Kopernik nie była kobietą! Ani księdzem!

Czy chuligan, który odpowiada za zdewastowanie geocentrycznej wizji wszechświata, był księdzem? Przekonanie o tym, jakoby każdy uczony tamtej epoki musiał pełnić funkcje kapłańskie, wryło się głęboko w społeczną wyobraźnię. Wiele wskazuje na to, że bezpodstawnie.

Tak naprawdę mamy dwie przyczyny, z których wynika przekonanie o karierze kapłańskiej toruńskiego astronoma. Pierwszą jest to, iż historiografia rzeczywiście przez długi czas uważała go za księdza. W końcu, skoro wszystkie podręczniki, od niepamiętnych czasów pisały o kapłaństwie Kopernika, to chyba coś w tym jest? Aż trudno uwierzyć, że dopiero w latach 70. ubiegłego wieku historycy nauki zadali sobie podstawowe pytanie: skąd my właściwie u licha wiemy, że Kopernik był księdzem? Wcześniej tę kwestię, dość delikatnie i niechlujnie, podejmowali w XIX wieku historycy niemieccy, ale do kompletnego wyjaśnienia sprawy doszło za sprawą artykułu Edwarda Rosena z 1970 roku.

Przeglądając wszelkie dostępne źródła, uczony doszedł do szeregu zaskakujących wniosków. Okazało się, iż sam Mikołaj ani razu nie nazwał się księdzem ani nie dał w żadnym ze swoich pism, podstaw do takich insynuacji. Pierwsze przypisanie mu kapłaństwo nastąpiło w drugiej połowie XVI wieku – już po jego śmierci – a jego autorem był… Galileusz. Warto przy tym pamiętać, że wielki astronom z Pizy nie mógł nigdy poznać swego kolegi po fachu osobiście, nie tylko ze względów geograficznych ale także czasowych (przyszedł na świat gdy Polaka już na nim nie było). Rzecz jasna samo to nie dyskwalifikuje jego świadectwa. Problem polega na tym, że Galileusz ochrzcił Kopernika nie tylko księdzem, ale nawet zakonnikiem, nie podpierając się przy tym żadnym źródłem. Miał natomiast interes w takim, a nie innym przedstawieniu Toruńczyka.

Zdaniem Rosena wynalazca miał całkiem zacny motyw i mógł świadomie zastosować takie przekłamanie. Jako zapalczywy zwolennik teorii heliocentrycznej, pragnął jak najbardziej ocieplić wizerunek jej twórcy, aby zapobiec cenzurze i ewentualnym działaniom ze strony Rzymu. Wszakże mamy do czynienia z epoką, w której Kościół traktował wywrotowe teorie z zakresu astronomii i kosmogonii dość… płomiennie (Giordano Bruno – pamiętamy). Później nie trzeba było wiele, aby kapłaństwo Copernicusa stało się czymś oczywistym. Faktem niewymagającym specjalnego zgłębiania. Przez długie lata większość tekstów – zaczynając od biografii, a kończąc na prozie “Młodość Kopernika” pióra Anny Nakwaskiej – zgodnie przedstawiało swojego bohatera w roli duszpasterza.

A co możemy wyczytać ze źródeł współczesnych słynnemu uczonemu? Ano, po studiach astronomicznych na Akademii Krakowskiej udał się on do Italii, celem zdobycia wiedzy z zakresu medycyny i prawa kanonicznego. Zaraz po powrocie do kraju Mikołaj zamieszkał na Warmii, gdzie w przeszłości wychowywał się wraz z bratem Andrzejem pod okiem wuja, miejscowego biskupa. Rychło objął we Fromborku funkcję kanonika administrującego dobrami miejscowej diecezji. I tu pojawia się druga, tym razem społeczna przyczyna powstania mitu Kopernika-księdza.

Powiedzmy sobie szczerze: większość z nas słysząc o kanoniku kwalifikuje go do gremium kapłańskiego. Nic dziwnego, bo na pewno każdy z nas słyszał zbitek słów ksiądz kanonik. Tymczasem, w wiekach minionych nierzadkie były przypadki kanoników świeckich, o odpowiednim wykształceniu, nawet żyjących w celibacie, ale jednak bez święceń (mogli natomiast posiadać tzw. święcenia niższe, ale mniejsza o to). Wielkim grzechem historyków było ignorowanie tego mankamentu, tj. braku jakichkolwiek wzmianek o kapłańskich święceniach Kopernika. Nie wiedzieć czemu, woleli gdybać na temat daty ich przyjęcia, niż bezpiecznie założyć, iż takowych po prostu nigdy nie było.

Wszystko wskazuje więc na to, że Kopernik istotnie prowadził życie bliskie Kościołowi, lecz parał się zadaniami czysto urzędniczymi. I astronomią, rzecz jasna.

Literatura uzupełniająca:
E. Rosen, Mikołaj Kopernik nie był księdzem, “Kwartalnik Historii Nauki i Techniki”, t. 15, nr 4, Warszawa 1970;
A. K. Wróblewski, Historia fizyki. Od czasów najdawniejszych do współczesności, Warszawa 2015.
Total
0
Shares
Zobacz też
Czytaj dalej

Pomnik na miliardy lat

Nawet jeśli ludzie kiedyś wyginą, zmieceni przez naturalną katastrofę bądź w drodze jakiejś wymyślnej formy autoeksterminacji, jeden ślad…