7 powodów, dla których świat pokochał Carla Sagana

Największy poeta wśród astronomów. Najwybitniejszy popularyzator nauki. Osoba posiadająca walory konieczne dla zaistnienia zarówno w sferze akademickiej jak i brylowania w telewizyjnym studio. Wzór i mentor dla milionów osób. Mój osobisty Jezus. Gdyby nie odszedł z tego świata przedwcześnie, świętowałby właśnie swoje osiemdziesiąte urodziny. Za co pokochaliśmy Carla Sagana?

1. Za niesamowitą charyzmę

Wielki popularyzator nauki - Carl Sagan

Mógłbym napisać długi, pełen moralizatorstwa esej na temat dobierania sobie wzorców przez obecne pokolenie. Głupkowaci celebryci, podążający za popularnością showmani, kontrowersyjne pajace. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z postępującego deficytu postaci mających predyspozycje do zostania autorytetem. Człowiek warty wysłuchania najczęściej ginie w medialnym szumie, a głupcy posiadają zadziwiający talent do zwracania na siebie uwagi.

Carl Sagan był tą osobą, która pokazała, że nauka i środki masowego przekazu wcale nie muszą stać w opozycji do siebie. Posiadał to “coś”, co nie pozwalało przejść obok jego słów obojętnie. Nie powielał archetypu kujona w kraciastej koszuli z okularami na nosie, ale jednocześnie nie musiał robić z siebie idioty przed kamerą aby zbudować swoją popularność. Specyficzny styl mówienia, barwa głosu, bijąca od niego zaraźliwa miłość do nauki. Te przymioty wraz z talentem do opisywania fizycznych zawiłości w sposób jakiego nie powstydziłby się poeta, zagwarantowały astronomowi sławę i wielki szacunek amerykańskiego społeczeństwa lat 80. i 90. Byli inni, jak choćby Stephen Hawking czy noblista Richard Feynman, ale to właśnie Sagan zasłużył na miano największego naukowego budziciela poprzedniego wieku.

2. Za to, że był naukowym wizjonerem

Płytka Golden Record z wiadomością dla obcych
Zainstalowana na sondzie Voyager 1 płytka Golden Record – autorstwa Sagana.

Podobno Michał Heller został zapytany kiedyś, czy fizyka może być nauką humanistyczną. Odpowiedział, że i owszem, ale tylko pod warunkiem, że uprawiający ją uczony to nie rzemieślnik lecz wirtuoz. Nie znam chyba osoby, typu naukowca-humanisty, którego słowa te opisywałyby lepiej niż Carla Sagana. Popularyzator być może nie należał do kasty nadludzkich geniuszy, samodzielnie łamiących kod wszechświata przy użyciu kartki i ołówka, ale niezwykła kreatywność, pasja, aktywność i wiara w możliwości nauki, absolutnie wybijały go ponad akademicką szarzyznę. Choć więc piastował profesurę na Harvardzie i Uniwersytecie Cornella, chociaż przyłożył rękę do sukcesów misji Mariner, Viking, Voyager czy Galileo; sławę i szacunek zyskał raczej dzięki pozostałym elementom swojej działalności.

Pomijając kwestię popularyzacji, Sagan pozostawił po sobie ogrom tekstów poświęconych filozofii nauki. Rozważał w nich istotę działań uczonych, przyszłość cywilizacji i potrzebę eksploracji nowych światów. Jak mawiał: “Naszym obowiązkiem jest przetrwać i rozkwitać. Jesteśmy to winni nie tylko sobie, ale również kosmosowi staremu i bezkresnemu, z którego wyrośliśmy”. Środowiska naukowe zawdzięczają astronomowi przekonanie społeczeństwa, i co ważniejsze również rządu, do wielu nowatorskich inwestycji na czele z programem SETI. Tematy pozostające wcześniej swego rodzaju tabu, uważane często za niepoważne i niegodne zainteresowania szanowanych uczonych – jak poszukiwanie inteligencji pozaziemskiej, geneza planet Układu Słonecznego czy egzobiologia – dzięki Saganowi mogły wreszcie wyjść z cienia. 

