Czy człowiek pochodzi od małpy?

Pewna osoba publiczna postanowiła ostatnio wypowiedzieć wojnę teorii ewolucji biologicznej, stwierdzając z dumą: “Nie pochodzę od małpy”. Prawdopodobnie nie zdaje sobie ona sprawy, że w pewnym sensie zgodziła się z ewolucjonistami.

Jeśli nie wiesz, o co chodzi, to wspomnę tylko, że pewien działacz, polityk, kulturysta i niedoszły prezydent RP, obrał sobie ostatnio za punkt honoru walkę z teorią ewolucji. Jego niezbyt błyskotliwe wystąpienie stało się hitem YouTube, przynosząc lawinę nie zawsze przychylnych komentarzy. Ten jednak poszedł za ciosem i niezrażony drobnym niepowodzeniem, zainicjował akcję pod hasztagiem: #NiePochodzęOdMałpy. Początkowo chciałem cały ten intelektualny popis ocenić w ramach serii Głupota na niedzielę, ale stwierdziłem, że sensowniej będzie zająć się samym zagadnieniem pokrewieństwa ludzi i małp.

Człowiek pochodzi od małpy
Kpiąc z “pochodzenia od małpy” cofamy się do XIX wieku.

Jeżeli liznąłeś choćby z wierzchu temat, zetknąłeś się pewnie z kanoniczną tezą: Człowiek nie pochodzi od małpy, ale człowiek i małpa posiadają wspólnego przodka. Rzeczywiście, to zdanie wydaje się znacznie rozsądniejsze, niż twierdzenie, że jakiś Kowalski to potomek małpy. Jednakże nawet ta opcja pozostawia wiele do życzenia i na dobrą sprawę niczego istotnego nam nie mówi. Ale aby to pojąć, musimy najpierw ustalić kilka faktów na temat ewolucji.

Przede wszystkim ewolucja nie działa w sposób prosty i liniowy. Nie było tak, że z danego gatunku powstawał jeden następny, bardziej złożony, a po nim kolejny, kolejny i jeszcze jeden, a na szczycie tej drabinki wyrósł człowiek. W żadnym razie. W miejscu ascetycznego sznura powinniśmy raczej wyobrazić sobie drzewo, potężne i rozłożyste. Dlaczego warto zwrócić na to uwagę? Ponieważ w pierwszym poglądzie, rzeczywiście przyjmowalibyśmy sytuację, wedle której małpa, jak i każde inne z żyjących stworzeń, należałoby uznać za przodka ludzkości w linii prostej. Rozgałęzienia poważnie komplikują ten krajobraz, gdyż z jednego gatunku, pod wpływem zróżnicowanych warunków naturalnych, może wykiełkować kilka nowych; z kolei inny gatunek mógł pechowo wyginąć, nie pozostawiając po sobie żadnej ewolucyjnej odnogi. Oznacza to więc, że choć wszystkie ziemskie organizmy pozostają spokrewnione, to trudne do przyjęcia jest twierdzenie jakobyśmy “pochodzili” od siebie nawzajem. Tak jak w obfitej rodzinie: masz dziesiątki kuzynów i wszyscy posiadacie gdzieś wspólnego przodka – dziadka, pradziadka bądź prapradziadka – ale nikt nie wypali, że pochodzisz od wujostwa.

Podobna zależność łączy Homo sapiens sapiens (czyt. Ciebie), z pozostałymi żyjącymi gatunkami homonidów, jak goryl, orangutan, szympans i bonobo (nosacz znalazł się w ilustracji tylko dlatego, że jest piękny). Badania genetyczne, zainicjowane pół wieku temu przez Vincego Saricha i Alana Wilsona, jednoznacznie wskazały, jak wygląda nasz biologiczny album rodzinny. Tuż obok człowieka, na fotografii znalazłyby się szympansy zwyczajne i szympansy bonobo, dalej goryle, a dużo dalej orangutany. Analiza DNA pozwoliła przy okazji dostrzec, że samo paplanie o “małpach” i wrzucanie do jednego wora wszystkich wspomnianych człekokształtnych, to zbyt daleko idące uproszczenie. Dobór naturalny pozwala na niezależne wykształcenie podobnych cech fizycznych przez różne organizmy w różnych miejscach, co czasem nasuwa złudne wnioski co do pochodzenia. Tymczasem, zgodnie z tym co napisałem, szympansy są bliżej spokrewnione z człowiekiem niż z gorylem i znacznie bliżej niż z azjatyckim orangutanem!

Ewolucja ludzi i małp

Rzecz jasna wszyscy posiadamy wspólnego przodka. Nasze drogi z szympansami rozeszły się pięć milionów lat temu, z gorylami osiem, a wspólny ojciec wszystkich homonidów hasał po świecie ponad dziesięć milionów lat temu. Jednak jak wspomniałem na początku, głośne powtarzanie – “Hej, mamy wspólnego przodka z małpami!” – jest nieco bezsensowne. Cofając się dalej na osi czasu, odkryjemy przecież, że posiadamy również wspólnego przodka z lemurami, diabłami tasmańskimi, wiewiórkami, a nawet z żabami, dinozaurami, pomidorami i kabaczkami. I tak dalej, aż trafimy do ostatniego uniwersalnego wspólnego przodka (LUCA). Zatem, choć zdanie to merytorycznie nie budzi zastrzeżeń, nie przedstawia większej wartości.

A co z “pochodzeniem od małpy”? Ale o jaką małpę chodzi? Bez wątpienia naszymi bliskimi krewniakami są szympansy i konkretniej brzmiałoby pytanie o to, czy nie pochodzimy np. od bonobo? Ale i tu odpowiedź według większości autorów byłaby negatywna. Kilka milionów lat temu w afrykańskiej dżungli żyły stworzenia, których potomkowie dali początek z jednej strony protoszympansom, a z drugiej australopitekom (naszym prapradziadkom). Nie wolno nam jednak klasyfikować tamtych zwierząt jako szympansów. Bo niby dlaczego? Tak naprawdę, zamiast mówienia o pochodzeniu człowieka od szympansa, moglibyśmy pytać przewrotnie, czy aby szympans nie pochodzi od człowieka? Oba punkty widzenia są w tym przypadku równowartościowe, co pokazuje, że mamy do czynienia ze zgrzytem logicznym. Analogicznie musielibyśmy sformułować tezę, iż wymarły paranthropus boisei pochodził od człowieka (lub człowiek od paranthropusa), ponieważ razem wywodzimy się od australopiteka. 

Najpoprawniej powinniśmy myśleć o ostatnim wspólnym przodku szympansów i ludzi, jako o odrębnym gatunku od którego pochodzimy. Nie da się wykluczyć, iż pod pewnymi względami mógł bardziej przypominać szympansa niż australopiteka (lub odwrotnie), ale on sam szympansem nie był. A czy był małpą? Jeżeli przyjmiemy bardzo ogólną systematykę zaliczającą wszystkich wspomnianych przedstawicieli naczelnych (razem z Homo sapiens sapiens) do rodziny małp, to można by pokusić się o taki wniosek. Tyle, że wtedy z kolei nie ma sensu mówienie o pochodzeniu od “małpy”, skoro “małpami” nadal jesteśmy.

Total
0
Shares
Zobacz też