"Listy od astrofizyka"

Czytanie z listów Doktora Neila do Ziemian – recenzja książki “Listy od astrofizyka”

Podobno pisanie listów to sztuka niemal wymarła. Szkoda, bo komentarze w social mediach nigdy nie zastąpią wymiany przemyślanej i kulturalnej korespondencji. (Wiem, wiem, zrzędzę jak boomer).

Po wydaniu trzech zbiorów popularnonaukowych felietonów i lżejszej książeczki dla najmłodszych (recenzje wszystkich znajdziecie na blogu), Insignis Media rzuca na nasz rynek kolejną pracę sygnowaną nazwiskiem sławnego Neila deGrasse’a Tysona. Tym razem dostaliśmy do rąk kolekcję najciekawszych listów, jakie w ciągu ostatnich lat trafiły na biurko dyrektora nowojorskiego Hayden Planetarium. Oczywiście wraz z odpowiedziami.

Nie jest to typowa lektura. Na pewno trudno byłoby ją porównać do Astrofizyki dla zabieganych i kontynuacji. List z definicji pozostaje formą mocno osobistą, w korespondencji pozwalamy sobie na emocje, wyrażenie siedzących w nas wątpliwości, zdradzamy swoje przekonania i charakter. I tak właśnie wyglądają Listy od astrofizyka, co daje się wyczuć już w świetnym prologu, stylizowanym na życzenia urodzinowe złożone NASA. (Wstęp nieprzypadkowy, bowiem Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej powstała w tym samym roku, gdy na świat przyszedł przyszły propagator nauki).

Książkę podzielono na cztery duże części (Etos, Kosmos, Patos i Kairos) i dwanaście podrozdziałów o najrozmaitszej tematyce. Tyson to prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalny naukowiec w Stanach Zjednoczonych, toteż wśród nadawców listów trafimy na przedstawicieli wszystkich grup wiekowych, światopoglądowych i zawodowych. 38-letnia matka trójki dzieci napisała, szukając motywacji do ukończenia studiów. Ktoś przeprosił, że jako dzieciak nazwał Neila „wielkim gnojem” za zdegradowanie Plutona do rangi planety karłowatej. Jakiś mężczyzna wyraził swój sceptycyzm względem genezy globalnego ocieplenia. Inny usiłował przekonać adresata, że wszechświat funkcjonuje w ramach zasady yin i yang. Studenci medycyny zwrócili uwagę na nieścisłość na tabliczce jednej z wystaw w Muzeum Historii Naturalnej. Znalazło się nawet miejsce na refleksje osób chorych, umierających i żałobników, szukających sensu i ukojenia w „kosmicznej perspektywie”.

Znajdziemy tu zarówno wiadomości od wielbicieli pracy Neila, jak i jego zagorzałych przeciwników. Trafiają się mocno prywatne wynurzenia osób złaknionych wysłuchania, ale też konkretne wątpliwości. Nie brakuje uroczych, naiwnych pytań od dzieci, ale także poważnych, życiowych dylematów.

Panie Tysonie,
czy dążenia do poznania naukowego przyniosły życiu na tej planecie więcej złego czy dobrego? Chciałbym doprecyzować i wyjaśnić, że nie jest moim zamiarem atakowanie Pana ani dociekliwości naukowej. Jestem zwolennikiem nauki i mam głębokie przekonanie, że obecnie bardziej nam pomaga niż szkodzi. (…) Chciałem Pana zapytać, czy kiedykolwiek zastanawiał się Pan nad tą kwestią: czy cofnięcie tego wszystkiego nie byłoby korzystne dla naszej planety? Nie tylko dla nas, ludzi, ale dla całego życia?

Z pozdrowieniami
Dakkan Abbe

Szanowny Panie Abbe,
sądzę, że spis wszystkiego tego, co jest w nauce dobre, byłby zdecydowanie obszerniejszy niż wykaz tego, co jest w niej złe. Ale najistotniejsze jest to, że nauka sama z siebie nie jest ani dobra, ani zła. Jest jedynie podstawą wiedzy o funkcjonowaniu świata naturalnego. To praktyczne zastosowania odkryć są pokryte patyną dobra lub zła. A ponieważ żaden liczący się kraj nigdy nie wybrał na swojego przywódcę naukowca ani inżyniera, osobami dysponującymi zasobami pozwalającymi finansować to dobro i zło są politycy. Zatem Pańskie pytanie można by równie dobrze powtórzyć, zamieniając tylko słowo „nauka” na „polityka”. (…) Niezmiennie żywię też przekonanie, że bez postępu naukowego byłbym dzisiaj czyimś niewolnikiem, a połowa ludzi nie dożywałaby piątego roku życia. I 70% tych, którzy by przetrwali, harowałoby na roli z ledwością uzyskując dość żywności dla coraz liczniejszej populacji. Mimo to dziękuję za Pańskie pytanie, zainteresowanie i miłe słowa na temat mojej pracy.

Z poważaniem
Neil deGrasse Tyson

Osobiście najmocniej poruszyły mnie liczne polemiki z wierzącymi oraz naukowymi sceptykami. Niby półki bibliotek uginają się od opasłych tomów omawiających podobne zagadnienia, ale z punktu widzenia czytelnika zawsze przyjemniej obserwować żywą wymianę argumentów dwóch ludzi z krwi i kości. Dyskusję kulturalną, ale niepozbawioną zęba i ewidentnych emocji obu stron. I choć podzielam pronaukowy zapał Neila, a podczas lektury zwykle stałem po jego stronie, to nie raz, nie dwa musiałem w swej głowie przyznać punkt oponentowi.

Wędrówce przez kolejne rozdziały towarzyszy szczególna aura autentyczności. Bez przesadnie podniosłego tonu i pryncypializmu. Może to kwestia charyzmy piszącego, a może sam fakt, że przeglądałem czyjąś korespondencję – ale aż do ostatniej strony nie miałem wątpliwości, że obcuję ze szczerymi, nieuczesanymi myślami autora. Nie tylko uznanego naukowca, ale po prostu bystrego faceta z pokaźnym bagażem doświadczeń. Nie twierdzę, że pod każdym z głoszonych przez niego poglądów chciałbym się podpisać, ale na pewno każdy z nich warto było poznać.

Kończąc muszę zaznaczyć, że błędem byłoby ocenianie recenzowanego zbioru w kategorii pozycji popularnonaukowej. Listy od astrofizyka nie dostarczają zbyt wiele „twardej” wiedzy – pewnie najmniej spośród dotychczasowych publikacji Neila deGrasse’a Tysona. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że jest to jednocześnie ta książka Tysona, która przyniosła mi najwięcej czytelniczej satysfakcji.

Książkę można nabyć m.in. na stronie Empiku.
Info:
Autor: Neil deGrasse Tyson;
Oryginalny tytuł: Letters from an Astrophysicist;
Tytuł polski: Listy od astrofizyka;
Przełożyła: Jakub Radzimiński;
Wydawnictwo: Insignis Media;
Wydanie: Kraków 2020;
Liczba stron: 367.
7/10
Total Score
  • Styl literacki
    7/10 Good
  • Wyczerpanie tematu
    6/10 Normal
  • Unikatowość treści
    5/10 Neutral
  • Przystępność
    8/10 Very good
  • Oprawa i wydanie
    8/10 Very good
Total
0
Shares
Zobacz też