Gwiazda Gliese 710

Gliese 710 – sąsiadka, która wpadnie z wizytą

Wszystko wskazuje na to, że Układ Słoneczny będzie miał gościa. Niezbyt przyjemnego. To jeden z tych typów co wpadają bez zaproszenia, naruszają naszą przestrzeń osobistą, wchodzą w ubłoconych butach na dywan, a na koniec rozbijają drogocenny wazon. Właśnie tak, mniej więcej, może wyglądać wizyta gwiazdy Gliese 710.

Funkcjonujemy na odpowiedniej planecie, krążącej w odpowiedniej odległości od odpowiedniej gwiazdy. Jakby tego było mało, cieszymy się doprawdy godną pozazdroszczenia okolicą. Zamieszkujemy ciche, niezbyt zatłoczone przedmieścia Drogi Mlecznej, a od działki najbliższych sąsiadów – układu potrójnego alfa Centauri – dzieli nas 4,3 roku świetlnego. W ogóle, obrębie 10 lat świetlnych stąd spotkamy zaledwie dziewięć, w większości niewielkich gwiazd. Doceń ten fakt, gdyż w dużej mierze to właśnie jemu zawdzięczamy przetrwanie i tak udaną ewolucję złożonych form życia. Niestety ten dogodny stan rzeczy nie będzie trwał wiecznie. Nawet nasze gwiezdne sąsiedztwo ulega bardzo powolnym, ale jednak nieuniknionym zmianom.

Gaia szuka zbłąkanych gwiazd

Scenariusz niezbyt miłego spotkania Systemu Słonecznego z obcą gwiazdą nigdy nie był wykluczany, jednak dopiero w ciągu ostatnich dwóch lat uzyskaliśmy konkrety. Zaczęło się od misji sondy Gaia należącej do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Wciąż działające urządzenie ma za zadanie obserwować oraz mierzyć ruch obiektów, na czele z miliardem (!) gwiazd, co umożliwia przewidzenie ich dokładnego położenia w przyszłości. Jak pewnie się domyślasz, tak potężna skarbnica informacji stała się prawdziwym Eldorado dla astronomów z całego świata. Czasopisma naukowe zalały setki publikacji zawierających okazałe analizy oraz dalekosiężne zapowiedzi zmian na ziemskim nieboskłonie.

Jak dotąd, najbardziej medialne i poruszające wyobraźnię wnioski z meldunków Gai, wyciągnęli naukowcy z Polski i Hiszpanii. Postanowili oni sprawdzić, czy w gwiezdnym tłumie znajdują się obiekty, mogące w bliskiej przyszłości (pamiętaj, że poruszamy się w skali astronomicznej) zawitać w okolicę Słońca. Wkrótce wytypowali oni około setki kandydatów, a kolejne badania pozwoliły zawęzić to grono do szesnastu sztuk.

Wedle naszej obecnej wiedzy, właśnie tyle obcych gwiazd zbliży się do Układu Słonecznego na dystans mniejszy niż 6 lat świetlnych w ciągu pięciu milionów lat. Oznacza to pewne roszady na nocnym niebie, lecz samo w sobie może nie wydawać się szczególnie intrygującą wiadomością. Ciekawy jest dopiero fakt, iż jeden z błądzących obiektów minie nas w odległości mniejszej niż 1 rok świetlny. Znacznie mniejszej.

Oto Gliese 710

Gwiazda, o której mowa to oddalony w tym momencie o 62 lata świetlne czerwony karzeł Gliese 710. Z jego istnienia zdajemy sobie sprawę od lat 90., lecz dopiero precyzyjne pomiary sondy Gaia, ujawniły, że ciało śpieszy w naszym kierunku ze średnią prędkością około 32 tys. km/h. Początkowo zakładano, że Gliese przybędzie tu za niecałe półtora miliona lat, nawet nie ocierając się o rubieże Systemu Solarnego. Jeszcze artykuły z roku 2015 przyjmowały, że minimalny dystans od Słońca wyniesie 60 tys. jednostek astronomicznych, zatem niecały rok świetlny. Temat stał się znacznie gorętszy w październiku 2016 roku, gdy Piotr Dybczyński oraz Filip Berski opublikowali poprawione obliczenia oparte o obserwacje Gai. Wynik otrzymany przez astronomów z Uniwersytetu Adama Mickiewicza to… 13 tys. j.a.! Niesforna Gliese 710 znajdzie się więc 4,5 raza bliżej Ziemi, niż pierwotnie zakładano.

