalsyfikowania. Na pewno byłoby kilka osób, które próbowałyby dokładnie to zrobić, a ja sam wolałbym spędzać czas na tym, co aktualnie robię. Uważam to za bardziej owocne przedsięwzięcia.

Michael Behe, 19 października 2005 roku

Strona skarżąca zwróciła uwagę, że z jakiegoś powodu ani Narodowa Akademia Nauk, ani żaden inny prestiżowy organ naukowy, nie jest przychylny inteligentnemu projektowi. Behe zlekceważył tę uwagę, nazywając opinie uczonych z Akademii „dokumentami politycznymi”.

Idąc dalej tą ścieżką, przywołano stanowisko Lehigh University – uczelni samego Behego – która publicznie oświadczyła, że autor Czarnej skrzynki Darwina działa na własną rękę, zaś placówka nie podpisuje się pod jego twierdzeniami. Na to uczony nie znalazł konkretnej odpowiedzi, poza kolejną próbą wykazania, że ID wcale nie koliduje z ogólnie pojętą ewolucją, czego najwyraźniej nie pojmują nawet jego koledzy i przełożeni.

Nieredukowalna złożoność

W kolejnych etapach procesu Behe nadal uskuteczniał krytykę doboru naturalnego. Jednak przypierany do muru przyznawał, że forsowana przez niego “alternatywa” wcale nie oferuje pewniejszych lub dokładniejszych wyjaśnień. Jak stwierdził, tezy ID służą do wnioskowania, iż w poszczególne procesy naturalne zaangażowana była inteligencja; nie do opisu powstawania struktur biologicznych krok po kroku.

Wreszcie biegły przyznał, że choć tytułuje ID obiektywną teorią naukową, to jest bardzo nieprawdopodobne, aby ewentualny projektant nie był istotą nadprzyrodzoną. Dodał również, że w istocie utożsamia tę istotę z chrześcijańskim Bogiem.

Dzień sądu

Po wysłuchaniu głosów obu stron, biegłych i zapoznaniu się z szerokim materiałem dowodowym, na kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia John Edward Jones III wydał 140-stronicowe orzeczenie w sprawie nr 04cv2688. Werdykt był korzystny dla rodziców. Decyzja członków rady edukacyjnej, dotycząca nauczania w szkołach publicznych ID, została uznana za pogwałcenie Pierwszej Poprawki do Konstytucji USA.

Inteligentny Projekt to nie nauka
Pierwsza strona pensylwańskiej gazety The Patriot-News obwieszczająca werdykt w sprawie Kitzmiller v. Dover Area School District.

Mimo początkowych wątpliwości, trzeba oddać sędziemu Jonesowi, że wspiął się na wyżyny racjonalizmu. Jego orzeczenie było równie wyczerpujące, co bezlitosne. Stwierdzało, że inteligentny projekt zawodzi na wszystkich zasadniczych poziomach, przy czym każdy jeden z osobna wystarczyłby, aby odmówić ID miana nauki. Oto maksymalne streszczenie trzech głównych tez zawartych w uzasadnieniu decyzji:

  • Przywołując i dopuszczając przyczyny nadnaturalne, ID narusza utwierdzone od wieków reguły naukowe. Już w czasach oświecenia uczeni przestali powoływać się na objawienia i skoncentrowali na poszukiwaniach świadectw empirycznych. Miarą wartości teorii jest testowalność, nie zaś dowolny autorytet duchowy czy filozoficzna spójność. Tymczasem osobistym celem członków ruchu ID jest zmiana fundamentów nauki w ten sposób, aby dopuścić nadnaturalną przyczynowość w świecie przyrody.
  • Kluczowy dla ID argument z nieredukowalnej złożoności bazuje na tym samym błędzie i nielogiczności, które pogrążyły nauki o stworzeniu w latach 80. XX wieku. Jak wykazali biegli, teoria ewolucji oferuje naturalne wyjaśnienie złożonych układów przez egzaptację. Oznacza to, że poprzednik danego systemu biologicznego mógł pełnić w przeszłości inną, podlegającą doborowi naturalnemu funkcję, ale kiedy zaszła w nim ewolucyjna zmiana, powstał organ o funkcji obecnej. Profesor Behe usiłuje wykluczyć zjawisko egzaptacji, ignorując mnogość świadectw obalających jego tok rozumowania.
  • Ataki rzeczników ID, wymierzone w teorię ewolucji, zostały skutecznie odparte przez społeczność naukową. Z kolei ID nie zdobyła uznania w kręgach naukowych, nie jest źródłem żadnych poważnych publikacji, ani nie stała się przedmiotem eksperymentów i badań naukowych z prawdziwego zdarzenia. Poza tym, u podstaw ID przyjmuje fałszywą dychotomię, jakoby podważenie teorii ewolucji potwierdzało inteligentny projekt. Dobrze to widać na przykładzie wywodów profesora Behego, który stale głosi, że układów „nieredukowalnie złożonych” nie mógł wytworzyć mechanizm darwinowski. Jednak argumenty przeczące ewolucji, nie są automatycznie argumentami na rzecz projektu.

