W dzisiejszym Naukowym TL;DR zajmę się pytaniem dotyczącym naszej matczynej planety. Konkretniej, spróbuję sprawdzić czy przypadkiem nam jej nie ubywa, albo wręcz przeciwnie.
Co mogłoby sprawiać, że Ziemia nabierze masy? Pierwszym i jak najbardziej poprawnym skojarzeniem będą w tym przypadku wpadające w atmosferę kosmiczne kamyki. Przykładowo, meteoryt, który wpadł z wizytą 66 milionów lat temu i prawdopodobnie wybił 3/4 ówczesnych gatunków, posiadał masę nie mniejszą niż 34 miliardy ton. Żeby być bardziej obrazowym, to kupa gruzu ważąca tyle, co 650 tysięcy transatlantyków typu Titanic. Oczywiście, nie jest to wielkość imponująca w odniesieniu do całej planety. Jako, że Matka Ziemia posiada masę niecałych 6 tryliardów ton, powinniśmy myśleć o takiej katastrofie, co najwyżej w kategorii łyknięcia tic-taca.

No dobrze, a co z ubywaniem ziemskiej masy? Od lat 50., kiedy rozpoczęła się era kosmiczna, wysłaliśmy na orbitę oraz w czeluści Układu Słonecznego, całkiem sporo sprzętu. Nie wydaje się jednak, aby było to szczególnie istotne w tym kontekście. Mimo wszystko, najmasywniejsze struktury – zwłaszcza stacje orbitalne – po czasie są sprowadzone z powrotem na powierzchnię ziemską. Same kosmiczne śmieci pozostawione przez człowieka na orbicie, to raptem 5–6 tys. ton. Zresztą wiele z nich i tak ma szansę w końcu wpaść w atmosferę, wracając do macierzy. Z kolei różnorakie sondy stanowią w tej perspektywie niezauważalną kropelkę, którą z czystym sumieniem możemy pominąć.
Co bardziej sprytni czytelnicy mogą podejrzewać, że ubytki są związane z wypromieniowywaniem przez naszą planetę energii. W końcu w niklowo-żelaznym jądrze Ziemi panuje nielicha temperatura 6 tys. stopni. Nie jest to jednak aż tak wydajny proces – w odróżnieniu od tego co dzieje się we wnętrzach gwiazd – aby warto było zaprzątać sobie nim głowę. Podtrzymywanie piekła pod naszymi stopami, kosztuje Ziemię zaledwie około 16 ton paliwa rocznie.

Biorąc w rachubę dwa powyższe procesy, w zwykły rok (tj. taki, w który nie spada nam na głowy olbrzymi meteoryt), nasza planeta niemal zawsze chudnie. Jednak mowa o liczbach tak niewielkich, że dopiero w geologicznej skali miliardów lat zyskałyby na znaczeniu. Tyle tylko, że w tak długim okresie zdarzają się inne, nagłe i nieprzewidywalne procesy, które tego typu szacunki i tak uczyniłyby bezużytecznymi.

Komentarze