Skala odległości do gwiazdy Gliese 710

Co to dokładnie oznacza? 13 300 jednostek astronomicznych to 1/5 roku świetlnego. Światło będzie potrzebować na przebycie tej drogi 77 dni. Dla nas, maluczkich Ziemian, to naprawdę sporo. Nawet Pluton w swoim aphelium dzieli od Słońca zaledwie 50 j.a. – 260 razy mniej od najkrótszej drogi, jaka w przyszłości będzie prowadzić do Gliese 710. Przemierzenie takiego odcinka przez wehikuł podobny do Voyagera 1 zajęłoby ponad 3,5 tysiąca lat. 

Jak widać, nawet w skali Układu Słonecznego, 77 dni świetlnych to całkiem sporo. Możesz zatem dojść do wniosku, że gwiezdny włóczykij co najwyżej pomacha nam z bardzo daleka i pójdzie w swoją stronę. Albo, że te kilkadziesiąt tysięcy j.a. w tę czy we w tę ostatecznie i tak nie czyni w tym przypadku żadnej różnicy, a praca polskich astronomów nie zasługuje na większy rozgłos. Otóż nie do końca.

A mogła zabić

Jestem absolutnym przeciwnikiem siania paniki i nie ukrywam, że z zażenowaniem przeglądałem sieć, zbierając informacje do tego artykułu. Co nie powinno dziwić  – a jednak zawsze mnie dziwi – większość pismaków wydała już wyrok na Ziemię. Gdy tylko publikacja Dybczyńskiego i Berskiego ujrzała światło dzienne, wszędzie zaroiło się od nagłówków zapowiadających niechybną zagładę. Ustalmy więc fakty. Przede wszystkim w sposób bezpośredni Gliese 710 nie zagrozi, ani Ziemi, ani żadnemu innemu globowi Układu Słonecznego. Czerwony karzeł znajdzie się zbyt daleko, aby wymiernie wpłynąć na ruch planet, a już na pewno nie powyrywa ich z orbit. Nie będziemy też podziwiać “drugiego Słońca” jak chcieliby niektórzy, bo przy takim dystansie Gliese osiągnie jasność w granicach -2,7m, więc podobną do Marsa (choć to i tak niezły wynik, gdyż Gliese 710 na jakiś czas zdetronizuje Syriusza i stanie się najjaśniejszą gwiazdą na nocnym niebie).

Czy Gliese 710 zniszczy Ziemię?

Jednakże, co by nie mówić, nadal mamy do czynienia z gwiazdą. Małą, ale jednak. Z obiektem o gabarytach 60% masy Słońca, zatem tysiące razy większym od Jowisza, nie mówiąc o pozostałych lokatorach Systemu Solarnego. I o ile samo cielsko gwiazdy nawet nie zbliży się do granic Układu, o tyle zanurkuje bardzo głęboko w Obłok Oorta. W ogromny bąbel złożony ze skał, pyłu i lodu, o rozmiarach kilkudziesięciu tysięcy jednostek astronomicznych, otulający Słońce i wszystkie planety. Oznacza to, że choć Gliese zachowa bezpieczny dystans, to jednak wpadnie w sam środek kosmicznego gruzowiska, miotając napotkanymi okruchami na prawo i lewo.

Myślę, że nie trzeba być wytrawnym astronomem ani fizykiem aby pojąć konsekwencje takiego stanu rzeczy. Planetoidy, które normalnie w spokoju przemierzałyby pogranicze Układu Słonecznego, zostaną wytrącone z równowagi. Niektóre spadną na samą Gliese 710, inne zostaną wyrzucone w przestrzeń międzygwiezdną, a trajektoria niektórych ulegnie nakierowaniu na wnętrze Obłoku Oorta, czyli na nas.