Decyzję przedstawicieli Okręgu Szkolnego Dover sąd ocenił jako zdumiewająco bezmyślną. Zwrócił uwagę na ironiczny fakt, że gorliwi chrześcijanie raz po raz kłamali, aby ukryć prawdziwe cele wprowadzanych zmian. Zauważył przy okazji, że do kryzysu prawdopodobnie by nie doszło, gdyby nie zewnętrzne podszepty aktywistów (Discovery Institute), pragnących sprawdzić konstytucyjność swojej doktryny. Z kolei samo ID zostało uznane za „interesujący argument teologiczny, niemający jednak zbyt wiele wspólnego z nauką”.

Historia sprawy Kitzmiller v. Dover jest opowieścią ku przestrodze, ale również ku pokrzepieniu. Decyzja sądu oczywiście nie rozwiązała problemu pseudonauki, ale przynajmniej pozwoliła trzymać ją na dystans od placówek oświaty i młodych umysłów. Proces dał unikatową sposobność konfrontacji na możliwie neutralnym gruncie, przed bezstronnym arbitrem. Fakt, że po wysłuchaniu setek godzin wywodów, sędzia nie miał większych wątpliwości co do werdyktu – przywraca odrobinę wiary w zdrowy rozsądek.

Za pozytywny epilog niech posłuży świeże badanie dotyczące akceptacji ewolucji w społeczeństwie Stanów Zjednoczonych. W momencie, kiedy Bill Buckingham wraz z kolegami z Discovery Institute próbowali przewrócić na głowę program nauczania biologii, zaledwie 40% Amerykanów uznawało, że człowiek i małpy wyewoluowały od wspólnego przodka. Był to jeden z najgorszych wyników wśród państw rozwiniętych. Obecnie, po ponad piętnastu latach odsetek ten wynosi 54%. Wciąż nie dość dużo, aby było się czym chwalić, ale tendencja wzrostowa pozwala patrzeć w przyszłość z umiarkowanym optymizmem.
Literatura uzupełniająca:
J. Coyne, Teoria inteligentnego projektu. Wiara, która nie chce się ujawnić, [w:] „Nauka a kreacjonizm. O naukowych uroszczeniach teorii inteligentnego projektu”, pod red. J. Brockmana, Warszawa 2007;
L. Susskind, Słuszna walka, [w:] „Nauka a kreacjonizm. O naukowych uroszczeniach teorii inteligentnego projektu”, pod red. J. Brockmana, Warszawa 2007;
J. Coyne, Ewolucja jest faktem, przeł. M. Ryszkiewicz, Warszawa 2009;
P. Shipman, Being Stalked by Intelligent Design, [online: americanscientist.org/article/being-stalked-by-intelligent-design];
J. McClure, 15 years ago the Dover Intelligent Design case roiled our community. Here’s what happened, [online: eu.ydr.com/story/opinion/2020/12/09/15-years-ago-dover-intelligent-design-case-roiled-our-community/6506382002];
F. Ali, Kitzmiller v. Dover 15 Years Later, [online: betterrightthanhappy.com/kitzmiller-v-dover-15-years-later/];
P. Irons, Disaster in Dover: The Trials (and Tribulations) of Intelligent Design, [online: web.archive.org/web/20070927044343/http://www.umt.edu/mlr/Irons%20Response.pdf];
Dokument klina (The Wedge Document), [online: ncse.ngo/files/pub/creationism/The_Wedge_Strategy.pdf];
Transkrypcja procesu Kitzmiller v. Dover Area School District, [online: http://www.talkorigins.org/faqs/dover/day1am.html].
[+]
Total
0
Shares
Zobacz też
Optyczna pęseta Arthura Ashkina
Czytaj dalej

Nobel za optyczną pęsetę – krótko i niezbyt przejrzyście

Nagrodą Nobla w dziedzinie fizyki za rok 2018 podzielili się Gérard Mourou, Donna Strickland oraz Arthur Ashkin, których łączy nieoceniony wkład w rozwój fizyki laserów. Z tej okazji opowiem pokrótce o najciekawszym (moim zdaniem) z docenionych dokonań, czyli o "optycznej pęsecie" Ashkina.