7 dowodów na to, że nauka bywa niebezpieczna

Z uprawianiem nauki jest trochę jak ze sportem: zazwyczaj warto go uprawiać i przynosi profity, ale kiedy zaangażujemy się zbyt mocno, potrafi poważnie zagrozić zdrowiu i życiu. Przed wami lista uczonych i wynalazców, którzy dążąc do urzeczywistnienia swoich pomysłów zapomnieli o zasadach bezpieczeństwa.

rozier

Rozier i upadek ze szczytu

Odkrycia związane z podbijaniem przestworzy zawsze charakteryzowały się wysoką śmiertelnością. Legenda głosi, że już w XVI wieku chiński wynalazca Wan Hu próbował sięgnąć nieba montując do fotela kilkadziesiąt rakiet wypełnionych prochem. Skutki były opłakane a na udany lot przyszło światu czekać do drugiej połowy XVIII wieku i ery balonów. Znani wszystkim bracia Joseph i Jacques Montgolfier, byli jednymi z wielu marzycieli tego okresu i musieli stawić czoła zaciętej rywalizacji. Głównym z ich konkurentów był aptekarz Ludwika XVI François Pilâtre de Rozier, z zazdrością śledzący pierwsze sukcesy Montgolfier. Gdy bracia w 1783 roku oderwali od ziemi balon ze zwierzętami, a następnie ludźmi na pokładzie, Rozier zadecydował o pierwszym w pełni swobodnym locie, bez uwięzi i zabezpieczeń. 

Francuz odniósł sukces i odbył kilka długich, bezpiecznych lotów. Jego ambicja nie została jednak zaspokojona i zaraz później obmyślił plan pierwszego lotu nad kanałem La Manche. Aby to osiągnąć, Rozier obmyślił prototyp balonu wykorzystującego nie tylko rozgrzane powietrze ale również wodór. Zasadniczo projekt wypalił, niestety zrządzeniem losu, po kilkudziesięciu minutach lotu na powierzchni balonu pojawiła się wyrwa, a dwuosobowa załoga poległa upadając z wysokości pół kilometra.

slotin

Slotin i gmeranie przy rdzeniu nuklearnym

Mówiąc o Projekcie Manhattan jednym tchem wymieniamy nazwiska jego wybitnych uczestników: Oppenheimera, Fermiego, Neumanna, Alvareza, Feynmana itd. Nikt natomiast nie wspomina o ofiarach programu budowy pierwszej bomby atomowej, a tych wcale nie brakowało. Wskutek nieostrożnych zabaw z radioaktywnymi substancjami śmierć ponieśli m.in. Haroutune Daghlian, Cecil Kelley oraz Louis Slotin.

Ten ostatni brał bezpośredni udział w konstruowaniu plutonowego rdzenia do kolejnej po Fat Manie broni nuklearnej. Jeżeli śmialiście się kiedyś z wizji prób rozbicia atomu za pomocą przysłowiowego młotka i śrubokrętu, to wiedzcie, że właśnie tak proste narzędzia doprowadziły do niekontrolowanej reakcji i w efekcie tragedii. We wtorek 21 maja 1946 w laboratorium Omega, ekipa ośmiu fizyków dłubała bezpośrednio przy przy kulistym rdzeniu, co w ichniejszym slangu jest wymownie nazywane “łaskotaniem smoczego ogona”. Gdy Louis Slotin nieostrożnie próbował podważyć półkulistą osłonę za pomocą śrubokręta – doszło zatrzaśnięcia i krótkiego błysku promieniowania jonizującego. Cały incydent trwał ułamek sekundy, ale jak twierdzili świadkowie, przez pomieszczenie przetoczyła się zielona poświata i wyczuwalna fala ciepła. Pechowiec od razu wiedział, że jest już trupem. Stojąc najbliżej otrzymał dawkę o mocy ponad tysiąca radów, podczas gdy już sto radów wywołuje wyraźne symptomy choroby popromiennej. Warto zaznaczyć, że dzięki natychmiastowej reakcji i naprawieniu błędu Slotina, nie zginął nikt więcej.

bodanow

Bogdanow i poszukiwania nieśmiertelności

Urodzony w podlaskiej wsi Aleksander Malinowski a.k.a. Aleksandr Bogdanow, był zdecydowanie barwną i wartą zapamiętania postacią. W swoim życiu parał się medycyną, chemią, filozofią, polityką (znał osobiście Lenina) i wreszcie futurologią. Prześladowany i wielokrotnie internowany, w końcu wstąpił do partii; ale niedługo później raz na zawsze zerwał z polityką, poświęcając swój czas na rozmyślaniu o przyszłości nauki.

W Moskwie założył i prowadził Państwowy Instytut Naukowy Przetaczania Krwi – pierwszą placówkę o takim profilu na świecie. Prawdziwą obsesją Boganowa było gruntowne zbadanie procesu starzenia oraz odnalezienie sposobu na jego zatrzymanie. W tym celu lekarz przeprowadził serię lekkomyślnych eksperymentów… na sobie samym. Po którejś z kolei transfuzji, przetoczona krew okazała się zakażona. Bogdanow zmarł na gruźlicę w 1928 roku.

midgley

Midgley i śmierć w szpitalnym łóżku

Działającego w pierwszej połowie ubiegłego stulecia chemika, znamy przede wszystkim jako odkrywcę stosowanych chłodziarkach oraz aerozolach freonów. Thomasa Midgleya uśmiercił jednak dopiero ostatni z kilkudziesięciu wynalazków jego autorstwa. 

