Uczestnik Projektu Manhattan i dyrektor CERN‑u umieścił na swoim schemacie dwie współrzędne. Pionowo znajdowała się intensywność badań fizycznych, zależąca od tego jak głęboko wnikamy w roztrząsane zagadnienie. Najłatwiej to zrozumieć na przykładzie badań mikroświata: zaczęliśmy od udowodnienia istnienia atomu, następnie poznaliśmy elektrony i nukleony, a obecnie co rusz odkrywamy nowe, jeszcze bardziej “elementarne” składniki rzeczywistości. Poziomo widnieje obszerność, oznaczająca powstawanie nowych rejonów badań, tudzież krzyżowanie z innymi dziedzinami wiedzy. Warto także zauważyć korelację między wzrostem obszerności a możliwościami praktycznego zastosowania danej wiedzy.
Na przykładzie zaczerpniętym z A. K. Wróblewski, Historia fizyki.
Schemat Weisskopfa wskazuje na bardzo istotną tendencję: natura ma pewną hierarchię i mniej więcej zgodnie z tą kolejnością ją poznajemy. Jednocześnie im dalej brniemy tym częściej wykorzystujemy wiedzę nabytą wcześniej, stąd stale rośnie “obszerność”, a wraz z nią proporcjonalnie coraz szybciej wykluwają się nowe pomysły na wykorzystanie odkryć. To ważne zjawisko, o którym powinien usłyszeć każdy malkontent reagujący oburzeniem na “trwonienie” pieniędzy na funkcjonowanie wielkich ośrodków badawczych czy pracę teoretyków. Schemat moglibyśmy dowolnie powiększyć i umieścić w nim choćby mechanikę kwantową. Wyszlibyśmy wtedy od ukucia pojęcia kwantu przez Maxa Plancka, które poza wartością teoretyczną nie wpłynęło na niczyje życie. Później jednak prace Heisenberga, Schrodingera, Bohra, Borna, Pauliego i innych, poszerzyły wiedzę na tyle, że obecnie możemy śmiało wyczekiwać takich osiągnięć jak komputer kwantowy lub kryptografia kwantowa. Jednak aby do tego doszło, potrzeba było długiego czasu i systematycznego “intensyfikowania” badań.
Poznawanie wszechświata zawsze przynosi profity, tylko czasem trzeba na nie poczekać. A trudno gdzieś dojść nie wykonując pierwszego kroku.
Komentarze