Z wykładu Hellera: Jak usprawiedliwić historię Wszechświata?

Już po raz drugi miałem okazję wziąć udział w wykładzie ks. prof. Michała Hellera i znów się nie zawiodłem. Tym razem było nieco bardziej filozoficznie niż fizycznie, ale koniec końców popularyzator dopiął swego, mobilizując słuchaczy do zadumy trwającej jeszcze wiele godzin po opuszczeniu auli. Czy można usprawiedliwić historię wszechświata? Czy można wytłumaczyć działanie wszechobecnego zła? I wreszcie, dlaczego w ogóle coś istnieje?

Idąc wczoraj uczelnianym korytarzem minąłem parę studentek, których rozmowa nie mogła umknąć mojej uwadze: No, Wojtek mówił żeby iść na wykład tego księdza, bo podobno fajnie wykłada… Po tych słowach wiedziałem już, że zanim przejdę do właściwego wywodu i relacji z wystąpienia, muszę choćby w kilku zdaniach przedstawić sylwetkę prelegenta. A mowa o postaci unikatowej na każdej płaszczyźnie. Michał Heller to ksiądz i teolog, a więc osoba którą wielu mogłoby pochopnie posądzać o duszpasterskie powołanie oraz działania ukierunkowane na propagowanie wiary. Jednakże Heller pozostaje równocześnie naukowcem w najlepszym tego słowa znaczeniu, który nie mniej niż religii, poświęcił swoje życie odkrywaniu tajemnic fizycznego wszechświata. Doceńmy ironię, że we współczesnej Polsce właśnie ksiądz zadaje sobie codzienny trud przybliżania laikom meandrów kosmologii. Co najlepsze, robi to w sposób na tyle obiektywny, że wielu świeckich kolegów po piórze mogłoby brać z niego przykład.

Na początku była informacja

Tytuł wykładu Od Wielkiego Wybuchu do Gułagu, jest oczywiście prowokujący – bo jak w ogóle można próbować ująć w ramach pojedynczego wywodu, szmat czasu sięgający 13,82 miliarda lat? Otóż da się, jeśli tak jak ksiądz profesor, wykorzystamy wszechświat jedynie jako scenerię dla rozważań czysto filozoficznych. Nie interesują nas zatem techniczne szczegóły narodzin wszechrzeczy jak i poszczególne etapy jego ewolucji. W zasadzie liczą się jedynie dwa przełomowe momenty: powstanie czegoś oraz powstanie istot mogących o to coś zapytać.

Zanim więc przejdziemy do fundamentalnych pytań zaznaczonych we wstępie, chcąc nie chcąc musimy wrócić do wielkiego wybuchu. Profesor poszedł jeszcze o krok dalej, czy raczej o krok wstecz zadając pytanie o rzeczywistość sprzed bytu. Wielokrotnie na łamach bloga przekonywałem, że tego typu rozważania są z góry skazane na porażkę i zdanie to podtrzymuję, tyle że w stosunku do fizyków. Jeżeli nie mamy przedmiotu badań to nie mamy jednocześnie najmniejszej szansy na uzyskanie jakiejkolwiek weryfikowalnej odpowiedzi. Otrzymujemy niebieską planszę z napisem error. Na szczęście filozof może więcej. Heller odwołał się do koncepcji słynnego matematyka Sir Rogera Penrose’a i jego rysunku, zaczerpniętych z książki Makroświat, mikroświat i ludzki umysł (polecam, ale raczej osobom już lekko zorientowanym w temacie). 

stworca

Według niej, przed powstaniem wszechświata istniała… możliwość. Ogromne pole niezliczonych możliwości, posiadające potencjał dla zaistnienia bądź niezaistnienia wszystkiego. Oczywiście to konstrukt teoretyczny i filozoficzny, o którym nie wiemy i raczej nie będziemy nigdy wiedzieć niczego. Na rysunku widzimy metaforycznego Stwórcę, który małą szpileczką wybiera punkcik w polu możliwości. Ta kropka to nasza rzeczywistość. Jednocześnie to informacja, pierwsza konkretna informacja o tzw. warunkach początkowych wielkiego wybuchu. (Jak widać Biblia miała rację stwierdzając, że na początku było słowo, w końcu to zawsze jakaś forma informacji.) Czy te warunki mogły być inne? Być może. Znacznie bardziej trapiące jest pytanie, czy jakiekolwiek warunki, jakakolwiek informacja i jakikolwiek byt, musiały zaistnieć. I dlaczego tak się stało?

