Głupota szybsza od światła

Poziom wiedzy ogólnej jest niski i ciągle spada. Smutna to prawda, ale prawda. Teleturnieje prezentują się coraz bardziej łopatologicznie, a książki wydają takie osobistości jak Niekryty Krytyk czy Jolanta Rutowicz.

Chyba nie powinno mnie dziwić, że gros współobywateli nie posiada  wiedzy o elementarnych zasadach rządzących wszechświatem, a jednak nadal jestem zaskakiwany. Nie lubię tego  głupota mnie mierzi i irytuje  rzadko śmieszy. Stąd po obejrzeniu dwóch czy trzech odcinków internetowego programu Matura to Bzdura, dałem sobie spokój. Nie potrafię odnaleźć krzty humoru, w wizji setek tysięcy magistrów-idiotów zalewających nasz kraj.

Pech chciał, że nawet przeglądając odcinki serwowane przez wyluzowaną Pytę.pl, w końcu trafiłem na festiwal głupoty. YouTubowi showmani postanowili zaczepiać na ulicach Warszawy młode dziewczęta aby zadać im następujące pytanie: Dlaczego najpierw słychać grzmot, a później widać błyskawicę? Zdawałoby się, że z tak banalnym pytaniem, zawierającym oczywisty haczyk, poradzi sobie nawet dziecko. Nic z tych rzeczy. Dla tych, którzy nie chcą tracić 4,5 minuty z życia, zacytuję najlepsze kawałki:

– No bo dźwięk jest szybszy od światła. Prawa fizyki.
– Nie znamy się na prawach fizyki. 
– To zależy od odległości w jakiej ten piorun uderza, no i po prostu tak się roznosi inaczej dźwięk i światło.
– Ze względu na fale jakieś.
– Naprawdę nie myślę dzisiaj. 


Co ciekawe, nawet gdy któraś światła białogłowa była na dobrym tropie, jedna aluzja potrafiła zmienić jej zdanie o 180 stopni. Żenada, wstyd i upokorzenie. Wydaje się, że pytanie o to czy światło jest szybsze od dźwięku zawiesza intelektualną poprzeczkę nad Everestem. A przecież nawet człowiek pierwotny byłby zdolny do prostej obserwacji burzy i wyciągnięcia słusznego wniosku. Pomijam to, że fakt stałej i nieprzekraczalnej prędkości światła w próżni to fizyczne abecadło. Nie bawmy się w naiwne usprawiedliwienia  jestem humanem, matura była dawno, nie lubiłem fizyki jakiś poziom ogólny wypada reprezentować. Niedługo student matematyki powie, że nie musi umieć pisać po polsku, a filolog nie potrzebuje tabliczki mnożenia. W czasie programu nie pytano przechodniów o definicję bozonu czy promieniowania Hawkinga, a jedynie o podstawową stałą fizyczną. To nie jakieś czcze dysputy na temat tego ile Diabłów siedzi na główce od szpilki, ale rzeczywistość, w której funkcjonujemy.

Niewiedza jest źródłem łatwowierności, a ta prowadzi do szerzenia różnorakich bzdurnych teorii wśród młodych umysłów. Że UFO przyleciało, że kalendarz Majów przewidział koniec świata, że Ziemia została stworzona w ciągu sześciu tysięcy lat etc. Samo nasuwa się pytanie o zasadność informowania społeczeństwa o odkryciach CERN-u czy sukcesach Curiosity. 95% ludzi w życiu nie pojmie sensu tych działań nawet jeżeli wyraźnie popychają cywilizacje do przodu. Widać, kładziemy za mały nacisk na uświadamianie już w wieku szkolnym, obrazowanie kruchości podstaw ludzkiego życia, ogromu wszechświata i niebezpieczeństw jakie na nas czyhają. Niby XXI wiek, a przeciętny Kowalski nadal traktuje naukę jak czarną magię szamanów z zachodu.
Total
0
Shares
Zobacz też
Czytaj dalej

Janusze nauki #4: Tylko pseudonauka

Przygotowując czwartą odsłonę Januszów nauki, przemierzyłem odmęty kilku bliźniaczych serwisów, uparcie szukających wspólnego mianownika dla treści naukowych, tabloidowych…
Czytaj dalej

Naukowe “naj” 2016

Lepiej późno niż wcale. Tak jak w poprzednich latach, przedstawiam Wam zwięzłe, niezbyt formalne i mocno subiektywne zestawienie,…