W wieku 50 lat, uczony znajdował się u szczytu sławy: zajmował wysokie stanowisko w General Motors, otrzymał zaproszenie do Akademii Nauk Stanów Zjednoczonych oraz propozycję objęcia prezesury Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego. Na drodze stanął mu, śmiertelnie groźny w owym czasie, wirus polio. Choroba sparaliżowała Midgleya, przykuwając go na stałe do łóżka. Amerykanin próbując uczynić swój żywot znośnym, zaprojektował złożony system linek i łańcuchów mających zwiększyć jego samodzielność. Pewnego jesiennego ranka roku 1944, odnaleziono go martwego – zaplątanego w wici swego wynalazku.

parsons

Parsons, czyli dlaczego nie należy znosić materiałów wybuchowych do domu

Kalifornijskie Jet Propulsion Laboratory to jedna z perełek NASA. To właśnie w tym ośrodku narodziła się większość sławnych bezzałogowych misji kosmicznych: Ranger, Galileo, Mars Pathfinder czy Mars Exploration Rover. Jednym z ojców laboratorium był John Whiteside Parsons, utalentowany na tyle, że sam Werner von Braun miał go nazywać “prawdziwym ojcem amerykańskiej inżynierii rakietowej”. (Przez szacunek dla zmarłego, daruję sobie część życiorysu wypełnioną okultystycznymi orgiami oraz oskarżeniami o pracę dla obcego wywiadu.)

Bombowa śmierć Parsona do dziś pozostaje przedmiotem domysłów, a nawet teorii spiskowych. Wiadomo, że do eksplozji doszło na parterze jego rezydencji, prawdopodobnie wskutek wypadku – domowe zapasy inżyniera rakietowego okazały się być pełne łatwopalnych substancji. Ratownicy odnaleźli nieszczęśnika żywego, choć oszołomionego i poważnie okaleczonego (wybuch oszpecił mu twarz oraz niemal urwał rękę i nogę). W szpitalu przeżył jeszcze ponad pół godziny. 

wroblewski

Wróblewski i skutki pracy po nocach

Chcąc umieścić w zestawieniu jakieś polskie nazwisko, a jednocześnie nie używać wyświechtanego przykładu Marii Skłodowskiej, pozostaje mi przywołać Zygmunta Wróblewskiego. Tego pana wraz z Karolem Olszewskim, powinniście kojarzyć jako światowych pionierów skraplania gazów. Najbardziej znanym osiągnięciem krakowskich profesorów było bez wątpienia skroplenie tlenu, przeprowadzone w 1883 roku.

Śmierć Wróblewskiego pozostaje koronnym argumentem przeciwko gorliwości w pracy. Świeżo obrany dziekan Wydziału Filozoficznego nie założył rodziny, spędzając na uniwersytecie niemal całe dnie i noce. Pewnego marcowego wieczoru w 1888 roku, gdy uczony, jak to miał w zwyczaju, ślęczał w swoim gabinecie nad książkami, doszło do tragicznego wypadku. Najpewniej wskutek niewyspania i zmęczenia, trącił lampę naftową, która błyskawicznie podpaliła biurko i odzienie samego profesora. Choć pożar udało się ugasić, poparzenia ciała były na tyle poważne, że Zygmunt Wróblewski zmarł po niecałym tygodniu.

scheele

Scheel i lekceważenie zasad BHP

Zapewne już w gimnazjum zapoznając się z wywieszoną w sali chemicznej instrukcją BHP zauważyliście, że badanych chemikaliów lepiej nie wdychać pełną piersią ani tym bardziej brać do ust. Ta, jakby się zdawało podstawowa zasada bezpieczeństwa nie przedstawiała większej wartości w oczach XVIII-wiecznego aptekarza i chemika, Carla Scheela.

Odkrywca tlenu, wolframu, chloru oraz wielu innych pierwiastków i związków chemicznych, nie należał do amatorów, toteż za jego lekkomyślnością nie stał brak doświadczenia, a raczej brawura i zbytnia pewność siebie. Przed przeprowadzeniem publicznych eksperymentów ostrzegał: Przeprowadzę teraz doświadczenie z trującym gazem i gdybym podczas doświadczenia się przewrócił, to proszę mnie wówczas wynieść na świeże powietrze. Samemu zmarł niemal na pewno wskutek permanentnego kontaktu z toksynami. Nie jest to dziwne jeśli wierzyć podaniom, wedle których Scheele miał nierozsądny zwyczaj wąchania oraz smakowania otrzymywanych chemikaliów. Zatrucie metalami ciężkimi doprowadziło zdolnego chemika do śmierci w wieku zaledwie 43 lat.

Total
0
Shares
Zobacz też