42 ciekawostki o… Kwantowo

Pamiętacie serię 42 AstroCiekawostki? Pora na jej wyjątkową odsłonę, poświęconą… samemu Kwantowo.pl. Jeśli mieliście jakieś pytania związane z funkcjonowaniem bloga – być może dziś uzyskacie na nie odpowiedź.

Granicy 10 tysięcy lajków nie przekracza się codziennie, toteż pozwoliłem sobie na nieco bardziej osobisty tekst. Starsi Kwantowicze będą mogli sobie przypomnieć jak to drzewiej bywało, zaś młodsi dowiedzieć się, gdzie leży źródło tego wszystkiego. Starałem się jednak nie wpaść w pułapkę egocentryzmu i bardziej niż na swojej osobie, skupić się na samym blogu. :) Lecimy. 1. Nikt nie wie kiedy powstało Kwantowo. Owszem, pierwsze wpisy pojawiły się w lipcu 2012 roku, ale tak naprawdę jest to data przekształcenia bloga, który wcześniej funkcjonował pod nazwą aTezy.
2. Zanim zdecydowałem się uprawiać własne poletko, jako nastolatek zawzięcie blogowałem na platformie oferowanej przez Forum Actionum (oficjalne forum magazynu CD-Action). Dwa razy z rzędu sięgałem po tamtejsze wyróżnienie dla Blogopisa roku, co niewątpliwie zmobilizowało mnie do większego skupienia na pisaniu. 3. Tam też pojawiły się moje pierwsze naukowe wypociny. Były to m.in. takie proste teksty jak Wszechświat nie do ogarnięcia, seria Kwanty nie do ogarnięcia i oczywiście 42 AstroCiekawostki. Cieszyły się wyjątkową popularnością, więc brnąłem dalej w tym kierunku. 4. Do chwili obecnej opublikowałem na Kwantowo dokładnie 421 tekstów (łącznie z niniejszym). Jednak co zatrważa, napocząłem również niemal 200 szkiców. Większość z nich prawdopodobnie nigdy nie zostanie dokończona – z różnych powodów. Z drugiej strony, niektóre tematy potrafię odkopać nawet po dwóch latach. 5. Nie lubię obecnego szablonu, ale i tak muszę przyznać, że strona zaliczyła spory skok jakościowy wobec tego co było kiedyś. Paskudztwo! 6. Do dziś, najbardziej “kultowym” tekstem jaki spłodziłem było 7 faktów, które boimy się zaakceptować, ze stycznia 2014 roku. Wpis przyniósł ponad sto tysięcy wyświetleń i 160 komentarzy, co stanowiło szok, zważywszy na ówczesną wielkość bloga. Jednocześnie stwierdziłem wtedy, że nie rozumiem internetów, ponieważ wcale nie wróżyłem temu artykułowi większej popularności i prawdę mówiąc, wcale się doń nie przyłożyłem. Pamiętam, że machnąłem go w jeden wieczór, w przeddzień jakiegoś egzaminu. 7. Skoro już o czasie tworzenia wpisów. Reguły nie ma, ale przeważnie będzie to od dwóch to pięciu dni. Oczywiście wliczam w to sam proces twórczy, tj. od napisania pierwszego słowa do publikacji. Bywa jednak, że z różnych powodów szkic zostaje porzucony, po czym wracam do sieroty po tygodniach lub miesiącach. 8. Brakuje mi cierpliwości i nie cierpię zwlekać z publikacją. Jeśli zastanawiacie się, skąd biorą się różne proste błędy czy literówki – to macie odpowiedź. Inna sprawa, że człowiek rzadko jest w stanie zauważyć własne babole, zwłaszcza świeżo po napisaniu artykułu. Od święta zdarzy się, że poproszę kogoś znajomego o uprzednie przejrzenie szkicu, ale trudno to nazwać profesjonalną korektą. Bardzo często poprawiam coś w tekście, w pierwszych godzinach już po jego publikacji. 9. Z dystansem podchodzę do propozycji tworzenia tekstów gościnnych, dlatego wielu ich nie znajdziecie. Pojedyncze sztuki pojawiły się m.in. na stronie Polimatów, JoeMonster, i blogu To tylko teoria. 10. Mój pierwszy kontakt z pisaniem jako-takim, miał miejsce gdzieś w gimnazjum. Zachciało mi się spłodzić gościnny artykulik do gazetki szkolnej (gościnny, bo nie należałem do grupy humanistycznej i nie uczęszczałem na warsztaty), na jakiś palący temat społeczny. Skończyło się tak, że prowadząca zwołała kilka innych nauczycielek, po czym wspólnie orzekły, że do druku tego w obecnej formie nie puszczą. Do dziś pamiętam słowa wychowawczyni: “Adaś, za ostro”. Jako, że nie lubię kompromisów, moja kariera szybko dobiegła końca. 