Prosty sygnał polegający na przyśpieszających piknięciach lub trzaskach towarzyszy nauce oraz popkulturze od dziesięcioleci. Każdy kto oglądał materiały filmowe z Czarnobyla lub miał do czynienia z grami serii Fallout bądź STALKER, doskonale wie, że ten charakterystyczny dźwięk zwiastuje niewidzialne niebezpieczeństwo – promieniowanie.
Spis treści
Rodzaje promieniowania po grecku
Na dobry początek warto poznać przeciwnika, a w tym przypadku przybiera on różnoraką formę. Trzy główne rodzaje promieniowania jakie występują w przyrodzie – i o których, na pewno czytelniku słyszałeś – oznaczamy pierwszymi literami alfabetu greckiego. Mamy więc promienie alfa, beta oraz gamma. Te pierwsze są równoważne strumieniowi cząstek alfa, zaś cząstki alfa to po prostu zlepki dwóch protonów i dwóch neutronów. Jeżeli masz jakiekolwiek obycie w chemii lub fizyce, to prawdopodobnie spostrzegłeś, że taka zbitka nukleonów jest niczym innym niż jądrem atomowym helu. Innymi słowy, skubiąc hel z elektronów otrzymujemy cząstki alfa. To pospolity rodzaj promieniowania, ale naprawdę łatwy do zatrzymania – nawet przez kartkę papieru czy ludzką dłoń.Nieco gorzej wygląda sytuacja z promieniowaniem beta. Przeniknie ono przez większość cienkich przeszkód, ale już betonowa ściana czy kawałek blachy powinny nas uchronić. Cząstki beta są ciekawsze, bo zaliczamy doń zarówno swobodnie pędzące z impetem elektrony jaki ich antycząstki, czyli pozytony.

Prosty pomysł Geigera i Müllera
Wszystkie trzy rodzaje promieniowania potrafią nam poważnie zaszkodzić, zwłaszcza w nadmiarze. Na nasze szczęście mają one wspólną właściwość, umożliwiającą stosunkowo proste wykrycie ich obecności. Mianowicie, bez względu na to czy przestrzeń przemierzają swobodne jądra helu, elektrony, pozytony, promienie gamma, czy Röntgena; będą one wchodzić w interakcję z napotkanymi atomami. Cząstka promieniowania uderzając z impetem w atom wybija z niego elektron, w wyniku czego traci on równowagę elektryczną zamieniając się w jon. Z tego powodu, promieniowe alfa, beta i gamma możesz śmiało określać zbiorczą nazwą promieniowań jonizujących.Z tej cechy radiacji fizycy zdali sobie sprawę bardzo wcześnie i właściwie od końcówki XIX stulecia powstawały mniej lub bardziej udane sposoby jej obserwacji. W pewnym sensie już Henri Becquerel, odkrywca promieniotwórczości, dokonał aktu detekcji. Jak głosi legenda, Francuz nieświadomie włożył do szuflady z kliszami fotograficznymi grudkę uranu, zauważając później ich zaczernienie.

Oczywiście ten model, choć oddaje istotę rzeczy, pozostaje uproszczony do granic możliwości. W rzeczywistości wybijane z orbit swoich atomów elektrony doznają przyśpieszenia w polu elektromagnetycznym, stając się de facto cząstkami beta i jonizując kolejne atomy. Mówimy o procesie lawinowym. Trwa on jednak tylko ułamek sekundy, bo osamotnione jądra atomowe gazu formują barierę wokół centralnej anody, wyhamowując dalszą jonizację. Tu z pomocą przychodzą ściany pojemnika pełniące funkcję katody i odciągające na boki jądra. Po tym zabawa zaczyna się od początku.
Niebezpieczne siwerty
Otrzymany w ten sposób impuls jest następnie konwertowany w odpowiedni sygnał dźwiękowy oraz wskazania miernika. Warto zatem wiedzieć, co widoczne na wyświetlaczu liczby dla nas oznaczają.

Promieniujemy
Aby nie mieszać, pozostańmy przy działających na wyobraźnię siwertach. Jeśli wyciągniesz licznik Geigera w dużym polskim mieście, prawdopodobnie odczytasz wartość w granicach 0,05–0,15 µSv (mikrosiwerta, milionową część siwerta). W bezpośredniej bliskości sarkofagu czarnobylskiego reaktora nr 4, to samo urządzenie zarejestrowałoby radiację na poziomie 3,5–5 µSv. Mowa więc o wielokrotnym przekroczeniu norm, choć należy pamiętać, że już w okolicach Prypeci, na świeżym powietrzu, promieniowanie nie jest aktualnie wiele wyższe niż w Warszawie – z czego radośnie korzystają watahy turystów. Rzecz jasna zaraz po katastrofie sytuacja miała się znacznie gorzej. Wielu likwidatorów zostało narażonych na ekspozycję powyżej dwóch siwertów (!), gdzie szybkie wchłonięcie około 6 Sv, jest w zasadzie równoznaczne z biletem do kostnicy.
Można się zastanawiać czy specyfiką Europy nie powinien być zwiększony poziom promieniowania po katastrofie w Czarnobylu. Nawet jeśli, to na terenie Polski wartość ta pozostaje absolutnie niegroźna. W skali globalnej, nie mniej szkodliwe okazały się liczne testy jądrowe ochoczo przeprowadzane przez Amerykanów i Sowietów w latach 50. i 60. ubiegłego stulecia. Jednak nawet ich skutki giną w szumie naturalnych źródeł radiacji.
Literatura uzupełniająca:
W. Mann, S. Garfinkel, Promieniotwórczość i jej badanie, Warszawa 1966;
W. Price, Detekcja promieniowania jądrowego, Warszawa 1960;
C. Sutton, Promieniotwórczość, [w:] Współczesna nauka bez tajemnic, pod red. R. Fifielda, przeł. J. Bieroń, Poznań 2000;
Jak wysoką dawkę promieniowania jesteśmy w stanie przeżyć?, [online: www.elektrosmog.pl/wplyw/jak_wysoka_dawke_promieniowania_jestesmy_w_stanie_przezyc];
Zob. też: Promieniowanie w Prypeci, [online: www.youtube.com/watch?v=rQZ7pHUj23I].

-
Stanisław Miłkowski
-
https://www.kwantowo.pl/ Adam Adamczyk
-
Stanisław Miłkowski
-
-
-
męczący
-
https://www.kwantowo.pl/ Adam Adamczyk
-
Kuba
-
-
-
Mikołaj
-
krzyszp
-
ciekawy nieznanego
-
Damian
-
https://www.kwantowo.pl/ Adam Adamczyk
-
Damian
-
-
-
https://wszstk.wordpress.com/ Zacny_Łoś
-
https://www.kwantowo.pl/ Adam Adamczyk
-