Materiał nie jest nowy, a samo nazwisko autora jakoś mi dotąd umykało. Szperając tu i ówdzie dowiedziałem się, że pan Paweł Chojecki jest założycielem i pastorem protestanckiej grupy religijnej, znanej pod nazwą Kościoła Nowego Przymierza. Nie powinno mnie to dziwić, bo to właśnie wierni pomniejszych wspólnot ewangelickich, najczęściej popadają w skrajności, prześcigając się w rygorystycznym odczytywaniu Słowa Bożego. Tendencja ta, od dawna widoczna w USA, jak widać, zaczyna objawiać się również nad Wisłą.
Do udzielenia odpowiedzi skłoniły mnie trzy rzeczy. Po pierwsze, szanowny duszpasterz zwraca się bezpośrednio do mnie (i zapewne wielu moich czytelników). Po drugie nazywa mnie “złodziejem” i “kłamcą”. Ale co najważniejsze, porwał mnie swoim niesamowitym poczuciem humoru, zdecydowanie wyróżniającym go na tle pozostałych piewców pseudonauki.
Muszę zwrócić się do tych z was, którzy jesteście wyznawcami wielkiego bąka, albo inaczej mówiąc, bardziej dosadnie, jesteście wyznawcami teorii wielkiego pierda. A teraz wam powiem, dlaczego używam aż tak ostrych słów.
Bo wybuch kojarzy się z, he he, pierdnięciem. Rozumiecie? Wielki wybuch i wielkie pierdnięcie. He he.
Naprawdę klawy żart.
Dalej Chojecki przechodzi do oskarżania ateistów. Oskarżania o głupotę, z której miałaby wynikać rzekoma teza o “wielkim pierdzie, mieszaniu się gazów” i wyłonieniu się z nich pierwszej komórki. Cóż, omijanie kilkudziesięciu rozdziałów prowadzących od momentu powstania wszechrzeczy do abiogenezy jest dość typowym chwytem. W końcu, po co dyskutować z poszczególnymi argumentami i dowodami. Po co w ogóle dotykać nauki, jakichś wzorów, praw, hipotez i rozważań, kiedy można sprowadzić potężną logiczną konstrukcję do maksymalnie uproszczonego – a przez to brzmiącego niedorzecznie – hasła, a następnie je wyśmiać? W ten sposób wśród kreacjonistów utarł się obraz ewolucji, jako nonsensownej bajki opowiadającej o tym jak to człowiek powstaje z błota. Ad absurdum i cześć.
Bardziej zaciekawiło mnie natychmiastowe powiązanie wielkiego wybuchu z ateizmem. Słuchając słów złotoustego kaznodziei, mimowolnie spojrzałem na regał po mojej prawej stronie. Leży tam już mocno zużyty egzemplarz Ewolucji kosmosu i kosmologii autorstwa Michała Hellera. Księdza profesora. Co jeszcze lepsze, w tej niegrubej książce można znaleźć sporo informacji na temat teorii wielkiego wybuchu. Na przykład, dowiedziałem się kiedyś dzięki niej, że na koncept “pierwotnego atomu”, który dał początek wszystkiemu co znamy – wpadł jako pierwszy Georges Lemaître. Ksiądz Georges Lemaître. Tworzenie iluzji, jakoby wielki wybuch był jakimś tworem wynikającym wprost z ateizmu, jest dość nikczemną konfabulacją. Zwłaszcza, że Kościół Katolicki, o ile wiem, nie ma aktualnie nic ani przeciwko big bangowi, ani ewolucji biologicznej. I nawet protestant powinien zdawać sobie z tego sprawę.
Na dowód swojego wywodu Paweł Chojecki podaje cytat z Biblii. Przytoczony fragment stwierdza, że Bóg stworzył wszystko i wszystko “z woli jego zostało stworzone, i zaistniało”. Choćby dewocja mi przypaliła każdy neuron, nie potrafiłbym odnaleźć w tym fragmencie zaprzeczenia teorii wielkiego wybuchu. Dla mnie to tylko kilka zdań mówiących o Stworzycielu świata i tyle. Nie znam się na teologii, ale nie widzę tu ani słowa o sposobach i środkach działania rzeczonego Architekta. Nic. Tymczasem Chojecki uważa, że uznawany przez niego Bóg, nie mógł działać przez prawa logiki, fizyki, chemii i biologii. Musiał za jednym zamachem wykreować całą rzeczywistość, bo taki trik jak wielki wybuch, byłby z jakiegoś powodu, poniżej jego godności.
Nie mogę pojąć tak twardogłowej postawy. Nie wiem jaki obłęd nakazuje komuś wziąć do ręki tę czy inną świętą księgę i odczytać jej treść w najbardziej łopatologiczny sposób i negować ciągle poszerzaną wiedzę. Jak można nie podjąć najlichszej próby kontemplacji nad tym co się czyta i co nas otacza?
Nie w wyniku wielkiego pierdnięcia. Nie w wyniku rzekomego wielkiego wybuchu, co się tam zawiesiły prawa (?) trutututu srutututu, które wam w tych książkach durnych co roku… Bo to przecież nie raz was tego uczą, ale najpierw w przedszkolu, że to wszystko ewolucja, dinozaury pokazują i, że nie wiadomo z czego one powstały(?). Później w szkole, po kilka razy i później na studiach znowu tych głupot się uczycie. Okradając Boga z jego chwały.
Dosyć. Przepraszam, ale po tym popisie elokwencji żaden komentarz nie będzie dostatecznie dosadny. Po prostu wrócę do durnych książek, a Was z tym zostawię.