11. Obecne logo Kwantowo – jedna z niewielu rzeczy, których nie mam ochoty zmieniać – powstało spontanicznie, w pełnym tego słowa znaczeniu. Pewnego popołudnia stwierdziłem, że potrzebuję czegoś minimalistycznego, i po jakichś 20 minutach już miałem czego chciałem. Naturalnym wyborem była inspiracja kotem Schrödingera – z uwagi na tematykę i moją sympatię do kotów. 12. Pierwszą większą współpracę nawiązałem z kanałem Matura to bzdura. Muszę przyznać, że to było coś, zważywszy na mizerną wielkość bloga w tamtym czasie. To właśnie mój imiennik, Adam Drzewicki, zmobilizował mnie to obmyślenia nowej nazwy i strategii dla moich działań. Wtedy też zdecydowałem się na domenę Kwantowo.pl. 13. Średnio raz na kwartał otrzymuję maile od ekscentryków obwieszczających, iż wpadli na trop jakiejś niesłychanej hipotezy, co to rozbije w perzynę gmach współczesnej nauki. Zawsze grzecznie odpowiadam, że gratuluję błyskotliwości i życzę długo wyczekiwanego Nobla dla Polaka; po czym odsyłam do czasopism naukowych, celem opublikowania wiekopomnych wniosków. Wtedy zazwyczaj zaczyna się festiwal narzekania na uczelniane układy, spiski naukowców i nieobiektywność recenzentów. 14. Pierwszy raz zetknąłem się z kreacjonizmem i zorganizowaną pseudonauką gdy zobaczyłem na YouTube wykłady Kenta Hovinda. Nawet wtedy, przy dużo mniejszej wiedzy i doświadczeniu niż obecnie, hipoteza Młodej Ziemi tak mną wstrząsnęła (negatywnie), że czułem się w obowiązku odpowiedzieć. Używając zwykłego Movie Makera nagrałem filmik podważający niektóre z idiotycznych pomysłów Hovinda. 15. Właśnie ta nietolerancja dla głupoty i irracjonalizmu jest jedną z moich podstawowych motywacji. Przypominam to osobom dziwiącym się, że “tracę czas” prowadząc cykl wpisów Głupota na niedzielę. Sądzę, że w świecie dezinformacji, punktowanie pseudonauki jest bardzo ważne. 16. Dotychczas ukazało się dwadzieścia odsłon Głupoty na niedzielę. Oznacza to, że stanowią one zaledwie 4,7% całości. 17. Wszystko co tworzę – w tym wszystkie wpisy Kwantowo – powstają wyłącznie w domu, na moim osobistym komputerze. Mam problem z kreatywnością i skupieniem w obcym otoczeniu.  18. Nie zmienia to faktu, że zbieranie informacji, siłą rzeczy musi od czasu do czasu prowadzić mnie do biblioteki. Dlatego umiłowałem CINIBĘ w Katowicach, a zwłaszcza pewien regał, zaopatrzony w gros rewelacyjnych pozycji na temat fizyki i wszechświata. A jak łączyć zbieranie danych z pisaniem w domu? No cóż… Chomikuję na dysku kilka gigabajtów skanów, bo wychodzę z założenia, że jeszcze nie raz mogą mi się przydać. I zazwyczaj tak jest. 19. Rzecz jasna, poza tym posiadam własną domową biblioteczkę, stale uzupełnianą świeżymi pozycjami. Na razie zawiera około 70 pozycji poświęconych fizyce i naukom pokrewnym, ale szybko rośnie. 20. Wiele z nich to klasyki nie do znalezienia w sklepach. Po prostu widząc na kiermaszu czy aukcji internetowej książkę za 5 zł, nie mogę się oprzeć. Nawet jeśli to nieaktualny staroć, to chętnie do niego sięgam, choćby z powodu do mojego zamiłowania do historii nauki. Często są to również niezłe skarbnice, wiecznie aktualnych złotych myśli. 21. Dwa moje teksty były o włos od publikacji w czasopiśmie Focus, ale mieliśmy problem z dogadaniem się. 22. Niemal nie zdarza mi się pisać artykułów bez oparcia merytorycznego w książkach i nie rozumiem licznych redaktorów ufających wyłącznie źródłom internetowym czy, nie daj Bohrze, Wikipedii (z całą sympatią do tego serwisu). Wyjątek następuje w szczególnej sytuacji, np. gdy dany temat jest kompletną nowością i zanim doczeka się rzetelnego opracowania, minie pół roku lub dłużej. 