Obłok Oorta
Wyobrażenie otaczającego Układ Słoneczny Obłoku Oorta.

Nie, to nie gwarantuje zmasowanego bombardowania Ziemi. Niewielkie obiekty należące do Pasa Głównego, Pasa Kuipera czy właśnie Obłoku Oorta, bez przerwy się zderzają, wypadają z orbit i co jakiś czas wyskakują na wycieczkę w kierunku planet wewnętrznych. Jedyne czego możemy być pewni przy okazji wizyty obcej gwiazdy, to zdecydowane zwiększenie skali tego procederu. Jak wielkie – trudno orzec, ponieważ znamy jedynie najbliższe warstwy Obłoku Oorta, a i to niezbyt dokładnie. Z tego też powodu wstrzymałbym się z ferowaniem wyroków. Pamiętajmy, że Układ Słoneczny w całej swej okazałości jest ogromny, a na dodatek osłaniają nas gazowe olbrzymy na czele z wielką bulwą pod postacią Jowisza. To na nie spadnie najcięższy cios.

Spotkania z przeszłości

Oczywiście wszystko o czym piszę z ludzkiego punktu widzenia jest do pewnego stopnia abstrakcją. Mowa o wydarzeniu, które nastąpi za 1,3 miliona lat. Gdybyśmy się cofnęli o taki szmat czasu, to zamiast współczesnego człowieka spotkalibyśmy co najwyżej Homo habilisa, główkującego nad tym jak można użyć kamienia do polowania. Powinniśmy więc spokojnie założyć, że za milion lat od chwili obecnej nasz gatunek albo wymrze, albo będzie skupiony na kolonizacji obcych planet i ewentualny meteoryt nie zrobi na nikim większego wrażenia.

Jednak przypadek Gliese 710 to nie tylko ciekawostka na temat przyszłości Ziemi. To również, a może przede wszystkim, bardzo ważny fakt wzbogacający naszą wiedzę na temat historii Układu Słonecznego. Informacje zebrane przez sondę Gaia, pozwalają zarówno na snucie prognoz, jak i próby zrekonstruowania nieboskłonu z przeszłości. Na razie wiemy, że Gliese będzie najbliższym gościem jaki odwiedzi Słońce w ciągu następnych 5-10 milionów lat.

Ale kto wie? Być może dawno temu inna gwiazda zawędrowała w te okolice jeszcze głębiej? Według hiszpańskich astronomów z Uniwersytetu Complutense 70 tys. lat temu Obłok Oorta nawiedziła gwiazda Scholza. Pytanie nie brzmi już, czy na przełomie dziesiątek lub setek milionów lat dochodziło do takich bliskich spotkań, ale ile takich wtargnięć było? Może to zbłąkana gwiazda pchnęła planetoidę, która u schyłku mezozoiku zainicjowała wielkie wymieranie kredowe?

Tej i wielu innych odpowiedzi wciąż może nam udzielić sonda Gaia.

Literatura uzupełniająca:
F. Berski, P. Dybczyński, Gliese 710 will pass the Sun even closer. Close approach parameters recalculated based on the first Gaia data release, “Astronomy & Astrophysics”, 595, L10 (2016);
R. Kosarzycki, Gliese 710 leci w kierunku Układu Słonecznego, [online: pulskosmosu.pl/2016/12/26/gliese-710-leci-w-kierunku-ukladu-slonecznego];
M. Starr, A Rogue Star Hurtling Towards The Solar System Is Going to Arrive Sooner Than We Realised, [online: sciencealert.com/rogue-star-gliese-710-solar-system-encounter-earlier-than-thought-1-29-mya];
M. Beech, Alpha Centauri: Unveiling the Secrets of Our Nearest Stellar Neighbor, Londyn 2015.
Total
0
Shares
Zobacz też
Zobaczyć jeden foton
Czytaj dalej

Zaczyna się od jednego fotonu

Niedawne badanie potwierdziło, że wystarczy zaledwie jeden foton, aby uruchomić złożony proces fotosyntezy. A ile fotonów musi paść na siatkówkę ludzkiego oka, żeby pobudzić je do widzenia?