Obserwatoria trafiły na interesujące źródło promieniowania w odległości ponad 30 tysięcy lat świetlnych od Ziemi. Początkowo przypisywano je dyskowi akrecyjnemu czarnej dziury, jednak biorąc w rachubę dodatkowe obserwacje w świetle widzialnym (Hubble na ratunek!) i prawdopodobną masę obiektu – szacowaną na maksymalnie 1,4 masy Słońca – odrzucono taką możliwość. Brakuje również dowodów, jak choćby regularnych impulsów promieniowania, aby uznać ciało za gwiazdę neutronową.
W związku z tym, astronomowie interpretują uzyskane dane jako odcisk białego karła. To najmniej spektakularne truchło martwej gwiazdy, ale nawet w jego przypadku mamy do czynienia z ogromną gęstością (masa większa od Słońca upakowana do rozmiarów Ziemi) i silnym uściskiem grawitacji. Promieniowanie rentgenowskie emituje zaś pierścień materii okrążający karła w bardzo bliskiej odległości. Najbardziej prawdopodobny scenariusz mówi o rozszarpaniu planety skalistej niewiele mniejszej od Ziemi, po tym jak znalazła się ona zbyt blisko granicy Roche’a. Układ leży w gromadzie kulistej z ciasno upakowanymi gwiazdami, gdzie nietrudno o zmianę orbity planety wywołanej przez pływy grawitacyjne pobliskich gwiazd.
W podobny sposób mogły ulec destrukcji np. księżyce Saturna, prowadząc do powstania widowiskowych pierścieni. Tyle tylko, że słaba grawitacja gazowego olbrzyma nie zainicjuje wysokoenergetycznego jarzenia ściśniętej materii.
Komentarze