23. Raczej nie tworzę tekstów w oparciu o konkretną, jedną książkę. Gdy interesuje mnie zagadnienie, to staram się co najmniej przejrzeć literaturę podręczną (po skorowidzach), tak żebym nie przegapił jakiejś dodatkowej, interesującej informacji.  24. Na blogu, od samego początku jest wyłączona moderacja komentarzy. Wiem, że stoję tu w opozycji do wielu kolegów po piórze, z którymi stoczyłem zażarte spory na temat takiego rozwiązania. Osobiście nadal uważam, że każdemu należy dać dojść do słowa i nikogo nie kneblować. Jeżeli komentujący robi z siebie idiotę, to przede wszystkim jego problem i pozostali czytelnicy to ocenią. 25. Dosłownie na palcach jednej ręki mógłbym policzyć przypadki, w których komentarze usunąłem. Wiązało się to ze zwykłym spamem (choć to być powinno filtrowane automatycznie) lub kłamstwami. Bzdury mogę zdzierżyć, ale gdy ktoś insynuuje np. że jestem powiązany z jakimiś organizacjami lub opłacany przez lobbystów albo polityków – to zostaje bezceremonialnie wykopany. 26. W dowód “uznania” za moją działalność, zakwalifikowałem się do finału konkursu dla Absolwenta z pasją Uniwersytetu Śląskiego w roku 2015. Dostałem  za to kilka zaproszeń do odległych teatrów, długopis i notatnik tak uroczy, że szkoda mi go wykorzystywać. Warto było… 27. Kilku czytelników pytało o technikalia. Obecnie, co chyba nie jest tajemnicą, blog wykorzystuje platformę WordPress i spoczywa na serwerze Linuxpl. Narzekać nie mogę, zwłaszcza, iż poprzednie hostingi nie sprawowały się lepiej. 28. Obecny szablon strony został zakupiony w serwisie EckoThemes i go nie lubię. Utrzymuje się tyle czasu wyłącznie dlatego, że wciąż nie mogę znaleźć niczego znacząco lepszego. 29. Miłością do fizyki zapałałem (niestety) bardzo późno, bo jakoś w okolicach klasy maturalnej. Od dziecka uwielbiałem nauki przyrodnicze, ale bardziej z naciskiem na geografię i biologię, niż chemię i fizykę. Dlatego też, największą radość sprawiają mi wiadomości od osób, które właśnie dzięki Kwantowo złapały bakcyla. Mam nadzieję, że dzięki mojej skromnej pracy przybędzie Polsce choć kilku naukowców – lub przynajmniej ludzi szczerze oddanych nauce. 30. Zawsze powtarzam, że swoją twórczość kieruję do osób podobnych mi. Czyli do kogo? Przede wszystkim ludzi lubiących wiedzieć, stale się dokształcać, zastanawiających się – bez względu na zawód i wykształcenie – jak to wszystko funkcjonuje. Po prostu dla samouków. Osobiście od zawsze przywiązuję ogromną wagę do samodzielnego poszerzania horyzontów, w każdym możliwym kierunku. 31. Z przyjemnością mogę stwierdzić, że prawie nie odczuwam zjawiska hejtu. Jasne, że od czasu do czasu zdarzy się nieprzyjemny komentarz, ale gdy widzę tragiczną sytuację na wielu innych stronach i blogach (również naukowych), to jestem dumny z poziomu kwantowej społeczności. 32. Nie tworzę tekstów w Wordzie, lecz od razu piszę w edytorze WordPressa. Wiem, że nie powinienem i jest to trochę nieprofesjonalne, ale przyzwyczajenie robi swoje. 33. Zostałem poproszony przez National Geographic Channel o pomoc w promocji serialu Mars. Przede wszystkim, musiałem obmyślić sto pytań do quizu o Czerwonej Planecie. Wiecie jak trudno w jeden dzień sformułować aż setkę pytań, tylko na jeden temat? 34. Już w 2012 roku próbowałem swoich sił na YouTube. Do produkcji pionierskich odcinków wykorzystałem kartkę, ołówek, skaner i mikrofon za 9 zł. Nie przedstawiało to zbyt wysokiej jakości, niemniej, był w tym jakiś urok. 35. Romans Kwantowo z YouTube od początku był burzliwy i pełen zwrotów akcji. Szczerze nie lubię kręcić Kwantowych pigułek, zwłaszcza nagrywać swojego głosu oraz składać animacji, ale jednocześnie nie potrafię też zamknąć kanału, który mimo wszystko posiada potencjał. Dlatego niebawem dojdzie do kolejnego wznowienia serii. Jednak tym razem, na wszelki wypadek, tworzę hurtem trzy odcinki na zapas. 