7 faktów, które boimy się zaakceptować cz.1

Rządzą nami idee. Wpojone za młodu, najróżniejsze przekonania, które każą nam spoglądać na rzeczywistość w określony sposób. Nie da się tego uniknąć.

Kiedy słyszymy jakąś tezę, automatycznie zestawiamy ją z naszymi pragnieniami i poglądami. Nawet jeżeli nasze umysły dostrzegają w nich sens i nie potrafią postawić przeciw nim logicznych argumentów, i tak słyszymy jakiś wewnętrzny głos podpowiadający, że coś takiego nie powinno mieć miejsca. W każdym razie, nie chcielibyśmy aby negatywny dla nas scenariusz, okazał się prawdą.

Jesteśmy za głupi aby zrozumieć rzeczywistość

Podobno szympans Ayumu bez trudu radzi sobie z dodawaniem i porządkowaniem liczb do 19. Inne zwierzęta, jak mewy, gołębie czy psy, uzyskują wyniki niewiele gorsze. Nikt jednak nie ma wątpliwości, że nawet najinteligentniejsza małpa pewnych granic nie przekroczy. Choćbyśmy nie wiem jak się starali, Ayumu nie zrozumie algebry ani nie stworzy pięknego poematu. Pojawia się pytanie: czy wiemy gdzie leży kres naszych możliwości? I co za tym idzie: skąd pewność, że ludzki umysł poradzi sobie z każdym zadaniem? Tak jak pies nigdy nie zrozumie podstaw fizyki, tak samo człowiek może nigdy nie zgłębić wszystkich tajemnic opisujących wszechświat. Na naszej drodze stoją też inne przeszkody – poglądowe, psychologiczne i ekonomiczne – ale sforsowanie ograniczenia intelektualnego okaże się prawdziwym wyzwaniem. Każdego naukowca musi przygnębiać myśl, że gdzieś na naukowym horyzoncie istnieje elegancka i spójna teoria wszystkiego, ale samo jej zauważenie może wymagać skomplikowanych procesów myślowych, na które nasze mózgi po prostu nie stać.

Większość ludzi to idioci

W wielu krajach świata analfabetyzm wciąż sięga niemal połowy populacji. Trudno jednak martwić się o wykształcenie kiedy w oczy zagląda głód, zaraza czy wojna. Uwłaczające jest to, że my – obywatele państw rozwiniętych lub rozwijających się – jesteśmy idiotami z własnej woli. Ilu znacie ludzi z naprawdę szerokimi horyzontami, takich, z którymi możecie na poziomie podyskutować na co najmniej kilka tematów? A może chociaż artystów we własnej dziedzinie, mających osiągnięcia i dokształcających się aby być jeszcze lepszymi? Niestety tendencja jest odwrotna, a przeciętny człowiek przedkłada nawet najbardziej prymitywną rozrywkę nad rozwój. Włączamy żarówkę, nawet nie próbując się zastanowić, na jakiej zasadzie ona właściwie działa. Po ukończeniu szkoły średniej 3/4 z nas nie stworzy niczego kreatywnego, nie zacznie poszukiwań ambitnych zainteresowań, ani nie nauczy się z własnej woli niczego nowego. A umysł niewykorzystywany po prostu słabnie. Oczywiście, bycie idiotą należy tu rozumieć całkiem subiektywnie. Sami sobie musimy odpowiedzieć, czy wykorzystujemy nasze możliwości w pełni, czy jednak się lenimy idąc na łatwiznę.

Wszechświat nie jest przyjaznym miejscem

Kiedyś ludzie uważali, że wszechświat został im dany od istoty wyższej. Niewyobrażalnie rozległa przestrzeń – zimna i wypełniona miliardami śmiercionośnych obiektów – nie wygląda jednak na szczególnie udany dar od niebios. Gwiazdy, czarne dziury, pulsary, kwazary i inne źródła wysokich energii oraz zabójczych dawek promieniowania, mogłyby bez trudu zdmuchnąć całe otaczające nas życie. Nie zdajemy sobie sprawy ile mamy szczęścia i jak krucha jest nasza egzystencja. Jeśli już odnajdziemy w kosmicznej próżni jakiś układ planetarny, to musimy być przygotowani na to, że na 99% żadna z jego planet nie będzie zdatna do podtrzymania nawet najprymitywniejszych organizmów. Spójrzmy na nasz, zdawałoby się wyjątkowy, Układ Słoneczny. Na poszczególnych ciałach niebieskich panują temperatury bliskie zeru absolutnemu albo dobijające 500°C; występują toksyczne atmosfery, niezwykle potężne burze, silne zjawiska wulkaniczne, brakuje wody i innych surowców niezbędnych do przetrwania. Czym dalej oddalamy się od Ziemi, tym bardziej niegościnne obszary odkrywamy. Wszechświat w całej swojej okazałości trzeba uważać więc nie za prezent, a za środowisko wręcz wrogie dla życia. Zwłaszcza życia inteligentnego.

