Tłukąc w klawiaturę ładnych parę lat, człowiek ma prawo przysiąść i zastanowić się, do czego to wszystko zmierza. Na początek podjąłem próbę wyodrębnienia i scharakteryzowania pewnych kategorii swojej krwawicy. Wygląda to mniej więcej tak:
- Wpisy nudne, zwane też popularnonaukowymi. Najbardziej wartościowe i wyczekiwane z utęsknieniem przez czytelników. Tak przynajmniej byłoby w świecie idealnym; w rzeczywistości czyta je 5% odwiedzających, a najwyżej 5% z tych 5% pozostawi po sobie ślad w formie komentarza. Lajków jest więcej, bo przecież każdy chce pokazać na swoim fejsbóczku, że czyta o elektronach, fotonach i kwarkach. Czasem mnie korci aby w samym środku wstawić kilka niecenzuralnych zdań i sprawdzić, ile osób to zauważy.
- Wpisy wykopowe, czyli top 5 czegoś tam. Czytelnicy najbardziej zainteresowani tematem i tak mają je w dupie, ponieważ z zasady nie zawierają żadnych informacji spoza podstawowej literatury. Jednak pozostałe 99% społeczeństwa ma szansę na szybkie i łatwe poznanie paru ciekawostek, w związku z czym artykuły te pełnią funkcję motoru napędowego, bez którego blog padłby na pysk.
- Wpisy teistyczno-ateistyczne, typu “kij w mrowisko”. Kontrowersja zawsze generuje najwięcej komentarzy i pozwala zauważyć, że jednak ktoś tu czasem wchodzi. Gdybym miał więcej rozumu i mniej instynktu samozachowawczego, poszedłbym drogą najpopularniejszych blogerów i prowokował flejm co najmniej raz w tygodniu. Naprawdę nie wiem skąd biorą się moje przeklęte skrupuły.
- Recenzje, czyli opinie na temat tego i owego. Może miałyby wzięcie gdyby ktoś w tym kraju umiał czytać. Chyba zacznę recenzować programy telewizyjne…
- Przemyślenia, czyli rozważania o kwestiach okołonaukowych. Z definicji blog powinien być na takich artykułach oparty, ale jakoś się nie złożyło. Doszło nawet do tego, że gdy już pojawi się kilka zdań wyrażających moją opinię na jakiś temat, to przypałęta się baranek reagujący oburzeniem: co to za subiektywno-emocjonalna sraczka! Generalnie, czytelnicy mają większe prawa i swobodę na blogu niż ja. Gdzie popełniłem błąd?
- Grafiki i video, czyli plany podboju YouTube i nie tylko. Płacz i zgrzytanie zębów.
Chciałem być ambitny, mądrzejszy, ponadprzeciętny. Marzyłem o szerzeniu zacnych idei, stymulowaniu racjonalizmu, wskazywaniu właściwej ścieżki. I guzik z tego mam. A mogłem pisać o jakiś niezajmujących umysłu bezdetach. Kariera wielkiego blogera stałaby przede mną otworem: pieniądze, kobiety, pieniądze, sława, pieniądze… I pieniądze. Tyle mnie ominęło.
Skoro pytasz: tekst należy traktować pół żartem, pół serio. Z naciskiem na to pierwsze.
Komentarze