36. Jeden z czytelników zapytał czy mam w planach napisanie książki. Prawdę powiedziawszy leży mi to na ambicji i niewątpliwie w przyszłości podejmę taką próbę. Posiadam już kilka konceptów, ale sądzę, że na realizację wciąż trochę za wcześnie.  37. Kilka lat temu jakiś portalik (poważnie, nie pamiętam w tej chwili adresu) odezwał się do mnie z propozycją, abym pisał dla nich teksty oraz pozwolił na przekopiowanie artykułów z Kwantowo, oczywiście “na razie” nieodpłatnie. Kulturalnie odpowiedziałem, że cenię sobie niezależność, a poza tym nie chciałbym aby moje prace znajdowały się w tym samym miejscu co teksty o tematyce paranormalnej. Zostałem za to niemalże zwyzywany, jako arogant prowadzący nic nieznaczącą stronę, którego wypocin nikt nie czyta. Bo jak ja w ogóle śmiałem odmówić? Obecnie Kwantowo jest znacznie większe od tego portaliku. Owszem, czuję satysfakcję. 38. Dostałem raz propozycję występu w telewizji. Był to jeden z tych wakacyjnych programów śniadaniowych, podczas których kamera krąży po plaży. Nie tylko, nie zaoferowano żadnego honorarium, ale w ogóle miałem jechać na drugi koniec Polski i się tam zakwaterować na własny koszt. Dobra robota TVP! 39. Wedle mojej wiedzy, jak dotąd Kwantowo trzykrotnie trafiało do bibliografii w pracach dyplomowych, w tym raz do pracy doktorskiej z… teologii! Niby nic, a cieszy. 40. Pierwszą współpracę “książkową” Kwantowo nawiązało z wydawnictwem Prószyński i S-ka. Było to dawno temu i jako początkujący bloger, samemu nieśmiało zasugerowałem, że przez wzgląd na podejmowaną tematykę mogę okazać się cennym partnerem. I ta kooperacja z powodzeniem trwa do dzisiaj (czego dowodem są nagrody za ostatni konkurs!). 41. W tym momencie przeżywam raczej klęskę literackiego urodzaju, bo różne oficyny odzywają się nieustannie, prosząc o zarekomendowanie ich nowości. Chętnie rozpatrywałbym wszystkie tego typu propozycje pozytywnie, ale doba pozostaje złośliwie nieelastyczna… 42. W tym roku niemal na pewno zobaczycie logo bloga na okładkach kilku popularnonaukowych książek z Polskiego Wydawnictwa Naukowego. Tak jest – Kwantowo zostanie po raz pierwszy oficjalnym patronem medialnym. [dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]

Rozwiązanie konkursu Gdy życie prawie wymarło

Dokładnie tak jak się spodziewałem, większość zagadek nie przysporzyła Wam żadnych kłopotów. Lwia część osób potknęła się tylko w jednym lub dwóch punktach, zwłaszcza przy nr 6 i 14. Poprawne odpowiedzi wyglądają następująco: 1. E.T.; 2. Atlas chmur; 3. Wojna światów; 4. Łowca androidów; 5. Dzień niepodległości; 6. Autostopem przez galaktykę (myślałem, czy nie dorzucić ręcznika, ale wydało mi się to nazbyt oczywiste); 7. Nowy początek; 8. Cube; 9. Marsjanin; 10. Kontakt; 11. Matrix; 12. Powrót do przyszłości; 13. Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia; 14. Donnie Darko (dwie pierwsze ikony mogły przywoływać skojarzenia z Interstellarem, ale już królik jednoznacznie symbolizował Franka); 15. Westworld (tak, był też film).  Sporo osób podało komplet poprawnych odpowiedzi, więc książki Michaela Bentona trafią do trzech najszybszych: Andrzeja (wawer1), Karola (kasdera) i PJK. Na dniach odezwę się do nich mailowo w sprawie adresów; podobnie jak do dwóch kolejnych patronów. Wszystkim dziękuję za udział. Mam nadzieję, że bawiliście się nie gorzej niż ja, układając te rebusy. ;)[/dropshadowbox]
Total
0
Shares
Zobacz też