Ziemia musi się skończyć

Stephen Hawking w 2001 roku udzielił wywiadu, w którym dobitnie stwierdził, że jeśli ludzkość w ciągu najbliższych wieków nie rozpocznie kolonizacji kosmosu, będzie skazana na zagładę. Obecnie, nasze myślenie jest zdominowane przez perspektywę dnia jutrzejszego: Zwiedzamy kosmos, a nie potrafimy się zająć nawet własną planetą! Rzecz w tym, że może nam zabraknąć czasu. Bez względu na to kiedy uporządkujemy obecny dom, jako cywilizacja musimy być zawsze gotowi do przeprowadzki. Podobnie ma się sprawa z ochroną Ziemi, którą to ciągle lekceważymy, kompletnie nie rozumiejąc powagi sytuacji. Prawdopodobieństwo, że uderzy w nas dorodna planetoida może i jest niewielkie, ale na pewno nie zerowe. A nawet jeśli jakimś cudem żadem kosmiczny pocisk w nas nie trafi, to prędzej czy później zagrozi nam coś innego: wybuch superwulkanu, kolejna epoka lodowcowa, zwiększająca aktywność Słońca. Koniec Ziemi jest pewny jak nadejście nocy.

Wszechświat musi się skończyć

Dyskomfort budzi również świadomość, że cały nasz wszechświat posiada określoną datę zdatności użycia. Nie ma znaczenia czy prawa fizyki zadecydują kiedyś o odwróceniu ekspansji i spowodują wielki kolaps, czy też rozszerzanie nie będzie miało końca i nastanie absolutny chłód. Na końcu każdego scenariusza znajduje się nekrolog życia pod każdą postacią. Pociesza jedynie skala czasowa sięgająca od miliardów do bilionów lat, i duże prawdopodobieństwo, że gdy wybije ostatnia godzina, gatunek ludzki nie będzie istniał. Pozostaje się zastanowić, jaki sens w obliczu tej niewesołej perspektywy, ma cała nasza egzystencja.

Dawne cywilizacje były prymitywne

Nie mam pojęcia skąd się bierze przekonanie o nadludzkiej mądrości naszych przodków. Rozumiem, że darzymy zaufaniem rady doświadczonych życiowo rodziców i dziadków; ale dlaczego rozciągamy tę wiarę na mędrców minionych wieków? Mało tego – często, im starsze jest jakieś znalezisko, tym poważniej je traktujemy! Ten sam człowiek jest w stanie śmiać się z telewizyjnego wróżbity Macieja i jednocześnie dawać wiarę centuriom Nostradamusa. W sieci spotkamy strony dowodzące różnorakich teorii kosmologicznych na podstawie pochodzącego sprzed 4 tysięcy lat sumeryjskiego tekstu Enuma Elisz. Nie wspomnę już o gamoniach obstawiających koniec świata na gruncie wskazań jakiegoś indiańskiego kalendarza. Z całym szacunkiem dla dorobku Majów i Azteków, wolę zaufać teoriom popartym użyciem nowoczesnej aparatury (lub jakiejkolwiek aparatury…) i aktualną wiedzą, niż przeczuciu starożytnych. Nie ma w tym nic złego, nasi potomkowie również powinni uznać nas za prymitywnych. To zdrowa oznaka postępu.

Gatunek ludzki nic nie znaczy

Nie potrafię uwierzyć w te niezwykłe historie, na temat naszego szczególnego związku z wszechświatem, ponieważ wydają się… zbyt proste. Zbyt lokalne i prowincjonalne. (…) Przecież brakuje tu proporcji!

Właściwie ten cytat z Richarda Feynmana zawiera całą myśl, którą chciałem przedstawić. Od zarania dziejów popisujemy się niewiarygodną arogancją. Uważaliśmy swoich przedstawicieli za bogów lub półbogów, kapłanom przypisywaliśmy nieomylność, tworzyliśmy mity o narodach wybranych, wyobrażaliśmy sobie jak to cały świat został oddany nam, własnie nam, w opiekę. Później okazało się, że nasza planeta nie leży w centrum świata, Słońce to tylko pojedyncza drobina w galaktycznej piaskownicy, a samych piaskownic istnieją miliardy. Za każdym razem gdy wydawało nam się, iż już dotarliśmy do granicy wszechrzeczy, zauważaliśmy coś więcej. Mimo to, w głowach wielu z nas, pokora nadal przegrywa z nieuzasadnioną butą i poglądem o wyjątkowym znaczeniu ludzkości.

A jakie niewygodne myśli – związane z nauką, wszechświatem i naszą rolą w nim – zaprzątają wasze umysły?

Total
0
Shares
Zobacz też