3. Za łagodzenie obyczajów

Słynny cytat Sagana: Pale Blue Dot

Astronom pozostawał zadeklarowanym ateistą i nigdy tego nie ukrywał. Mało kto wie, że słynny monolog Pale Blue Dot najczęściej jest przytaczany od środka. Cytując mniej znany fragment:

Wyobraź sobie, że wpatrujesz się tę kropkę przez dowolną ilość czasu. A potem spróbuj sobie wmówić, że Bóg stworzył cały wszechświat, dla jednego z 10 milionów gatunków żywych istot, które zamieszkują tę drobinkę pyłu. Następnie posuń się o krok dalej. Wyobraź sobie, że wszystko zostało stworzone tylko dla jednej z ras tego gatunku, albo płci, albo grupy etnicznej lub religijnej. Jeśli nie uderza Cię to swoim nieprawdopodobieństwem, wybierz inną kropkę. Wyobraź sobie, że zamieszkuje ją inna forma inteligentnych istot. One również wielbią ideę Boga, który stworzył wszystko wyłącznie dla ich korzyści. Jak poważnie potraktowałbyś ich twierdzenia?

Jednak mimo to, uczony cieszył się respektem wierzących i Kościołów. Wszystko przez rozsądną i ugodową postawę Sagana, który wielokrotnie nawoływał do współpracy i wzajemnego szacunku. Uważał on, że po zasypaniu światopoglądowej przepaści udałoby się rozwiązać wiele cywilizacyjnych problemów, jak choćby kontrolę demografii czy rozbrojenie arsenałów jądrowych. Prezentował, moim zdaniem najzdrowszy i najbardziej praktyczny stosunek do religii, na jaki może sobie pozwolić ateista. Doskonale rozumiał, że w najbliższej przyszłości nie ma co liczyć na wyraźny spadek znaczenia wiary w taki czy inny rodzaj siły wyższej, więc zamiast walczyć z hydrą (pozdrawiamy prof. Dawkinsa) liczył na kooperację. Jak twierdził: “Nauka i religia różnią się w poglądach na to jak powstała Ziemia, ale zgadzamy się, że jej ochrona zasługuje na naszą uwagę i pełną miłości troskę”.

4. Za pisanie dużo, mądrze i ciekawie

Kontakt to książka autorstwa Carla Sagana

Nigdy nie było i być może nie będzie osoby, która w sposób piękniejszy opiewałaby majestat kosmosu. Tym bardziej cieszy, że Sagan pozostawił po sobie sporą liczbę książek i artykułów – nie tylko naukowych, ale też popularyzatorskich czy filozoficznych. Dlaczego to takie ważne? Dzisiaj nikogo nie dziwi, że profesor renomowanej amerykańskiej uczelni pisze książkę dla ludu. W każdym miesiącu ukazuje się przynajmniej kilka prac popularnonaukowych z zakresu nauk przyrodniczych (na nasze szczęście, coraz więcej jest tłumaczonych na język polski). Jednak w latach 70. fascynaci fizyki i astronomii nie mieli tak kolorowego życia. Bum na tego typu pozycje zawdzięczamy w zasadzie dwóm bestsellerom: Krótkiej Historii Czasu Stephena Hawkinga i Kosmosowi autorstwa naszego bohatera. Sagan wyznawał zasadę, o której wielu profesorów zapomina: znaczna część środków na naukę pochodzi od społeczeństwa, więc opinia publiczna powinna rozumieć, na co ich pieniądze są wydawane. 

Nie wypada w tym miejscu przemilczeć niezwykle udanego debiutu Sagana w świecie beletrystyki. Jego Kontakt z roku 1985 należy do absolutnej czołówki literatury science-fiction. Piszę to z pełną satysfakcją, jako fan zarówno powieści jak i jej ekranizacji w reżyserii Roberta Zemeckisa. Mimo, iż nie przepadam za fantastyką naukową, historia dr Eleonory Arroway urzekła mnie swoim realizmem i świetnym wkomponowaniem w fabułę realnych dylematów jakie prawdopodobnie wypłynęłyby w razie nagłego kontaktu Ziemian z obcą cywilizacją.

5. Za Cosmos

Katapultą Sagana do sławy był bez wątpienia emitowany od 1980 roku serial dokumentalny Cosmos. Podczas gdy polska młodzież szalała na punkcie telewizyjnej Sondy, Carl w swojej charakterystycznej marynarce zabierał Amerykanów na wycieczki po wszechświecie. I to wycieczki nie byle jakie! Choć program nie robi dzisiaj wielkiego wrażenia, w chwili premiery zachwycał warstwą audiowizualną. Nieprzypadkowo Cosmos zgarnął wiele nagród i przez lata zgromadził widownię rzędu… pół miliarda ludzi na całym świecie! Czyni go to jednym z najpopularniejszych dokumentów w dziejach i o ile się nie mylę, zdecydowanie najczęściej oglądanym, spośród programów traktujących o wszechświecie. Sagan szybko stanął w jednym rzędzie z największymi gwiazdami amerykańskiego showbiznesu. Jak wspominają jego najbliżsi, w pierwszych miesiącach po premierze Carl miał ogromne problemy z powrotem do zwyczajnej, spokojnej pracy akademickiej.