„Zło” fizyczne

Cała dalsza historia wszechświata to nieprzerwany koncert drugiej zasady termodynamiki. Wielki wybuch dał początek trudnej do wyobrażenia koncentracji energii i informacji, która wskutek upływu czasu uległa i nadal ulega przemianom. Jak powszechnie wiadomo wzrost entropii trwa aż do momentu uzyskania stanu termodynamicznej równowagi. Humorystycznym przykładem użytym przez profesora dla zobrazowania owego faktu, było ciało człowieka, które również dąży do zrównania temperaturą z resztą otoczenia, co naturalnie następuje w momencie śmierci. Wszystko posiada swoją fizyczną datę ważności.

entropy2

Heller nazwał działanie entropii złem fizycznym. Intrygująca interpretacja, zawierająca potrzebę skorelowania typowo ludzkiego pojęcia z bezosobową przyrodą. Możemy traktować zamysł z przymrużeniem oka, ale z naszej perspektywy trudno odmówić mu racji. Druga zasada termodynamiki niezmiennie prowadzi do spadku energii, zniszczenia i śmierci. Każde spowodowane przezeń zjawisko, poczynając od rozpadu materii, poprzez starzenie i umieranie wszystkich istot, aż po kres cieplnej egzystencji całego wszechświata – w kategoriach ludzkiego pojmowania, będą kojarzone negatywnie, jako przejaw destrukcyjnego działania natury. 

Kontrastem dla tego „zła” są wszechobecne formy samoorganizacji. Nawet w ulegającym stałej degeneracji wszechświecie, występują lokalne zmiany entropii, czego zresztą jesteśmy żywym dowodem. Filozof jedynie lekko zarysował ten wątek, przypominając, że nic nie stoi na przeszkodzie powstawania złożonych struktur na mocy układów dynamicznych. Wystarczy aby nieporządek jednego układu został zmniejszony kosztem innego. Choć Heller nie powiedział tego wprost, na podstawie jego słów można konstatować, iż skoro postęp entropii oznacza fizyczne „zło”, to fizyczne „dobro” pozostaje równoznaczne z kreacją.

Zło moralne

Dopóki wszechświat pozostawał pozbawiony istot rozumnych, dopóty zło w klasycznym tego słowa rozumieniu – zło moralne – w ogóle nie miało racji bytu. To chyba jasne dla każdego z nas. Skoro nie istniał nikt zdolny dokonywać wyborów, nie istniały również złe uczynki. Wraz z obudzeniem się we wszechświecie świadomości (bez względu na to, czy ludzie stworzyli jedyną inteligentną cywilizację), nastąpił cały wysyp nowych problemów. Przede wszystkim: dlaczego zło w ogóle istnieje? Należy od razu podkreślić, że na tego typu dylematy, fizyka z całą pewnością nie udziela odpowiedzi.

Profesor wchodząc w teodyceę, sięgnął do Gottfrieda Leibniza mówiącego, że w istocie przyszło nam żyć we wszechświecie najlepszym z możliwych. Nie jest idealny, bo na tym poziomie złożoności, przy konkurencji wielu wzajemnie wykluczających się dóbr, o ideale nie ma mowy. Drugim argumentem, trochę bardziej oklepanym, jest cena naszej wolności. Czy ktokolwiek chciałby świata nie oferującego wachlarza możliwości bądź co gorsza, tworzącego iluzję wyboru? Rzeczywistość dająca prawdziwą swobodę musi uwzględniać różne odcienie szarości. 

Powyższe usprawiedliwienia nie mogą nas jednak satysfakcjonować w zupełności. Sprawdzają się gdy w grę wchodzi konflikt interesów i konieczność wyboru tzw. mniejszego zła. Prawdziwych kłopotów nastręcza próba wytłumaczenia zła w najczystszej postaci. Ludobójstwa dokonanego w imię abstrakcyjnej idei, brutalnego morderstwa dokonanego przez jakiegoś degenerata, bezcelowego znęcania nad dziećmi czy zwierzętami i tak dalej. Co z tytułowym Gułagiem, do którego Michał Heller miał nieszczęście osobiście trafić jako dziecko? Tu odpowiedź  profesora mnie zaskoczyła: tego nie da się usprawiedliwić! Wyjaśnienie zła nie istnieje, bowiem zło pozostaje irracjonalne. Wszystkie czyny, które możemy określić jako jednoznacznie złe, nie mają racjonalnych podstaw. Działania człowieka zmierzające wyłącznie ku destrukcji są po prostu pozbawione sensu. Czy zatem dobro równa się racjonalizmowi? W tym miejscu mam niestety żal do księdza profesora, ponieważ tego tematu nie wyczerpał nawet cząstkowo.

Pytania jakie padły po wystąpieniu nie należały do szczególnie interesujących, więc daruję sobie ich wspominanie. Może poza jednym, na które klarowna odpowiedź profesora wywołała zasłużone brawa.

– Co powiedziałby ksiądz profesor osobom, które starają się oddzielić naukę od religii?
– Niech oddzielają.

Jakoś nie mogę oprzeć się wrażeniu, że pytający spodziewał się zupełnie odmiennej reakcji teologa. =)

Na zakończenie jeszcze jedna filozoficzna zagwozdka płynąca z powyższych rozważań. Skoro tworzenie możemy utożsamiać z dobrem, a zniszczenie i degenerację ze złem, to czy przyczyną powstania wszechrzeczy nie jest… dobro? Zostawiam do przemyślenia i przedyskutowania. Koniecznie w tej kolejności.

Total
0
Shares
Zobacz też