Chyba nie muszę przypominać, że duchową kontynuacją tego dzieła jest serial Cosmos: A Spacetime Odyssey – stworzony przy współudziale  wdowy po Saganie, Ann Druyan, oraz Neila deGrasse’a Tysona.

6. Za to, że był wielkim nauczycielem

Skoro o wilku mowa. Obecny dyrektor Hayden Planetarium w Nowym Jorku, jest żywym dowodem jak wielki wpływ na życie młodego człowieka może mieć autorytet pokroju Carla Sagana. Gdy w 1975 roku nastoletni Neil aplikował na Uniwersytet Cornella, nie mógł się spodziewać, że osobiście odpisze mu – już wtedy znany poza uczelnianymi murami – Carl Sagan. Po latach astrofizyk opublikował treść listu:

Drogi Neil

Dziękuję za Twój list i jedno z najciekawszych CV. Jestem bardzo zadowolony, że aplikujesz do kariery astronoma i zamierzasz zrobić licencjat z fizyki. W ten sposób nabędziesz narzędzia niezbędne do podjęcia wielu kolejnych naukowych przedsięwzięć. Przypuszczam, sądząc po liście, że Twoje zainteresowanie astronomią jest wystarczająco głębokie, a matematyczna i fizyczna wiedza wystarczająco silne, że mógłbyś zaangażować się w prawdziwe badania podczas studiów. Jeśli taka możliwość Cię interesuje. (…) 

Byłbym zachwycony osobistym spotkaniem, jeśli odwiedzisz Ithacę. Proszę, spróbuj i zawiadom mnie z wyprzedzeniem o dacie, bo mój harmonogram jest obecnie dość napięty.

Życzę wszystkiego najlepszego,

Carl Sagan

Nie muszę mówić, że każdy 17-latek po takim liście skakałby pod sufit ze szczęścia. Jak wspomina Tyson, do spotkania z mentorem rzeczywiście doszło; Carl nie tylko z nim porozmawiał, ale również oprowadził go po placówce a nawet zaproponował nocleg w swoim domu. Perspektywicznemu, ale zupełnie obcemu chłopakowi. Nie ma się co dziwić, że w pilotażowym odcinku nowego Cosmosu, naukowiec ze wzruszeniem wspominał swego nauczyciela.

7. Za wierność swoim ideałom

“Chciałbym wierzyć, że po śmierci powrócę do życia, i że jakaś myśląca, czująca, pamiętająca część mnie będzie trwać. Ale chociaż bardzo pragnę znaleźć w sobie tę wiarę, chociaż pradawne ogólnoludzkie tradycje mówią, iż istnieje życie pozagrobowe, nie wiadomo mi o żadnym fakcie, który wskazywałby, że wierzenia te nie są pobożnym życzeniem”. Tak Carl Sagan pisał w swojej ostatniej książce Miliardy, miliardy. Wiedział już wtedy, że choć chemioterapie kupiły mu trochę czasu, jego życie nieubłaganie zbliża się do kresu. 

Czytając bardzo osobisty rozdział W dolinie cienia, byłem pod ogromnym wrażeniem konsekwencji autora. U Carla w 1994 roku wykryto mielodysplazję, dość rzadką chorobę, technicznie rzecz biorąc podobną do białaczki. Nie przerwało to zawrotnego tempa jego pracy. Przeszedł przeszczep, stracił włosy, ale gdy tylko odzyskał siły wrócił do pisania i udziału w konferencjach. Będąc niemalże na łożu śmierci (posłowie do książki napisała już Ann Druyan…), uczony nie wyrażał absolutnie żadnego żalu, żadnej złości ani rozpaczy. Mało tego, nawet opis swojej choroby wykorzystał w sposób praktyczny, snując rozważania na temat wpływu testów na zwierzętach na rozwój medycyny. Jedyne nad czym Sagan ubolewał, to odpowiedzi na wielkie zagadki wszechświata, których on już nie zdąży poznać.

Nie nawrócił się, zachował absolutny racjonalizm do ostatniego tchnienia. Jednocześnie, jak zawsze życzliwy, dziękował wszystkim osobom, które składały za niego modlitwy. 20 grudnia 1996 roku zmarł w szpitalu w Seattle.

Total
0
Shares
Zobacz też